Rozdział 17

225 11 0
                                    

Po tym, jak John prawie dostał zawału, pobiegł na górę, a za nim ja i William. Nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu serio. Gdy wszedł do pokoju Lauren, Kenz i Lau zaczęły się śmiać na cały dom, oczywiście ja z Willem też.. a Johnny.. nie wiedział co się dzieję i prawie depresji dostał...

- Spoko Johnny, masz jeszcze mnie!! - Krzyknęłam, prawie dusząc się ze śmiechu

- Ty zawsze number 1, ale myślałem, że serio ściągnęliście tutaj Kylie. Ale dobra nie ważne! Przez was już się soków nie napijemy.

Słodko...

- To ty poszedłeś po jakieś soki? - Spytała Lauren śmiejąc się 

- Tak, które teraz leżą wylane w salonie.. - Zaśmiał się 

- Że co?! - Spytała Kenz śmiejąc się i pobiegła to zobaczyć

Gdy to wszyscy zobaczyliśmy, nie mogliśmy wytrzymać. No sory, ale nasza ekipa normalna nie jest. Soki na podłodze.. wylane! A to wszystko przez ten durny kawał.. no cóż, przynajmniej było śmiesznie.. i ogólnie to jest podwójna beka.. 

- Johnny, ty to jesteś mistrzem. Teraz zamawiaj te soki! - Powiedziałam

- Da się je zamówić? - Spytał

- Nie wiadomo.. ale ty to zrobisz. A my idziemy i jak wrócimy, to soki mają już tu być. - Zagroziłam i poszłam, a Will Kenz i Lau za mną. Oczywiście była to beka i idk czy uwierzył, ale w sumie to chce te soki widzieć.

Poszliśmy wszyscy do parku, śmiejąc się z Johnnego, który pewnie gnił sobie w domu i przeglądał insta Jennerki. Nudne zajęcie, ja to samo robię co noc z Williamem, ale on jest ciekawy, nie to co Jenner.

- Biedny Johnny, teraz pewnie się nudzi bez nas. - Zaśmiałam się

- Ojej, no. Ale zasłużyło mu się! Wy do siebie pasujecie i musicie być razem i żadna Jenner tego nie popsuje! - Stwierdziła Lauren

- No dokładnie. - Powiedziała Mack

I chyba coś właśnie do mnie dotarło...

- I kiedy do niego wracamy? - Spytał Will

- Jakoś... hmm.. nigdy! haha - Zaśmiałam się - A tak serio to jakoś za 2h.

*1,5h później*

16:34

Ogólnie to przez całą drogę chodziliśmy i opowiadaliśmy stare historie z naszego życia i gadaliśmy o różnych rzeczach. 

- Chyba pora już do niego wracać, przecież on się tam zanudzi! - Zaśmiał się Will

Kocham jego śmiech..

O czym ja myślę?!

- Haha, no raczej. I tak dziś u Orlando śpimy z Kenz. - Powiedziałam

- Uu, to szykuje się impreza. Uwielbiam Was. - Stwierdził

- No my Ciebie też. - Powiedziała Lauren

- Dobra gramy w Kiss Marry Kill. Dajecie, Will dla Ciebie Meika, Kylie i Camila Cabello

- Ahaha, jezu no kill Kylie.. a no z żadną bym się nie ożenił.. ale jak już to kiss Meika, ale nie ożenie się z Camilą zapomnij.

- Haha, no ok. Kayla : William, Johnny, Ross Lynch

- Omg, ciężki wybór. Marry Johnny, Kiss.. William, Kill Ross.

- Haha Kayla chciałabyś pocałować Willa? - Spytała Lauren, patrząc na mnie podejrzliwie.

- A no.. to lepsze niż Ross.

- A teraz dla Ciebie Lau, Johnny, William, Shawn

- O jezu wiadomo. Marry Shawn, Kiss Will, Kill Johnny!

- Ahaha, chcesz zabić brata? - Spytał William

- No wiesz.. to lepsze niż całowanie go.

-  i ślub! - Zaśmiałam się

- Ślub jeszcze gorszy.. - Powiedziała

- Poza tym Johnny jest Kayli, więc Lauren i tak byś nie miała szans. - Zaśmiała się Kenz

- Ahaha, weź to mój brat..

- Hahaha, wracajmy już. - Stwierdziłam

****** 

Po 20 minutach byliśmy już pod domem, dzwoniliśmy, pukaliśmy.. ale nikt nie otwierał...

----------------------------------------------------------------------------------

Sory, że takie krótkie i nudne. W następnych będzie się więcej działo i w ogóle będzie super.

Ona, czy ja? | Johnny OrlandoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz