Rozdział siódmy

2.9K 224 20
                                    

Widzę biel. Bardzo jaskrawą biel. Próbuję zamknąć oczy, ale nie mogę, bo one już są zamknięte. Czy to tak wygląda koniec?

-Louis!

-Mama?

Nie widzę jej, ale słyszę jej głos.

-Tak, to ja. Podejdź do mnie, a coś ci pokażę.

W oddali widzę postać, to moja mama. Muszę się do niej dostać. Zaczynam biec i wyciągam przed siebie ręce.

-Szybciej Louis, nie mamy tyle czasu, a chyba nie chcemy, żeby twoja dusza odeszła już na zawsze.

Nie, to oczywiste, że nie chcę, żeby się tak stało, więc zaczynam szybciej poruszać nogami i już po chwili jestem koło mamy.

-Synku, muszę ci coś pokazać.

-Dobrze, chodźmy.

Kobieta chwyta mnie za rękę i już po dosłownie sekundzie jesteśmy na terytorium naszej watahy. Nie ma śladu po spaleniźnie, wszystko wygląda tak jak kiedyś. Czy Lottie zdążyła już wszystko odbudować?

-Louis, patrz tam.- Jay wskazuje na nasz dom.- Tam są wyprawiane twoje czwarte urodziny. Lott stoi obok ciebie, a Fizzy siedzi w wózku. Byłeś wtedy taki szczęśliwy, bo były to twoje pierwsze urodziny podczas, których nie byłam w ciąży. Tego dnia dowiedzieliśmy się, że jesteś omegą. Nigdy ci tego nie mówiliśmy, ale z początku nie widzieliśmy czy jesteś omegą czy betą, ale po tych urodzinach zacząłeś mieć ten słodki zapach omegi.

Patrzę na małego siebie. Nikt mnie nie widzi, gdy przechadzam się między biegającymi dziećmi. Jedno nawet biegnie prosto na mnie, ale nie zderzamy się, przebiega przeze mnie, lekko rozmazując przy tym moje nogi. Jestem duchem. Podchodzę do rodziców. Wyglądają tak młodo. Mają lekko ponad dwadzieścia lat, a już zdobyli tak dużą władzę. Nigdy nie zauważyłem tego jak musieli dużo poświęcić, żeby być w tym miejscu gdzie aktualnie są.

-Chodź synu. Musimy już iść dalej.

Ostatni raz patrzę na wszystkie młode wilkołaki i na siebie. Czułem się wtedy tak beztrosko. Nie było żadnych rywalizacji o alfę, żadnych kłopotów czy nieprzespanych nocy przez naukę. Całymi dniami mogliśmy się bawić i nie było między nami jakiejkolwiek niezgody. Dopiero z czasem każda omega starała się wyglądać jak najlepiej, żeby jak najszybciej znaleźć alfę, a każda alfa chciała „zdobyć" jak największą ilość omeg.

-Pospiesz się, bo nie zdążymy.

Chwytam Jay za rękę i teraz znajdujemy się w domu.

-To dzień twojej pierwszej gorączki. Miałeś wtedy dwanaście lat i nie za bardzo wiedziałeś co się z tobą dzieje. Poprosiłeś wtedy o pomoc Lottie, bo to do niej cię najbardziej ciągnęło.

-Bo była alfą.

-Właśnie, ale ona też nie wiedziała co ma robić, więc zawołała mnie. Wiesz jak było mi ciężko wytłumaczyć dwunastolatkowi jak się masturbować?

Przed sobą widzę zestresowaną mamę, która plącze się w słowach, a Młodemu Louisowi wcale nie jest do śmiechu, gdy jestem wręcz zmuszony opuścić spodnie przed mamą.

-Nie byliśmy przygotowani, że tak wcześnie dostaniesz gorączkę. Zazwyczaj omegi swoją pierwszą gorączkę dostają w swoje trzynaste lub nawet czternaste urodziny, a twoja zaczęła się trzy miesiące po dwunastych.

Młoda Jay zostawia Młodego Louisa samego w pokoju i zamyka przed nami drzwi. Nie chcę tak wchodzić. Nie chcę widzieć swojego zażenowanego wyrazu twarzy, gdy moja ręka jakby instynktownie porusza się po długości mojego „przyrządu do siusiania", który chwilę później wytryskuje jakąś białą, lepką mazią na mój lekko okrągły brzuszek. Pamiętam ten dzień aż za dobrze, bo wieczorem moja mama podrzuciła mi pod drzwi książkę o tytule „Pierwsza gorączka młodej omegi. Jak sobie ulżyć?". Wtedy byłem bardzo ciekawy, więc czytałem ją i praktykowałem na sobie odpowiednie podpunkty. To było naprawdę żenujące.

I See Fire // Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz