Rozdział czterdziesty pierwszy

2.2K 248 52
                                    

-Co z nim zrobicie?- Pytam kiedy Harry niesie mnie do samochodu. Wchodzi właśnie po długich schodach, których wcale nie pamiętam.

-Jeszcze nie wiem.

-Jak to nie wiesz? On mi życie uratował.

-Czemu tak mówisz?- Patrzę niezrozumiale w jego oczy przez co alfa dopowiada.- Czemu mówisz, że on cię uratował?

-Wczoraj miałem próbę wytrzymałości na tojad. Jared jednak trochę za dużo mi go wstrzyknął, więc niewiadomo było czy się wybudzę. W sumie dlatego też moja omega jest nieprzytomna. Clay dał mi środek na wymioty i tym samym uratował mi życie.

-To ma sens.- Wchodzimy przez metalowe drzwi i jesteśmy w lesie. Dokładniej to przy jakieś ruderze, która moim zdaniem już dawno powinna być zburzona, żeby nie stwarzać niebezpieczeństwa.

-Dodatkowo dawał mi jedzenie i picie.

-Musisz przytyć. Strasznie schudłeś.- Wreszcie mam odpowiednią wagę.

-Przecież dobrze wyglądam.- Harry kadzie mnie delikatnie na tylnych siedzeniach jakiegoś dużego, białego, terenowego auta.

-Zawsze dobrze wyglądasz, ale jesteś za chudy.- Alfa mówi gdy siada na miejscu kierowcy.

-Nie podobam ci się?

-Co? Nie! Jesteś najprzystojniejszym mężczyzną jakiego znam, ale nie możesz wyglądać jak wieszak. Mimo wszystko dla mnie i tak jesteś idealny.

Moja samoocena zawsze była pożądanie obniżona przez wygląd sióstr, które od niepamiętnych czasów dobrze się odżywiały, ćwiczyły, a nawet były już piękne od urodzenia. Nie to co ja.

Ciągle byłem niski z warstwą tłuszczyku na brzuszku, nogach i pupie. Do nich kleiła się większość wilkołaków, mimo że to ja byłem omegą. Wiadomo, w wieku dorastania przy moich pierwszych gorączkach towarzyszyła mi ogromna rzesza alf, które za wszelką cenę chciałby mi pomóc w razie potrzeby, ale zawsze im odmawiałem.

Całe adorowanie mojej osobie zakończyło się gdy odłożyłem sport by skupić się całkowicie na nauce. Wtedy też odrobinę przytyłem, a do tego raz po raz byłem obrzucany komentarzami na temat mojej wagi czy ilości godzin wuefu, na których nie byłem lub zostałem zwolniony.

Najśmieszniejsze było to, że większość tych wrednych uwag została wypowiedziana przez omegi, których alfy kilka miesięcy wcześniej swoją uwagę skupiali na mnie i na moim okrągłym, pulchnym tyłku.

Mimo ciągłego powtarzania ze strony mamy "Louis, spokojnie, nie widać, że przytyłeś. Omegi są po prostu zazdrosne o powodzenie u alf.", nie potrafiłem uwierzyć. No dobrze, może przez pierwsze trzy tygodnie rzeczywiście to olewałem, ale później gdy jedna omega z elity powiedziała na stołówce przy wielu wilkołakach, że nie powinienem tak dużo jeść, bo niedługo nie zmieszczę się w drzwi, przestałem jeść. Przynajmniej starałem się. W szkole nie jadłem nic, kanapki, które szykowała mi mama, wyrzucałem do kosza ulice od szkoły. Piłem głównie wodę, nie raz soki. Dopiero gdy przychodziłem do domu jadłem, dużo jadłem, głównie słodycze. Na szczęście kończę szkołę jeszcze przed przyjściem rodziców do domu. Kiedy w końcu dawałem radę się opanować to przypominałem sobie, że będę gruby. Wymiotowałem. Dzień w dzień, żeby tylko poczuć się znowu lekko.

Przez to doprowadziłem się do przewlekłego odwodnienia organizmu, bo nie umiałem pić. Cudem było gdy ktoś wmusił we mnie litr wody, bo zazwyczaj piłem tylko dwie szklanki soku, żeby zapełnić żołądek, który nieprzyjemnie burczał.

Nikt nie zauważył, że tak robię. W szkole byłem uważany za zabawną osobę, która nie przejmuje się opinią innych. Wiele razy moi znajomi żartują sobie ze mnie w niezbyt miły sposób. Zawsze się śmieję.

Bo kto by się nie śmiał gdy ktoś ważny porównuje cię do rzeczy? Cóż, chyba ktoś normalny lub ktoś kto zna swoją wartość.

Ja się śmieję by ukryć, że to co ktoś (ważny dla mnie) powiedział zraniło moje uczucia i jeszcze bardziej mnie dobiło. Śmiech jest dobry na wszystko, bo wtedy ta osoba nie czuje się winna jak wtedy gdyby się dowiedziała, że to przez nią co noc płaczę gdy nikt nie słyszy.

Nie lubię obarczać przyjaciół swoimi problemami, dlatego pewnie nikt z nich się nigdy nie dowie ile razy powiedzieli coś, co mnie zraniło, ale nie dałem tego po sobie poznać.

Nie oczekuję od nich przeprosin- to oczywiste- chcę jedynie, żeby pokazali mi, że nie jestem czymś, ale kimś.

Zanim łzy, które znajdują się w moich oczach dają radę ujrzeć światło dzienne, Harry zatrzymuje samochód, podchodzi do tylnych drzwi i bierze mnie na ręce w stylu panny młodej. Kierujemy się do domu i już przy wejściu czeka na nas Anne wraz z jakąś betą w kwiecie wieku.

-To jest doktor Isabele i cię przebada.- Anne mówi gdy Harry kładzie mnie na skórzanej kanapie w salonie.

-Możecie zostawić nas samych.- Beta ma poważy głos, ale na jej twarzy widnieje lekki uśmiech.

-Ja zostaję i nie ma szans, żebym wyszedł.- Harry siada na fotelu naprzeciw mnie i patrzy raz na lekarkę, raz na mnie.

-Proszę...

-Niech zostanie.- Mówię jedynie i pozwalam kobiecie na podniesienie mojej koszulki, którą wcześniej dał mi alfa.

Spoglądam na Harry'ego, który patrzy na mój brzuch ze łzami w oczach.

-Tu zostaną blizny.- Beta dotyka delikatnie okolicy żeber jak i pępka.- Jedyne co mogę zrobić to dać krem do stosowania rano i wieczorem na zmniejszenie się blizn.- Sięga do swojej torby po tubkę i rzuca ją Harry'emu.- Na nodze też kilka będzie, bo widzę, że regenerowała się kilka godzin, jak nie dni.

-Na początku nie miałem siły, żeby zacząć się leczyć, ale chyba po dniu zaczęło się wszystko zrastać.

-Mam nadzieję, że nie wdało się jakieś zakażenie. Porusz palcami.- Skupiam się i po kilkudziesięciu sekundach lekko nimi kiwam.- Bardzo dobrze. Teraz zajmijmy się ukuciami. Od czego są?

-Od igieł.

-Tyle to ja domyślam. Wiesz co ci wstrzykiwali?

-Tojad. Dwie ampułki w uda, dwie w brzuch i dwie w nadgarstki.

-Były takiej wielkości?- Isabele wyjmuje szkiełka z torby.

-Tak. Na drugi dzień dostałem środek na wymuszenie wymiotów i oczyszczający organizm.

-Mimo tego, to co dostałeś przy dobrych wiatrach mogło zabić młodą alfę. To że jeszcze żyjesz jest cudem.

-Jak to się stało, że jeszcze żyję?

-W płynie musiała być mała dawka tojadu albo twój wilk dzielnie walczył. Czuję, że teraz jest nieprzytomny.

-Jak już się obudziłem to tak było.

-Musisz dużo odpoczywać. Sen zawsze na wszystko pomaga. Jutro też tutaj przyjdę i może wtedy lepiej cię zbadam. Teraz po prostu odpoczywaj.- Beta odwraca się w stronę Harry'ego.- Mógłbyś go zanieść gdzieś i mu nie przeszkadzać. Oh, przydałoby się też go umyć.

-Już się robi.- Alfa bierze mnie znowu na ręce i lekko całuje policzek.


Od autorki: Zdecydowaliście, że rozdziały będą co dwa dni, ale za to będą dłuższe (zazwyczaj około tysiąc słów, nie raz ponad)

Gdybyście zauważyli jakiś błąd (ortograficzny, gramatyczny, językowy, interpunkcjny) to piszcie, a postaram się go poprawić.

Dziękuję za każdą gwiazdkę i każdy komentarz ❤️

Dobranoc ❤️

I See Fire // Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz