Rozdział dwudziesty trzeci

2.5K 275 154
                                    

Szybko ulatniam się z kuchni i wręcz wbiegam po schodach, żeby w końcu znaleźć łazienkę. Na szczęście dość łatwo ją znajduję, bo rzeczywiście jest nią pierwsze pomieszczenie na prawo. Zamykam za sobą drzwi na klucz.

-Nie płacz Louis, olej to. On nie jest twoim alfą, miał prawo tak powiedzieć. Widocznie znudziło mu się już czekanie na ciebie. - Opieram się dłońmi o umywalkę i patrzę na swoje marne odbicie w lustrze. Moje oczy są niebezpiecznie zeszklone, usta lekko opuchnięte od ciągłego przygryzania, a policzki czerwone od wstrzymywania łez. Wyglądam okropnie. - Louis, ty idioto, jak w ogóle mogłeś myśleć, że taka alfa jak Harry będzie się o ciebie starać? Nie dałeś mi dupy przy pierwszej okazji, to teraz znajdzie sobie inną omegę.

Sięgam po papier toaletowy, żeby zetrzeć ślady po trzech, lecących w dół moich policzków, łazach. Może jeśli dzisiaj wieczorem oddam się Harry'emu to wszystko wróci do normy? Może znowu zacznie się o mnie starać. Tak to bardzo dobry plan. Co z tego, że nie będę już czysty, przecież będę miał alfę.

Gdy już w miarę wyglądam normalnie, opłukuję jeszcze na koniec twarz i wychodzę z łazienki. Schodzę na dół i widzę, że reszta siedzi już przy stole. Już wszystko jest gotowe, a ja nie pomogłem w przygotowaniach. Jestem okropną omegą. Harry zajął miejsce przy Gwen, która siedzi przy Dereku, więc jedyne wolne miejsce jest koło dwóch alf. Siadam na wolnym krześle i pochylam się w stronę starszej alfy.

-Przepraszam, że nie pomogłem ci w przynoszeniu jedzenia.

-Louis, przestań, jesteś gościem.

Czuję napiętą atmosferę między dwoma alfami, która nie polepsza się gdy Harry zaczyna wspominać z Gwen stare, dobre czasy i to jak dobrze bawili się w swoim towarzystwie. W ogóle nie zwracają na nas uwagi. Derek delikatnie pociera moje kolano pod stołem, chcąc mnie uspokoić, ale nic to nie daje gdy Harry wspomina coś o "nadal jesteś tak samo piękna". Łzy stają w moich oczach, a jedna nawet spływa po moim policzku. Znudziłem mu się.

Mój smutek próbuję zatuszować sięgnięciem po smakowicie wyglądającą pieczeń, ale moje ręce za bardzo się trzęsą by podnieść ciężkie naczynie. Z pomocą przychodzi mi Derek, który z łatwością nakłada mi kawałek mięsa na talerz. Czemu miałem cichą nadzieję, że będzie to Harry? Oh, no bo w sumie to on miał być moją alfą, a nie Derek.

Cicho dziękuję pomocnej alfie i staram się nie patrzeć w kierunku rozgadanych przyjaciół.

-Możemy zacząć temat, dla którego tu przyjechaliście czy potrzebujecie jeszcze chwili na pogaduszki?- Głos Dereka jest lekko poddenerwowany i nawet jeśli stara się to ukryć to niezbyt mu to wychodzi. Momentalnie urywają swoją jakże interesującą rozmowę.- O właśnie, dziękuję za ciszę.

-Nie widziałem się z nią dwa lata, koleś, daj nam trochę czasu, musimy odrobić stracony czas.

-Jakbyś nie zauważył Gwen na ładny, duży ślad po połączeniu na szyi, więc nie musisz jej komplementować na każdym kroku.- Derek wręcz warczy na Harry'ego.

-A wiesz, że znak połączenia można zerwać?- Loczek wstaje ze swojego miejsca i patrzy wyzywająco w oczy drugiego alfy.

Harry naprawdę chciałby zniszczyć połączenie Dereka i Gwen? Czy on aż tak jej pragnie, żeby do tego doprowadzić?

-Co ty, szczeniaku, możesz wiedzieć o zrywaniu połączenia?- Teraz obydwie alfy stoją i głośno na siebie warczą. - Jeśli chcesz odebrać komuś Lunę, musisz zabić jej alfę, Alfę stada.

-Przypominam ci, że ja też niedługo obiorę takie stanowisko.

-Tak? To pokaż co potrafisz!

-No dobrze, chodźmy na dwór. Niech twoja wataha widzi jak pokonuje cię jakaś młoda alfa.

Nim się spostrzegam oboje są już na zewnątrz i Harry zaczyna atak na Dereka w swojej wilczej postaci. Starsza alfa jednak pokazuje swoje doświadczenie i idealnie się broni, a nawet chwyta Harry'ego mocno za kark swoimi zębami. To wszystko przeze mnie. Muszą skończyć tę walkę przed tym jak komuś stanie się coś groźniejszego.

Przemieniam się w małego, karmelowego wilka i głośno wyję. Momentalnie obie, wściekłe alfy odrywają się od siebie.

Kilka miesięcy uczenia się głosu omegi nie poszło na marne. Nie każdy wie, że omega też umie przywrócić alfę do normalnego stanu. Kiedyś było to bardziej popularne, ale później dużo omeg było karanych, a nawet zabijanych, przez to, że to alfa musi mieć nad nimi kontrolę, a nie na odwrót. Od tamtego czasu ten głos został zapomniany i zaprzestano nauczania go w szkołach.

Ja kiedyś przed dosłowny przypadek- czytałem o historii omeg- dowiedziałem się o tej zdolności. Zacząłem się uczyć w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, ale pewnego dnia weszła do niego Lottie i stanęła jak wmurowana. To mnie upewniło, że to co pisali w tej książce było prawdą. Na długi czas zapomniałem o głosie omegi, bo nie chciałem, żeby ktokolwiek chciał się go nauczyć, gdyż mimo upływu lat, używanie go nadal jest karalne.

Dopiero dzisiaj go sobie przypomniałem, ale ta sytuacja tego wymagała, bo nikt nie spieszył się, żeby uspokoić dwie, groźne alfy. Co jeśli coś mi przez to zrobią?

-Co do cholery? Jak to zrobiłeś?- Zdenerwowany głos Harry'ego nie świadczy za dobrze o mojej przyszłości.

-Głos omegi...- Derek skąd ty o nim wiesz?

Wchodzimy do domu i się przemieniamy. Gwen przynosi nam jakieś ubrania Dereka, żebyśmy nie musieli zostawać nadzy. Jej alfa po tym prosi ją, żeby nas na chwilę zostawiła.

-Skąd ty się go nauczyłeś?- Derek jako pierwszy przerywa panującą ciszę.

-Ja go nie chciałem użyć. Po prostu bałem się, że coś wam się stanie.- Mój głos się trzęsie, pokazuje jak bardzo jestem słaby. Spuszczam wzrok, żeby nie musieć patrzeć na dwie złe alfy.

-Spokojnie, nic ci nie zrobię. Powiedz mi tylko skąd wiesz o jego istnieniu.

-Prze-epraszam, Derek, nie chciałem.

-Wiem, kochany, spokojnie. - Alfa przytula się delikatnie do moich pleców co mnie uspokaja.

-Kiedyś czytałem jakaś książkę o omegach i tam było napisane o nim.

-Kto cię go nauczył?

-Sam-sam się go nauczyłem. Nigdy go na nikim nie użyłem, to-to był pierwszy raz.

-O czym wy do cholery gadacie?!- Donośny głos Harry'ego przerwa naszą cichą rozmowę.

-Widzisz, szczeniaku, jakbyś był trochę starszy, wiedziałbyś, że istnieje takie coś jak głos omegi. Jest to coś w stylu głosu alfy, ale nasz głos umie uciszyć każdego wilka położonego niżej w hierarchii, a głos omegi umie tylko alfę.

-Jak...?

-Nie wiadomo o nim nic więcej, wszystkie informacje o nim zostały wymazane, po tym jak w latach dwudziestych XX wieku wprowadzili karę śmierci dla każdej omegi, która go użyje.

-Proszę, Derek, ja nie chciałem go użyć. Działałem pod wpływem chwili.

-Wiem, Louis. Nic ci za to nie zrobię. Masz niesamowitą moc, nie każda omega umiała się go nauczyć. Jesteś wyjątkowy.

Od autorki: Czemu sądzicie, że Gwen jest zła? :( (Nie, żebym ją lubiła, ale i tak nie chciałam robić z niej suki)

Co myślicie o decyzji Louisa z początku rozdziału?

Dziękuję za każdą gwiazdkę i każdy komentarz ❤️

Miłego wieczoru!
Dobranoc!

I See Fire // Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz