Rozdział 4

391 15 5
                                    

Z Mercy gadałam 4 godziny, zrobiłyśmy sobie też kawę. Była pod wrażeniem. Zazdrościła, bo w końcu gadałam z jej idolem, jednak dla mnie jest to po prostu sławna osoba, ale trzeba przyznać ... jest fajny. Bardzo. Ale nie, nie zakochałam się w nim, po prostu jest fajny. 

Była już 1:40, stwierdziłyśmy że już się położymy, jednak okazało się, że dałam dziś kołdrę do prania i nie mamy pod czym spać, a więc szukałam czegoś, czym mogłybyśmy się przykryć, mimo że było ciepło. Po 30 minutach szukania, znalazłam koc. 

- Która godzina? - Spytałam

- 2:10.. - Odpowiedziała Mercy.

- Dobra, zgaś światło, nie chciałabym obudzić mamy.

- Przecież masz białe drzwi, nie zobaczy.

- No może i nie, ale na dole będzie przeświecać.

- Walić.

- Ej w sumie to nie chce mi się spać.

- Haha, no mi też.. nienawidzę spać!

- No nieźle. Ja tam lubię, ale dziś wyjątkowo nie chce.

- Ej nie..

- Co?

- Nie wierzę hahah..

- w co?

- Zapomniałam!

- O czym?!

- Bo umówiłam się z Johnnym i ..

- Znów? Haha widzę, że się polubiliście.. - Przerwała mi.

- Tak, ale nie myśl sobie tylko się polubiliśmy.

- Dobra dokończ.

- No i.. zapomnieliśmy powiedzieć gdzie .

- Jak?

- No zapomnieliśmy powiedzieć w jakim miejscu no i ja nie wiem!

- A on wie? Sądzę, że też nie.. pisz!

- Ale jest 2 rano, napewno śpi!

- I co z tego?!

- Yy, może to że nie będę go budzić!

- Powinien wstawać.

- Po co ma wstawać o tej porze?

- No wiesz.. taka gwiazda jak on powinna się szykować co najmniej 10 godzin na randkę!

- Haha, przesadzasz. Aż tyle to nie.. może z 3, poza tym.. TO NIE RANDKA! Ile razy mam to jeszcze mówić?

- Tyle, aż w końcu stwierdzisz, że to jednak randka.

- Oh, ale nigdy do tego nie dojdzie! Powiedz mi lepiej co mam założyć..

- Na randkę?

- Na spotkanie z Johnnym.

- No to może załóż spodnie, czarne z wysokim stanem, vansy (idk jak się to odmienia - Autorka) Old Skool, cropp top i bomberkę.

- Jaki kolor tej bomberki?

- A jakie masz? 

- Różową, zieloną i bordową.

- Bordową. Po co Ci aż tyle ich?

- A nie wiem, jakoś lubię.

- Okey, no to pisz do Johnnego.

- Jest 2:45!

- Widzisz, ze mną czas szybko leci. Pisz!

- Czemu nie później?

- Bo zapomnisz! Pisz!

Ona, czy ja? | Johnny OrlandoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz