Po tym, jak John prawie dostał zawału, pobiegł na górę, a za nim ja i William. Nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu serio. Gdy wszedł do pokoju Lauren, Kenz i Lau zaczęły się śmiać na cały dom, oczywiście ja z Willem też.. a Johnny.. nie wiedział co się dzieję i prawie depresji dostał...
- Spoko Johnny, masz jeszcze mnie!! - Krzyknęłam, prawie dusząc się ze śmiechu
- Ty zawsze number 1, ale myślałem, że serio ściągnęliście tutaj Kylie. Ale dobra nie ważne! Przez was już się soków nie napijemy.
Słodko...
- To ty poszedłeś po jakieś soki? - Spytała Lauren śmiejąc się
- Tak, które teraz leżą wylane w salonie.. - Zaśmiał się
- Że co?! - Spytała Kenz śmiejąc się i pobiegła to zobaczyć
Gdy to wszyscy zobaczyliśmy, nie mogliśmy wytrzymać. No sory, ale nasza ekipa normalna nie jest. Soki na podłodze.. wylane! A to wszystko przez ten durny kawał.. no cóż, przynajmniej było śmiesznie.. i ogólnie to jest podwójna beka..
- Johnny, ty to jesteś mistrzem. Teraz zamawiaj te soki! - Powiedziałam
- Da się je zamówić? - Spytał
- Nie wiadomo.. ale ty to zrobisz. A my idziemy i jak wrócimy, to soki mają już tu być. - Zagroziłam i poszłam, a Will Kenz i Lau za mną. Oczywiście była to beka i idk czy uwierzył, ale w sumie to chce te soki widzieć.
Poszliśmy wszyscy do parku, śmiejąc się z Johnnego, który pewnie gnił sobie w domu i przeglądał insta Jennerki. Nudne zajęcie, ja to samo robię co noc z Williamem, ale on jest ciekawy, nie to co Jenner.
- Biedny Johnny, teraz pewnie się nudzi bez nas. - Zaśmiałam się
- Ojej, no. Ale zasłużyło mu się! Wy do siebie pasujecie i musicie być razem i żadna Jenner tego nie popsuje! - Stwierdziła Lauren
- No dokładnie. - Powiedziała Mack
I chyba coś właśnie do mnie dotarło...
- I kiedy do niego wracamy? - Spytał Will
- Jakoś... hmm.. nigdy! haha - Zaśmiałam się - A tak serio to jakoś za 2h.
*1,5h później*
16:34
Ogólnie to przez całą drogę chodziliśmy i opowiadaliśmy stare historie z naszego życia i gadaliśmy o różnych rzeczach.
- Chyba pora już do niego wracać, przecież on się tam zanudzi! - Zaśmiał się Will
Kocham jego śmiech..
O czym ja myślę?!
- Haha, no raczej. I tak dziś u Orlando śpimy z Kenz. - Powiedziałam
- Uu, to szykuje się impreza. Uwielbiam Was. - Stwierdził
- No my Ciebie też. - Powiedziała Lauren
- Dobra gramy w Kiss Marry Kill. Dajecie, Will dla Ciebie Meika, Kylie i Camila Cabello
- Ahaha, jezu no kill Kylie.. a no z żadną bym się nie ożenił.. ale jak już to kiss Meika, ale nie ożenie się z Camilą zapomnij.
- Haha, no ok. Kayla : William, Johnny, Ross Lynch
- Omg, ciężki wybór. Marry Johnny, Kiss.. William, Kill Ross.
- Haha Kayla chciałabyś pocałować Willa? - Spytała Lauren, patrząc na mnie podejrzliwie.
- A no.. to lepsze niż Ross.
- A teraz dla Ciebie Lau, Johnny, William, Shawn
- O jezu wiadomo. Marry Shawn, Kiss Will, Kill Johnny!
- Ahaha, chcesz zabić brata? - Spytał William
- No wiesz.. to lepsze niż całowanie go.
- i ślub! - Zaśmiałam się
- Ślub jeszcze gorszy.. - Powiedziała
- Poza tym Johnny jest Kayli, więc Lauren i tak byś nie miała szans. - Zaśmiała się Kenz
- Ahaha, weź to mój brat..
- Hahaha, wracajmy już. - Stwierdziłam
******
Po 20 minutach byliśmy już pod domem, dzwoniliśmy, pukaliśmy.. ale nikt nie otwierał...
----------------------------------------------------------------------------------
Sory, że takie krótkie i nudne. W następnych będzie się więcej działo i w ogóle będzie super.
CZYTASZ
Ona, czy ja? | Johnny Orlando
FanficZawsze byłam zwykłą dziewczyną, miałam przyjaciół, żaden chłopak mnie nie chciał, kochałam śpiewać i tańczyć, muzyka była moim życiem.. i wciąż jest, ale pewnego dnia moje życie się zmieniło.. Czemu? dowiecie się czytając.