Krew

419 25 11
                                    

~Star~
Leniwie podniosłam powieki, gdyż słońce zaczęło mnie oślepiać.
Próbowałam się podnieść, ale ból głowy mi to uniemożliwiał. Nagle poczułam coś lepkiego i wodnistego w okolicach brzucha i na dłoniach.
Spuściłam wzrok i zobaczyłam, że całe łóżko jest we krwi. Nie miałam nawet siły zawołać Marca. W pewnym momencie zrobiło mi się okropnie słabo. Rana i płuca zaczęły mnie potwornie piec. Przed oczami miałam mgłe. A po chwili zupełną ciemność.

~Marco~
-Star...! Staar? Śniadanie jest gotowe! Możesz zejść!- krzyczałem- Co z nią?- wyszeptałem do siebie
Złapałem się poręczy i ruszyłem na górę.
Szarpnąłem kilka razy za klamkę i po chwili znalazłem się w sypialni. To co zobaczyłem sprawiło, że akcja mojego serca zatrzymała się całkowicie, a krew w żyłach zastygła.
-STAR?!- w końcu zdołałem się ruszyć i podbiegłem do blondynki
Sprawdziłem jej puls, ale nie poczułem ulgi, pomimo tego, że wciąż żyła.
Wziąłem ją na ręce i otworzyłem portal.
Po chwili byłem już przed szpitalem. Wbiegłem do środka i opadłem na kolana.
-Pomocy!- wykrzyczałem
Podbiegło do mnie z sześć pielęgniarek i kilku lekarzy.
-Zabieramy ją!- usłyszałem, donośny, męski głos
-Proszę za mną- powiedziała jedna z pielęgniarek, podając mi rękę
Pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do jakiegoś gabinetu.
Usiadłem sztywno na krześle. Chwyciłem za szklankę wody z rozpuszczonym lekiem na uspokojenie i wypiłem kilka łyków.
Wypytywała mnie o dane Star. Na początku nie wierzyła mi w niektóre rzeczy. Nie zdziwiłem się. Ale, swoimi sposobami, wszystko jej udowodniłem. Chyba ze stresu moja umiejetność kłamania wyparowała, albo po prostu nie miałem siły kłamać.
-Kim jest pan dla niej?- spytała, unosząc wzrok znad stosu papierów
-Chłopakiem- odchyliłem głowę
-Jaką ma pan grupę krwi?
-ABRh-
-Zostanie pan dawcą?- spojrzałem na nią ze zdziwieniem
-Znaczy: z danych, które otrzymałam od lekarzy grupa krwi pana dziewczyny jest taka sama. A ona bardzo potrzebuje dawcy, gdyż straciła litry krwi- odparła
-Jasne...tak, zostanę dawcą- błądziłem nerwowo wzrokiem po pomieszczeniu
-W takim razie, zapraszam- uśmiechnęła się słabo i wstała z krzesła, aby podejść do drzwi

*

Ostanie co ujrzałem to igła wbijająca się w moją skórę po raz...nie wiem, ale chyba setny. Potem pojawiła się mgła, a po niej już zupełna ciemność.

~Janna~
-Gdzie idziesz?- usłyszałam głos Toma
-Odnieść Star jej torebkę. Nie wiem jakim cudem ją u nas zostawiła- zaśmiałam się
-To leć- otworzył mi drzwi z rozbawieniem w oczach
-Pa!- krzyknęłam wychodząc
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Przyspieszyłam kroku. Musiałam zdążyć na autobus. Wbiegłam do niego w ostatniej chwili, gdy drzwi już się zamykały, przez co wszyscy w środku patrzyli się na mnie jak na idiotkę.
Zajęłam ostatnie wolne miejsce i wybiłam wzrok w okno, aby ukryć zażenowanie.

*

Drzwi domu Marca były lekko uchylone. Zmartwiło mnie to, bo on nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Delikatnie złapałam za klamkę i pociągnęłam drzwi w swoją stronę.
Lustrowałam wszystkie pomieszczenia po kolei.
No poza sypialnią. Gdy położyłam dłoń na klamce, ogarnął mnie dziwny strach.
Ale, w połowie, go przełamałam i szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Zacisnęłam powieki, choć wcale nie wiedziałam czemu. Ale po chwili wszystko się wyjaśniło.
Otworzyłam oczy, a krew w moich żyłach zastygła. Łóżko, podłoga oraz dywan były zalane krwią. Przez głowę przechodziły mi najczarniejsze myśli.
Rzuciłam torbą Star o podłogę i ze łzami w oczach wybiegłam z domu Marca. Miałam daleko do szpitala, ale biegłam najszybciej jak mogłam.
Nogi odmawiały posłuszeństwa, plątały się, przez co kilka razy się przewróciłam, zwracając tym na siebie uwagę przechodniów.
Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Zerknęłam na swoje odbicie w szybie. Moje oczy były okropnie zaczerwienione, tak jak i moja twarz. Przez upadanie na twardy chodnik, moje kolana i łokcie krwawiły. Ale olałam to i weszłam do środka, ocierając łzy z twarzy.
W oczy od razu rzucił mi się Marco wywożony z jakiejś sali. Był cały blady, a oczy miał podkrążone. Wzdrygnęłam się ze strachu i podeszłam do recepcji.
Oczywiście nic mi nie powiedzieli, poza "proszę zaczekać i sobie usiąść". Więc usiadłam na twardym krześle, od którego bolał mnie tyłek. Wyciągnęłam telefon z kieszeni skórzanej kurtki i wybrałam numer Toma.
*Halo? Janna?*
*Tak, tak, tak, tak...-nawijałam zestresowana, drżącym głosem- musisz szybko przyjechać do...do tego sz-szpitala, w którym byłam*
*C-Co? Co się stało?- głos my się łamał*
-Wytłumaczę ci na miejscu, dobrze skarbie?- dodałam drżącym głosem, po czym się rozłączyłam
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni kurtki. Nagle przede mną pojawiła się ściana ognia. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, gdyż ogień był tuż przy mojej twarzy. Poczułam jak w niektórych miejscach pojawiają się oparzenia. Nagle ogień zniknął, a na jego miejscu pojawił się Tom. Wszyscy ludzie w szpitalu zaczęli piszczeć i spadać z krzeseł, ale starałam się nie zwracać na to uwagi.
-Jezu! Przeprszam, Janna! Pomyślałem o tobie i o mało- przerwałam mu, rzucając się mu ja szyje
Oderwaliśmy się od siebie, przez co nastąpiła głucha cisza. Ale w końcu przerwał ją Tom:
-Teraz mów co się dzieje- powiedział stanowczo
Opowiedziałem mu o tym co zobaczyłam w domu u Marca, wspominając o tym jak bardzo się boje i o moich przeczuciach.
-Spokojnie, kochanie...nie panikuj- złapał mnie w tali- A ja porozmawiam z recepcjonistką
-Próbowałam, nic ci nie powiedzą...-spuściłam wzrok
-Po tym co odwaliłem i dzięki mojemu urokowi osobistemu, wszystko mi powiedzą- puścił do mnie oczko, po czym odszedł w stronę recepcji
Urokowi osobistemu, jeszcze czego~ pomyślałam i parsknęłam głuchym śmiechem.

*

Stanęłam za Tomem, aby nie wejść pierwsza do sali, w której leżeli Star i Marco.
Demon powoli otworzył drzwi i wszedł do środka. Oboje byli bladzi. Dziwnie wychudzeni.
Usiadłam na łóżku Star i złapałam jej dłoń, słabo się uśmiechając. Tom zaś stanął za mną i położył mi dłonie na ramionach, cicho wysychając.
Siedzieliśmy tak już godzinę. Tom namawiał mnie do wyjścia i poczekania w domu na wiadomość od lekarzy, ale po którymś razie nawet nie odpowiadałam.

~Star~
Światło zaczęło przebijać się przez moje powieki. Powoli odzyskiwałam czucie w palcach, więc zaczęłam nimi ruszać. Ledwie słyszalne, znajome głosy, zaczęły mnie niepokoić. Leniwie podniosłam ociężale powieki. Światło lamp i obecna w tym pomieszczeniu, rażąca biel, zaczęły mnie oślepiać. Przymrużyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Obraz był rozmazany, więc szybko zamrugałam, kilka razy, powiekami, dzięki czemu byłam w stanie dostrzec trzy obecne w sali osoby: siedząca na moim łóżku Jannę, opierającego się o nią Toma i leżącego na łóżku obok...Marca.
-Star...?- usłyszałam łamiący się głos Janny
Uniosłam kąciki ust w słabym uśmiechu.
Lecz, gdy tylko spojrzałam na łóżko obok.
Uśmiech magicznie wyparował.
Zniknął.
Tak samo jak moje nadzieje na spokój.

Bez ciebie ~ svtfoe [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz