Gdy ją zobaczyłam, podbiegłam do niej od razu..
- Hejka. Co tam? - Spytałam ironicznie
- Oo Kayla.. świetnie, a tam? - Spytała sztucznie się szczerząc
- Widzę twoją mordę, więc nie najlepiej.. co tu robisz?
- Mój kochany Johnny mnie zaprosił... a co ty? Myślałam, że nie zaprasza takich pustaków jak ty..
- Yy.. No sory, ale ja nie zostawiłam przyjaciółki dla chłopaka.. Mercy! Kurwa znamy się całe życie, a ty nagle wywijasz taki numer?!
- Ale Johnny od początku był mój, a ty się wtrąciłaś i mi go zabierasz!
- Co?! Mówiłaś, że mogę go kochać, mimo że Ci się podoba.. nigdy bym Ci go nie zabrała, gdybym wiedziała.. ale dobrze idź sobie do Johnnego, w końcu on ważniejszy niż własna przyjaciółka..
- Kayla, czekaj.. - Mówiła, ale nie słuchałam i poszłam szukać Johnnego
Nigdzie nie mogłam go znaleść.. ale jak w końcu znalazłam, gadał z Mercy, więc stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać i poszłam szukać Lauren.
- O Hej Lauren.. wiesz co ja idę do sklepu.. przekaż to Johnnemu jak coś.
- Hej Kayla! Okey, w ogóle wiedziałaś, że będzie tu Mercy?
- Nie.. Jestem w szoku.. a ty?
- Też! Nie wiem kto ją zaprosił, ale ja jej tu nie chciałam.
- Johnny ją zaprosił - Powiedziałam ze smutkiem
- Co?! Zabiję!
- Ta.. lecę, nie mam zamiaru tego dłużej oglądać..
- Ale wrócisz? - Spytała z nadzieją
- Może.. - Powiedziałam, po czym wyszłam..
***
Podczas gdy szłam po sklepie, zauważyłam że jakiś podejrzany typ za mną idzie.. trochę się wystraszyłam.. on chyba mnie śledził.... postanowiłam wyjść ze sklepu i wracać na tą durną imprezę... ale gdy już wyszłam, przed wyjściem ten typ chwycił mnie za rękę i zaczął coś mówić..
- Będziesz moją niewolnicą
- Yy.. chyba cię popierdoliło.
- Taka młoda i już przeklina? Będziesz i koniec.
- Odwal się ode mnie!
- Nie.. - Powiedział, po czym chwycił moją drugą rękę tak, że nie mogłam się ruszyć.. był silny...
- POMOCY!!! - Zaczęłam się drzeć, mając nadzieję że ktoś mnie usłyszy..
- Nikt ci nie pomoże..
Chciał mnie już zacząć bić, jednak zza sklepu przybiegł William, walnął go pięścią w ryj, po czym chwycił mnie za rękę i uciekliśmy.. Byłam w szoku.. on uratował mi życie.. Biegliśmy w kierunku domu Orlando, jednak zatrzymaliśmy się w połowie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Uratowałeś mi życie! Dziękuje! - Powiedziałam ze łzami w oczach
- Na szczęście usłyszałem twój krzyk.. nie płacz
- Ale przecież.. przecież byłeś na imprezie Johnnego..
- Byłem.. ale była tam Mercy.. nie mogłem dłużej tam być.
- Ty też jej nienawidzisz?
- A jak tu ją lubić? Zrobiła Ci coś takiego.. a w dodatku teraz Johnny się z nią pogodził..
CZYTASZ
Ona, czy ja? | Johnny Orlando
FanfictionZawsze byłam zwykłą dziewczyną, miałam przyjaciół, żaden chłopak mnie nie chciał, kochałam śpiewać i tańczyć, muzyka była moim życiem.. i wciąż jest, ale pewnego dnia moje życie się zmieniło.. Czemu? dowiecie się czytając.