Powrót

340 22 14
                                    

~Marco~
Nagle przypomniała mi się Hekapoo i nasze ostatnie spotkanie.
A na samo wspomnienie pocałunku przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Biłem się z myślą, że jest moim jedynym wyjściem, aby znów zobaczyć moją - chociaż teraz to już chyba nie - Star.
Pomyślałem wtedy też o Tomie, który mógł mi przecież pożyczyć swoje nożyce.
Ale nie chciałem, aby ktokolwiek dowiedział się o tym co zamierzam zrobić.
- To mnie szukasz? - usłyszałem znajomy głos za plecami.
Odwróciłem się i zobaczyłem...Hekapoo.
- C-Co ty tu robisz? - wyjąkałem.
- Pomagam ci. - zaśmiała się kpiąco.
- Ale jak? W czym? Skąd ty?
- Stój! Za dużo pytań! Wiem, że interesuje cię jak się tu znalazłam. Otóż dowiedziałam się, o tym, że Star wróciła na Mewni i zabrała twoje nożyce. Znam cię na tyle dobrze, aby wiedzieć, że będziesz próbował do niej wrócić. I, jak zwykle mam racje.
- A, a to ci między nami...zaszło? - słowa ugrzęzły mi w gardle.
- Phi! Nic między nami nie zaszło! Dla ciebie to było kilka miesięcy, a dla mnie tysiące lat! - machnęła na to ręką, ze śmiechem.
Dlaczego to mnie zabolało? Znałem różnice czasu, między jej wymiarem, a ziemią, czy Mewni, ale i tak był to dość bolesny fakt.
- A teraz chodź. - otworzyła portal i wepchnęła mnie do niego.
Po chwili byliśmy już na Mewni. Dawno mnie tu nie było, ale tylko niektóre rzeczy się zmieniły. Po wojnie byłem pewien, że zamek będzie wyglądał inaczej. Ale był praktycznie taki sam, jak poprzedni.
Odwróciłem się, ale Hekapoo już nie było. Wypuściłem głośno powietrze i ruszyłem w stronę wioski.
Powoli mijałem drewniane i ceglane domy. Starałem się, jak mogłem, unikać spojrzeń innych, ale moja bluza chyba za bardzo rzucała się w oczy.
Przedłużałem sobie drogę, ze względu na stres. Chodziłem slalomem, między domami i drzewami, obszedłem zamek dookoła kilka razy, obmyślając plan.
Nie chciałem iść tam bez żadnego przygotowania. Chociaż nie miałem pomysłu na nic, co mógł bym zrobić. Obszedłem jeszcze zamek ze dwa razy, po czym wszedłem do sali tronowej.
Pierwsze co zobaczyłem to Moon i River na tronach. Ze strachu serce zabiło mi szybciej. Moje myśli krążyły, wtedy tylko wokół tego, co mogło przytrafić się Star.
Druga rzecz, którą udało mi się zauważyć to białe, stalowe wręcz, oczy Rivera.
- Eem... - nie wiedziałem, jak zacząć.
- Marco? - królowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
Spojrzała też wtedy na króla, po czym szepnęła:
- Potem wszytko ci wyjaśnię, a teraz idź ratować Star...
- Ratować?
- Tak, jest załamana. - machnęła ręką w stronę wyjścia do królewskiego ogrodu.
- J-jasne...już, już i-idę. - westchnąłem ciężko, po czym ruszyłem w stronę ogrodu.
Nadal zbytnio nie rozumiałem, o co chodziło królowej.
Powoli i cicho wyszedłem z zamku.
Ogród nie był powalający. Kwiaty i drzewa nie zdążyły jeszcze urosnąć. Przez ilość wspomnień związanych z tym miejscem, poczułem ukucie w sercu. Trudno było mi patrzeć na te wszystkie zmiany.
Bardzo powoli kierowałem się w stronę kamiennej ławki - niegdyś obrośniętej mchem, bluszczem i kwiatami.
Ledwo powstrzymywałem się od rzucenia na dziewczynę. Tak bardzo chciałem mieć ją w swoich ramionach.
Zająłem miejsce na drugim końcu ławki i patrzyłem na Star. Długie włosy leżały na jej plecach, głowę miała spuszczoną, a oczy zaczerwienione - pewnie od płaczu.
Miała na sobie zwykłą białą sukienkę i jasnoszare baletki.
Krew zastygła mi w żyłach, a serce przestało bić przez kilka sekund, gdy spojrzała na mnie.
- Marco?! - wykrzyczała.
- Cześć? - wydusiłem, drżącym głosem.
- C-co ty tu robisz?!
- Wiesz...tęskniłem. - przybrałem smutny ton głosu.
- A-ale ty...powinieneś mnie nienawidzić! - w jej oczach widziałem, zbierające się łzy.
- Jak mógłbym? Kocham cię, Star i nic tego nie zmieni. Nigdy.
Blondynka patrzyła na mnie, jak skamieniała, jeszcze przez kilka sekund. Po chwili jednak położyła swoją, zimną dłoń na moim policzku.
- Myślałeś kiedyś nad tym, jak bardzo nasze życie jest pokręcone? - spytała, chichocząc.
- Nie raz. - zaśmiałem się.
Nagle dziewczyna mocno się we mnie wtuliła.
- Przeprszam... - wyszeptała. - Ja...ja myślałam, że tak będzie lepiej. Że, jak nasze drogi się rozejdą to w końcu będziesz szczęśliwy...
- Star... - ująłem jej twarz w dłonie. - Przy tobie zawsze byłem, jestem i będę najszczęśliwszym człowiekiem we wszystkich wymiarach. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Po chwili niebieskooka szybko przywarła swoimi ustami do moich.
- Nie zostawiaj mnie...już nigdy. - wyszeptałem.
- Nie mam zamiaru.
- Cieszę się. - szepnąłem, chichocząc.

