Dwadzieścia jeden lat. Gdybym mieszkał w Ameryce, to pewnie już leżałbym gdzieś pijany. Chociaż nie, mieszkam w Norwegii i niejednokrotnie mi się to przytrafiało. Urodziny były czymś, do czego miałem dość sceptyczne nastawienie. Bo przecież nic się nie zmieniało, prawda? Słońce świeci tak samo, jak zawsze, o ile jest nam to dane. Grawitacja wciąż działa, więc o co ten wielki hałas? No właśnie. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie przyznał, że lubię szum i zamieszanie wokół mojej osoby. Lubię być w centrum zainteresowania i się tego nie wstydzę. Dlatego dzisiaj wstałem wcześniej niż zwykle, niecierpliwe oczekując, aż mój telefon zacznie wibrować od natłoku wiadomości. Pierwszy był William i wcale mnie to nie dziwi. Chociaż w tym roku Eva go uprzedziła, bo jej wpis na instagramie sprawił, że chociaż jestem dorosłym facetem, zachciało mi się płakać. Następna była ciotka Agnes, która od pięciu lat myśli, że kończę dziewiętnaście lat i kompletnie nie wiem dlaczego. Potem był tata, który oprócz życzeń napisał, że prezent dostanę w weekend, a mama zadzwoni później, bo na razie jest rozchwiana emocjonalnie. Eva wstała dwie godziny później i przywitała mnie pocałunkiem, który stał się już naszą tradycją. I chociaż szła do szkoły i tak zrobiła mi śniadanie, które przyniosła mi do łóżka. I to nie dlatego, że mam urodziny a dlatego, że jestem połamaną kaleką. Myślałem, że do urodzin uda pozbyć mi się gipsu, chociażby z nogi, ale lekarz stwierdził, że cztery tygodnie to trochę za mało i mam jeszcze wytrzymać te czternaście dni. Łatwo mu mówić, to nie on zachowuje się jak małe, upierdliwe dziecko, bo nie potrafi się wysikać w spokoju. Ubrałem się w swoje ulubione czarne spodnie i koszulkę w tym samym kolorze. Nie byłem idiotą i wiedziałem, że albo Eva, albo William coś przygotowali. William był podejrzanie cichy, a Eva mimo wszystko nie była aż tak dobrą aktorką. Ale nie chciałem psuć niespodzianki, a co najważniejsze, im zabawy więc grzecznie siedziałem w swoim salonie i czekałem na jakikolwiek znak. Gorzej, jeśli żadne z nich nic nie zrobiło, a ja siedzę jak kretyn sam w swoje urodziny. Kurwa, to byłby numer. Parskam pod nosem i żałuję, że przestałem palić. Teraz jest idealna chwila, by odpalić papierosa i na moment wyrwać się z rzeczywistości. Kusi, cholernie kusi, przez co powoli wstaję i kuśtykam do sypialni, gdzie w szufladzie, w której trzymam skarpety, mam schowaną paczkę na czarną godzinę. Sprytnie wpakowałem ją do jednej ze skarpet, przez co czuję się jak dziecko, które ma jakieś sekrety. Otwieram półkę i szukam tego, co schowałem i gdy już mam paczkę w rękach i uśmiecham się jak debil, powoli ją otwieram i zamiast papierosów znajduję lekko wygniecione zdjęcie Evy, na którym przebiegle się uśmiecha. Kręcę z niedowierzaniem głową i wybucham śmiechem. Przebiegła mała kocica. Siadam na łóżku i dochodzi do mnie, że w sumie, to jestem zmęczony. Ostatnio strasznie źle sypiam, o ile snem można nazwać zmrużenie oka na piętnaście minut, a w przypływie szaleństwa godzinę. Dlatego też kładę się na wygodnym materacu, który przykryty jest kołdrą, idealnie pachnącą Evą. Zamykam oczy i wyobrażam sobie to, co jeszcze przede mną.
- O siedemnastej mamy być u twoich rodziców – słyszę niewyraźni krzyk z łazienki.
- Dobrze, dobrze – mówię pod nosem, siłując się z krawatem, którego nie potrafię zawiązać.
Wparuję się w kołyskę, która stoi obok naszego łóżka i uśmiecham się do siebie. Podchodzę do niej i ku mojemu zaskoczeniu, nie ma tam naszego syna. Marszczę czoło, ale przypominam sobie, że dzisiaj William i Noora wzięli go do siebie.
- Pomożesz mi zapiąć sukienkę? - Słyszę za sobą kusicielski szept.
- Pewnie skarbie – uśmiecham się do siebie i powoli odwracam. Gdy widzę kto przede mną stoi, czuję, że robi mi się słabo. - Emma? Co do kurwy? - Wpatruję się w nią z niedowierzaniem, a ona tylko kręci głową.
CZYTASZ
CHRISTOFFER | 7 SEZON SKAM PART II |
FanfictionWszyscy chcielibyśmy, żeby świat był lepszy, ale nigdy nie będzie lepszy dla wszystkich. Nie mamy wpływu na całą ludzkość. Na ich życie i wybory, ale wciąż możemy ukształtować naszą przyszłość. Dlatego zrobię wszystko, by nasz świat był najlepszym z...