Niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego ostatnio moje rozdziały są takie chaotyczne!!!
~Tom~
Ostatnia łza spłynęła po moim policzku i opadała na klatkę piersiową dziewczyny.
Siedzieliśmy w ciszy. Słyszałem tylko ciche łkanie Star i Jackie. Nie mogłem w to uwierzyć.
Byłem tak potwornie wściekły na siebie. Wiedziałem, jak bardzo niebezpieczne - a szczególnie dla bezrasowych - są Podziemia, a i tak jej nie pilnowałem.
Znowu zacząłem cicho łkać. Złapałem za zimną dłoń dziewczyny i lekko ją ścisnąłem, bojąc się, że sprawie jej ból, ale ona przecież nie żyła.
Kiedy to w końcu do mnie dotarło dosłownie wybuchłem płaczem.
Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem Jackie.
Miała zaczerwienione oczy i całą twarz we łzach. Mocno mnie objęła i również zaczęła głośniej płakać.
Oderwaliśmy się od siebie, widząc, jak róże na ciele Janny oraz jej klatka piersiowa, zaczęły świecić.
Czarnowłosa unosiła się w powietrzu, a w pomieszczeniu rozbłysło białe, oślepiające światło.
Róże miała już tylko we wnętrzach dłoni.
Odcień jej skory podchodził pod biel (bardziej niż zwykle).
Krótkie włosy przybrały granatowy kolor. Po chwili wyrosły spod nich rogi.
Były czarne z białymi wykończeniami.
Nagle z hukiem opadła na ziemie. Znowu zaczęliśmy dusić się od kurzu, unoszącego się w powietrzu.
Wszyscy popatrzyliśmy na siebie, każdy z większym zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
Gdy kurz opadł, szybko podbiegłem do leżącej na ziemi Janny.~Janna~
Nagle spośród cienia wyłonił się snop światła. Zaczęłam biec w jego stronę. Nagle usłyszałam pisk w uszach, a po chwili znów czułam, jak bije mi serce.
Powoli podniosłam ciężkie powieki. Obraz był rozmazany. Widziałam cztery sylwetki tuż przy mojej twarzy.
Kręciło mi się w głowie i tak naprawdę to nie wiedziałam, co się dzieje, co ja tu robię i...kim jestem.
Po chwili temu wszystkiemu zaczął towarzyszyć ogromny ból głowy. Obraz stawał się coraz to mniej rozmazany. A do moich uszu zaczęły docierać znajome głosy.
- Janna! Janna, powiedz coś! - wykrzyczał męski głos.
- Błagam cię, wstawaj! - usłyszałam piskliwy żeński głos.
Teraz widziałam już wszystko.
Jackie, Marco, Star i Tom siedzieli obok mnie.
Ale nadal nie mogłam przypomnieć sobie gdzie jestem.
Nagle rzeczywistość uderzyła mnie pięścią prosto w twarz. Tom. On tu był. Był tu...ze mną.
- Tom! Przeprszam...tak strasznie cię przeprszam! - wykrzyczałam rzucając mu się na szyję.
"Jakim cudem odzyskałam siły tak szybko?", to pytanie było pierwszym jakie przeszło mi przez myśl, zaraz po tym co zrobiłam.
- Nie przepraszaj mnie, nie masz za co... - jego głos zaczął się łamać.
- Nie chciałam cię znowu zostawiać... - wyłkałam.
- I nie zostawiłaś! - ton jego głosu podniósł się o kilka decybeli. - A teraz bądź cicho... - powiedział, po czym jeszcze mocniej mnie uścisnął.
Kilka sekund później oderwaliśmy się od siebie, a cisza, która temu towarzyszyła była naprawdę przyjemna. Patrzyłam demonowi prosto w oczy. Uniosłam rękę, aby pogładzić jego policzek i wtedy zobaczyłam, że nie ma na niej róż, były tylko we wnętrzach dłoni.
- Wszystko dobrze? - Star położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- J-ja nie wiem... Co się stało? - wyjąkałam.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, zaufaj nam. - usłyszałam głos Jackie.
Ona ma talent, czy dar do pocieszania?
- J-ja byłam martwa... - łzy zaczęły spływać po moich policzkach, gdy tylko to do mnie dotarło.
- Nie myśl o tym... - troska w jej głosie uspokajała mnie.
- A ty dałabyś radę to zrobić? - po chwili pożałowałam, że nie ugryzłam się w język.
- Ja...n-nie... - wydusiła, po czym mocno mnie uścisnęła.
- Ym...moglibyście tu podejść? - usłyszałam głos Marca.
Wszyscy skinęliśmy głowami. I wtedy dotarło do mnie, że muszę przecież wstać.
Oparłam się o ścianę i powoli próbowałam to zrobić.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy postawiłam już, któryś z kolei krok.
Niestety czar prysł, gdy kilka sekund później straciłam równowagę. W ostatniej chwili podparłam się łokciami o ziemie, aby nie upaść na twarz. Nagle poczułam, jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Przeprszam, nie pomogłem ci. Wybacz. - usłyszałam głos Toma.
- Spokojnie. Nic mi nie jest. - uśmiechnęłam się, a demon pomógł mi wstać.
Złapał mnie w talii i pomógł iść dalej.
Stanęliśmy obok reszty, a róże na moich dłoniach zaczęły świecić.
Wysunęłam, więc prawą rękę w stronę ściany.
Moje serce momentalnie przestało bić i myślałam, że znów umarłam.
Do ściany przybite były martwe ciała moich porywaczy. Podeszłam bliżej.
- J-ja wiem, wiem co się stało! - krzyknęłam łamiącym się głosem.
- Z nimi? - spytał Marco.
- Też. - rzuciłam ostro.
- T-to oni cię...porwali? - widziałam, jak trudno było Tomi wydusić z siebie ostatnie słowo.
- T-tak... - na wspomnienie tego, co zrobił jeden z nich poczułam, jak palą mnie policzki.
Przecież będę musiała mu o tym powiedzieć, pomimo tego, że nie doszło...do tego czego bałam się najbardziej.
- W takim razie mów, co tu się dzieje! - wykrzyczała Star.
- A możemy stąd wyjść? Błagam... - do moich oczu napłynęły łzy, gdy dostrzegłam moje podarte ubrania w drugim końcu pomieszczenia.
- Jasne. - na usta Jackie wstąpił pełen współczucia uśmiech.
Tom znów złapał mnie w talii, bo nie byłam do końca pewna, czy poradzę sobie ze schodami.
Kilka minut później udało nam się wyjść.
- Tom? - wydusiłam cicho.
- Tak? - pogładził mnie po policzku.
- Czy...możemy wrócić na Ziemie? - spuściłam wzrok.
- Nie wiem. Ja boje się, że nie dasz rady! Nie chce cię znowu stracić, nie rozumiesz? - po jego prawym policzku spłynęła łza.
- A dlaczego miałabym nie dać rady?! Zrozum, że nie chce tu dłużej być! - wydarłam się.
- Dlatego, że nie jesteś już człowiekiem! Nie dasz sobie rady w wymiarze nie magicznym!
- Czyli nie będę mogła już tam wrócić? - do moich oczu znów napłynęły łzy.
- Będziesz mogła, ale nie teraz. - rzucił stanowczo.
"Przecież ty dałeś radę na Ziemi, a też nie jesteś człowiekiem", chciałam powiedzieć, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
Spojrzał na dom, w którym byłam więziona.
Uniósł w jego stronę lewą dłoń.
Zacisnęłam powieki, aby powstrzymać łzy, a gdy już je otworzyłam dom stał cały w płomieniach.
- C-Co t-ty zro-? - przerwał mi.
- To co musiałem. - odparł.
- Pozwól, że zabiorę go na chwile. - Marco złapał demona za ramie i lekko za sobą pociągnął. - A! I jeśli nie jesteś gotowa opowiedzieć nam teraz o tym, co się stało to spokojnie. Możesz to zrobić później. - uśmiechnął się ciepło.
- Nie, ja, ja dam radę.
- Napewno?
- Tak. - rzuciłam.***
Byliśmy już prawie w barze - bo ustaliliśmy, że to właśnie tam pójdziemy.
Star i Jackie pomagały mi utrzymać równowagę, gdyż nogi jeszcze nie do końca chciały ze mną współpracować, a Marco razem z Tomem szli daleko za nami.
- Czemu był taki wściekły? - spytała Jackie.
- Skąd mam widzieć?! Spytałam go tylko, czy możemy wrócić na Ziemie! - wykrzyczałam.
- Dlaczego tak bardzo chcesz tam wrócić? - usłyszałam głos Star.
- Ja nie wiem, czy chce o tym mówić... - wydusiłam ze łzami w oczach. - A poza tym nie o to chodzi!
- Spokojnie. Nam możesz powiedzieć wszystko, przecież wiesz. - wtrąciła Jackie.
Nagle spojrzałam w okno, któregoś z budynków. Zatrzymałam się, o mało nie upadając. Podeszłam bliżej okna i przyglądałam się mojemu odbiciu.
- Janna? - usłyszałam za sobą głosy dziewczyn.
- Co to jest?! - wydarłam się wskazując na rogi.
- M-My nie wiemy... - odparła Star.
- Masz też białą skórę i fioletowe oczy, ale my nie wiemy co się z tobą stało! - dodała Jackie.
- Że co?! - wydarłam się głośniej niż zamierzałam.
- Co się dzieje? - usłyszałam głos Marca.
- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! - oparłam się o ścianę obok okna, czując jak powoli tracę równowagę.
- Nie chcieliśmy cię bardziej denerwować! - krzyknęła Jackie.
- I tak jestem już niewyobrażalnie zdenerwowana, więc jak to mogłoby mi zaszkodzić?! - zacisnęłam powieki, a po dłuższej chwili znów zaczęłam mówić. - Przeprszam. Nie powinnam była się tak umościć. Chodźcie już do tego baru... - znów stanęłam obok Star i Jackie.
Szliśmy w ciszy, a ja zastanawiałam się czy kiedykolwiek powinnam wspominać o tym, co stało się w tej cholernej piwnicy..._____________________________
Ohāyo!
Nie podoba mi się ten rozdział, ale chciałam żeby zawiało tajemniczością 😂.
Trochę namieszałam i w ogóle, ale będzie gorzej i mogę wam powiedzieć, że znowu u Star i Marca.
Też was kocham 😂💓. Błagam nie bijcie, ale w końcu muszę kogoś zabić! Yghym znaczy potorturować, albo nie! Zapomnijcie, że cokolwiek powiedziałam.
Mam ogólnie plan na przynajmniej 10 kolejnych rozdziałów, więc końca jeszcze długo się nie doczekacie 👌🏻🙈😂.
Mam nadzieje, że się podobało i, że stęskniliście się za Oscarem i Jackie (bo niedługo znowu rozdział będzie o nich 😊😏).
A tymczasem do następnego!~Merka 🖤
CZYTASZ
Bez ciebie ~ svtfoe [ZAKOŃCZONE]
FanficNie jest to dobrze napisane opowiadanie, ale zostawiam je tu z sentymentu. ________________________________________ Życie Janny, Star, Toma, Marca, Jackie i Oscara wcale nie jest łatwe. Jest wręcz tragiczne. Star zostaje pierwszą królową Mewni bez...