~Janna~
Zaczęłam zbierać mokre ubrania z podłogi, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Gdzie byłaś? - usłyszałam głos Toma.
- Na plaży. - odparłam bez emocji.
- Możemy porozmawiać? - zmienił ton głosu na cichszy i smutniejszy.
- T-tak, jasne. - spróbowałam się uśmiechnąć, ale chyba pogorszyłam tym sytuacje.
Po tych słowach szybko zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się do salonu.
Zajęłam miejsce na środku kanapy, a Tom na jej końcu. Oparł łokieć o ramie mebla i spuścił wzrok na podłogę.
- To...o czym chciałeś porozmawiać? - spytałam, rozrywając niezręczną ciszę.
- O tym, co ci powiedziałem. Ja...przepraszam... - spojrzał na mnie smutno. - Wiesz, że często...potrafię się wściec i trudno mi panować nad tym co mówię. Ale wiem też, że zwykłe "przepraszam" nie wystarczy...
Westchnęłam głośniej, niż miałam w zamierzeniu. Nie wiedziałam, czy mu wybaczyć, czy dać sobie czas.
- Ale i tak pomyślałeś o tym, że jestem nikim...
- Nie...nie do końca. Pamiętasz, jak tłumaczyłem ci w skrócie kim jesteś? - skinęłam głową. - Mówiłem ci wtedy, że "wy" jesteście wszystkim i niczym dla wszechświatu.
Ale przez złość, źle ci to...wyjaśniłem.
- Oh... Ja też cię...przepraszam. Zachowałam się głupio, jak jakaś przewrażliwiona - - Tom przerwał mi mocnym uściskiem.
Pogładził moje włosy i wyszeptał:
- Nie. Nigdy więcej tak o sobie nie mów.
Zaśmiałam się, po chwili namiętnie go całując.
- To wszytko nie wydaje ci się pokręcone? - spytałam, chichocząc.
- Tak, ale wiesz...nie przeszkadza mi to. - uśmiechnął się.
- Mi też nie. Żal mi tych wszystkich dziewczyn ze zwykłymi chłopakami. - zaśmiałam się.
- Tak, wszyscy wiemy, jaki jestem niesamowity, skarbie. - puścił do mnie oczko.
- Przestań pompować to swoje ego, bo wybuchniesz!
- Mam się obrazić?
- Hmm...myśle, że to nie będzie konieczne, panie idealny.
Patrzyliśmy sobie w oczy przez kilka sekund, po chwili, wybuchając głośnym śmiechem.
- Nie uduś się! - wykrzyczałam, wciąż dławiąc się śmiechem.
Zaraz po tym oboje spadliśmy z kanapy. Róże na moim ciele przybrały zielony kolor, a po chwili zaczęły również świecić.
- Świetnie! Za każdym razem, kiedy będę szczęśliwa, to będę świecić na zielono!
- Mi będziesz się podobać nawet w niebieskim. - zaśmiał się.
- No to się nie zdziwisz, jak wejdę do wody! - zatkałam sobie usta, zdając sobie sprawę z tego, że za dużo powiedziałam.
- Czekaj, co? - uniósł brwi.
- Ah...no tak, a więc, jak byłam na plaży to róże zrobiły się niebieskie, a ja mogłam oddychać pod wodą. - powiedziałam na jednym oddechu.
- Umiesz...coś jeszcze?
- Taa...udało mi się nawet polecieć. - zaśmiałam się nerwowo.
- Ou...
- C-coś nie tak?
- Nie. Znaczy tak! Bo, kiedy będziesz umiała wykorzystać pełnie swoich możliwości, będziemy musieli wrócić...do Podziemi...
Zatkało mnie.
- C-Co? J-Jak to? - wydusiłam.


______________________________
Ohāyo! 🙈
Mam nadzieje, że się podoba!
Zachciało mi się takiego małego Polsatu 🙂
Sorki? 😅😂
No nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć. Poprawcie aktywność? Dzięki za 1k. wyświetleń?
Nie wiem, ale w każdym razie do następnego!

~Merka 🖤

Bez ciebie ~ svtfoe [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz