~Star~
-Marsz na obchód! W tej chwili! -krzyczałam na straż
Bez słowa wypełnili mój rozkaz.
Usiadłam na tronie i wzięłam do ręki czarne berło.
Wpatrywałam się w drzwi sali tronowej, które powoli się otwierały.
Nagle stanął w nich brunet o brązowych oczach. Ubrany był w zwykle jeansy, trampki oraz czerwoną bluzę.
Wyglądał znajomo, ale nie mogłam dotrzeć do tego kim jest.
-Jak śmiesz tu wchodzić?!- spytałam z pogardą
-S-Star? -w jego oczach dostrzegłam przerażenie~Marco~
Serce mi stanęło, a krew zastygła w żyłach, kiedy tylko zobaczyłem Star.
Jej włosy były czarne, a oczy przybrały kolor soczewkowej zieleni.
Serca na policzkach były szare i całkowicie pęknięte.
Ubrana była w całkowicie czarną suknie i czarne szpiki. Jej korona zmieniła kolor na srebrny z czarnym kryształem, a na szyi miała zawieszony jedynie wisiorek.
Podszedłem bliżej, ale zachowałem dystans, w obawie, że nie jest sobą i może mi coś zrobić.
-Kim ty jesteś? -powiedziała podnosząc głos
-J-jak to nie wiesz kim jestem?
Nie będę ukrywał jej słowa bardzo mnie zraniły, ale starałem się tego nie okazywać, a przynajmniej na razie...
-No po prostu n i e w i em k i m j e s t e ś! -podkreśliła
-Star! To ja Marco! Jak możesz mnie nie pamiętać?!- darłem się podchodząc bliżej
-ODEJDŹ! -wykrzyczała, gdy nasze twarze dzieliło jedynie pare centymetrów
-Nie, Star! Nie odejdę! Jak możesz nie wiedzieć kim jestem?!- wydarłem się
Przeraził mnie fakt, że nie widziałem w jej oczach niczego poza złością.
Co się z nią stało?
-Owszem odejdziesz! Straże, do lochu z nim!- wykrzyczała
Nagle kilkoro facetów podeszło do mnie i przyłożyło dzidy i do szyi, przez co bałem się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
-S-Star...dlaczego...m-mi to...robisz? -wydusiłem, odchylając głowę jak najbardziej do tyłu, aby nie nabić się na ostrze
Nie usłyszałem odpowiedzi, bo od razu zostałem wtrącony do lochów.
Opadłem na kolana.
Podłoga była brudna i zimna, ale nie zwracałem na to uwagi.
Zacząłem łkać.
Z moich oczy wylewały się litry łez, przez co obraz się zamazywał.
Miłość mojego życia zmieniła się przeze mnie.
Nie pamięta mnie.
Albo udaje? Nie.
W jej oczach widziałem...właśnie...nic nie widziałem.
Ona po prostu...nie ma duszy?
Muszę to naprawić i przestać się użalać.
Wycieńczony płaczem położyłem się na brudnej podłodze i zasnąłem.
Nieświadomie.~Janna~
-Masz zamiar tu zamieszkać? -spytałam demona, wchodząc do salonu
-Owszem -wyszczerzył zęby
Zaśmiałam się i oparłam o framugę drzwi.
Demon zaś podszedł do mnie i złapał za ręce.
-Wyglądasz...inaczej -powiedział uważnie mi się przyglądając
-O co ci chodzi? Wyglądam normalnie- próbowałam uniknąć jego wzroku
-Nie -nasze spojrzenia się skrzyżowały
-W takim razie co się zmieniło? -spytałam,
przewracając oczami
Kłamałam. Wiedziałam co się zmieniło.
-Janna...martwię się -spuścił wzrok
-Ale nie masz o co! -tupnęłam nogą w podłogę, bo to był zbyt delikatny temat...nie cierpiałam go poruszać
-Ej! Czemu się tak denerwujesz? -zrobił krok wstecz
-Bo...bo nie lubię jak ktoś porusza ten temat!- wybuchłam
-Ale ktoś musi go poruszyć!- odparł- Kocham cię, a co za tym idzie cholernie się o ciebie martwię! Tak trudno ci to zrozumieć?!- wykrzyczał, zbliżając się do mojej twarzy~Tom~
Zmartwiła mnie nagła zmiana wyglądu Janny.
Jej skóra znacznie zbladła, kości wyszły na wierzch, a szczególnie policzkowe oraz żebra.
Miała zmęczone oczy i co jakiś czas zamykała je na dłużej, jakby była skrajnie wyczerpana...wyglądała na taką.
-J-ja rozumiem i...i ja też cię kocham, ale ja naprawdę nie potrzebuje poruszać tego tematu- wydusiła przez łzy
-Janna, proszę...powiedz mi co się stało -podszedłem bliżej i objąłem ją ramieniem, prowadząc wgłąb salonu
Usiedliśmy na kanapie.
Janna położyła nogi na moich udach, kładąc głowę na ozdobnych poduszkach.
-To przez leki -kolejne łzy wypłynęły z jej oczu
-Jakie? -spytałem, patrząc czarnowłosej w oczy
-Różne...na płuca, na uspokojenie...no sama nie wiem, dużo tego -zakryła twarz dłońmi
-Czyli to moja wina! -zerwałem się z kanapy, przyciskając ręce do twarzy
-Nie! Dlaczego tak myślisz? -spojrzała na mnie
-Bo to przeze mnie masz chore płuca!-usiadłem na podłodze, podniosłem nogi i schowałem twarz w kolanach
-Nie obwiniaj się, proszę...-zsunęła się z kanapy, lądując obok mnie
-Jak mam tego nie robić skoro to moja wina?!- wbiłem wzrok w podłogę
-Ale gdybyś...wtedy tego nie zrobił to w ogóle by mnie tu nie było- oparła się łokciem o moje ramie
Westchnąłem.
-Może i masz racje...ale proszę pozwól mi coś z tym zrobić -popatrzyłem jej w oczy
-Ale co? -spytała ze zdziwieniem
-Mam taki jeden plan -wyszczerzyłem zęby
-Jaki, jeśli można wiedzieć? -spytała z błyskiem w oczach
-Wprowadzę się tu i będę o ciebie dbał, jako twój dobry chłopak -ledwo udawało mi się powstrzymać śmiech
-Hmm...mi pasuje! -rzuciła mi się na szyje
Uśmiechnąłem się do siebie i mocniej przytuliłem brązowooką.
Jej dotyk sprawiał, że nie istniało nic poza nami.
Chciałem w nim zostać już na zawsze.~Star~
(Jeśli masz słabe nerwy to nie czytaj tej części rozdziału :3)
Wpatrywałam się w światło, odbijające się od sztyletu.
Wstałam z tronu i wyszłam na zamkowy balkon.
W oddali dostrzegłam dwie kobiety bijące się o towar przy jednym ze stoisk.
Czarnowłosa dostała od rudowłosej w brzuch, wydając z siebie potworny, gardłowy jęk.
Prawdopodobnie złamała jej żebro.
Trzepały się po twarzach, aż w końcu jedna z nich straciła przytomność.
Nagle rudowłosa wyciągnęła nóż z kieszeni, po czym wbiła go prosto w klatkę piersiową czarnowłosej.
Po chwili odeszła z towerem, o który walczyła, zostawiając krwawiącą kobietę, na brudnej ziemi.
Nie przejęłam się tym, więc zeszłam do lochów, aby potorturować któregoś z więźniów.
W jednej z celi dostrzegłam, leżącego na ziemi bruneta, w brudnej, czerwonej bluzie.
Z niewiadomych powodów coś zabraniało mi go krzywdzić, więc skierowałam się w stronę dalszych celi.
W oczy rzucił mi się pewien, wysoki, blondyn.
Miał podkrążone oczy i bladą cerę.
Utykał na jedną nogę, a koszulka była zakrwawiona.
-Postanowiłam ulżyć twojemu cierpieniu -powiedziałam patrząc mu, z pogardą,
w oczy- A nie, przeprszam! Chce, aby trwało tak długo jak to możliwe -parsknęłam, otwierając cele, po chwili wchodząc do niej
Walnęłam blondyna z pieści, prosto w twarz.
Jęknął z bólu, a jego skóra zdobiła się czerwona.
Kiedy tylko próbował coś powiedzieć, rozcinałam jego skórę sztyletem, aby nie mógł wydusić ani jednego słowa.
Przejechałam ostrzem po jego ustach, tworząc "sztuczny uśmiech" z krwi.
Kopnęłam go nogą w brzuch, wbijając w niego obcas, który prawdopodobnie spowodował mały krwotok wewnętrzny.
Kocham ranić ludzi.
Ponownie wyciągnęłam sztylet i przejechałam nim po ramieniu blondyna.
Odepchnęłam go w stronę ściany.
Osunął się o nią, jęcząc z bólu.
Podeszłam bliżej i kucnęłam naprzeciwko chłopaka.
-Ostatnie słowa? -spytałam, patrząc na niego z góry
-N-niby...po co? -wydusił przez łzy
-Też nie wiem- odparłam z wrednym uśmiechem
Zamachnęłam się i wbiłam sztylet w brzuch chłopaka, z taką siłą, że poczułam jak odbija się od ściany.
Wydał z siebie przeraźliwy i głośny krzyk, po chwili wypluwając litry krwi.
Opadł na ziemie, a ja wyszłam z celi.
-Spalić ciało- powiedziałam do strażnika, kierując się w stronę wyjścia
-J-jak mogłaś?! -usłyszałam znajomy głos
Odwróciłam się i zobaczyłam, fatalnie wyglądającego, bruneta.
-Widzisz sprawia mi to przyjemność, a jeśli nie chcesz skończyć tak jak on to lepiej się zamknij- przełożyłam sztylet do jego szyi
Czekoladooki odsunął się o krok w tył.
-Co się z tobą stało, Star? -oczy mu się zaszkliły
Nie odpowiedziałam.
Wyszłam z lochów i skierowałam się w stronę mojej Komnaty, bo było już po dwudziestej pierwszej i mogłam się wreszcie położyć.~Marco~
Byłem świadkiem morderstwa.
Star go zabiła.
Nie to nie mogła być ona.
W jej oczach nigdy nie widziałem obojętności.
One nigdy nie były zielone.
Zawsze były błękitne.
Mogłem się w nich utopić.
Zapominałem wtedy o wszystkim.
Gdyby nie moje chore pojęcie o normalności to nic takiego nie miało by miejsca.
A teraz zabijała z czystej przyjemności.
Biła go i dźgała nożem dla przyjemności.
To nie mogła być ona.
Wmawiałem sobie.
Coś ją...jakby opętało.
Jej wygląd mówił sam za siebie.
Czarne włosy- dawniej blond.
Jaskrawozielone oczy- dawniej błękitne.
Pęknięte, szare serca na policzkach- dawniej różowe i całe.
Coś było nie tak, a ja musiałem dowiedzieć się co.
Ścisnąłem wymiarowe nożyce w dłoni.
Obejrzałem się kontrolnie do tyłu, po czym otworzyłem portal i po chwili byłem już w moim domu.
Zrzuciłem z siebie brudne ubrania i włożyłem piżamę.
Byłem cały w kurzu i ziemi, ale nie byłem w stanie się umyć.
Bylem wycieńczony.
Musiałem się położyć.
Po chwili patrzenia się w sufit......zasnąłem.
______________________________
Ohāyo! 🔹
Uwierzcie mi, że jeszcze w ten weekend mnie znienawidzicie 😆
Ale nie powiem wam nic więcej na ten temat 😊
Mam nadzieje, że rozdział się podobał✨
A tym czasem do następnego! 💕~Merka 🖤
CZYTASZ
Bez ciebie ~ svtfoe [ZAKOŃCZONE]
FanficNie jest to dobrze napisane opowiadanie, ale zostawiam je tu z sentymentu. ________________________________________ Życie Janny, Star, Toma, Marca, Jackie i Oscara wcale nie jest łatwe. Jest wręcz tragiczne. Star zostaje pierwszą królową Mewni bez...