Rozdział trzeci

3.3K 255 92
                                    

-Dzień dobry! Zapraszamy do głównej sali obrad.

Cóż, to już przedostatnia wataha, jeszcze tylko Styles, który ma prawie najbliżej, a przyjeżdża najpóźniej.

-Jakiej watahy brakuje?-Podchodzi do nas mama. Ślicznie wygląda, tak jak i moje siostry. Są ubrane w eleganckie suknie i są jedynymi kobietami.

-Chyba tylko Stylesów.

-Oni się zawsze spóźniają.

-Jadą.

Z auta wychodzi mężczyzna, około pięćdziesiątki, jednak jest bardzo zadbany, a o jego wieku świadczą jedynie liczne zmarszczki na twarzy. Nie uśmiecha się, jedynie idzie w naszym kierunku z kamiennym wyrazem twarzy, który nagle zmienia się, gdy podchodzi do mojej mamy.

-Johannah!- Co? Czy oni się aż tak dobrze znają? I czy na jego twarzy jest uśmiech?

-Desmond!

-Witaj!

-Dzień dobry! Zapraszamy, czekamy tylko na ciebie.

-Przepraszam za spóźnienie.

-Nic się nie stało, wchodź.

Posyłam mamie zdezorientowane spojrzenie, a ona tylko wzrusza ramionami z lekkim uśmiechem na ustach. Wchodzimy do dużego pomieszczenia z dużym, okrągłym stołem na środku. Panuje tu chaos, bo każdy chce nawiązać rozmowę ze starym znajomym, z którym już przez długi czas się nie widział. Dwie bety roznoszą kieliszki z szampanem, a na środku stołu leżą jakieś małe przekąski. Każdy bierze po kieliszku, nawet jeśli przyjechał autem, bo chyba wszyscy wiedzą, że wilkołak nie może się upić.

-Proszę o chwilę ciszy!-Mówi mój ojciec, uderzając łyżeczką o kieliszek.- Posiedzenie zacznie się za piętnaście minut, a z nami przy stole zasiądzie mój najstarszy potomek Louis William Tomlinson i moja córka Charlotte Tomlinson oraz jej omega Greg Horan.

Po sali roznoszą się oklaski, a my stoimy niezręcznie się uśmiechając. Po chwili jednak wszystko wraca do normy, bo z powrotem zaczynają się liczne rozmowy.

-Jestem Derek Hale, a ty jak mniemam Louis?

Słyszę głos obok siebie i odwracam się w kierunku jego źródła. I wow, czy można być tak przystojnym? Lekko zaciągam się jego zapachem i jestem rozczarowany, bo czuć na nim omegę, ale czego mogłem się spodziewać po alfie stada? On musi mieć omegę.

-Tak, masz rację, jestem Louis.

-Masz bardzo ładne imię.

-Uh, dziękuję. Składam wyrazy współczucia dla twojego stada i rodziny.

-Um taa,przykra sprawa, jednak mam podejrzenia kto to zrobił.

-Tak? Kto?

Derek zaczyna się śmiać z mojej ciekawości.

-Nie mogę ci teraz tego powiedzieć, jak zaczną się obrady to usłyszysz.

-Serio? Jak tak możesz? Wzbudziłeś u mnie ciekawość, a teraz urywasz temat!

-No cóż, a tak odbiegając od tematu. Czuję, że jesteś omegą i to jeszcze przed gorączką, a nie widzę znaku na twojej szyi, ani zapachu alfy na twoich ubraniach.

-Moja gorączka ma się zacząć za dwa dni, dlatego tak bardzo mnie czuć. I nie mam alfy, ale czuję za to, że ty masz omegę.

-No to dobrze czujesz. Nie boisz się, że twoja omega oszaleje i dostanie wcześniej gorączki?

-Mam nadzieję, że nie jest aż tak głupia, bo tu są tylko stare lub zajęte alfy!

-Dobrze! Piętnaście minut minęło! Proszę siadać!- Słyszę donośny głos mojego taty, a później szuranie krzeseł.

I See Fire // Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz