02

1.2K 55 0
                                    

Przycisnął nóż tak mocno do powierzchni stołu, że rączka pękła mu w pięści. Na początku wszystko wyszło tak dobrze!  Ubbe w końcu spadł na tyle, by zgodził się pomóc w pokonaniu tego uzurpatora Lagerthy, ale WTEDY, oto i on: wielki brat Bjorn postanowił wrócić do domu z wyprawy i zrujnować wszystko!

-Pierdolić!- wrzasnął, odrzucając nóż. Przycisnął dłonie do czoła i odetchnął głęboko.

-Wszystko jest dobrze- zapewnił siebie. Jutro będzie inny dzień, pomyślał.

Drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł jeden z jego braci.

-Łup z nalotu jest usuwany z łodzi - powiedział Sigurd.

-Ubbe chce wiedzieć, czy chcesz to zobaczyć.

-I dlaczego cię wysłał?

- Ponieważ jest sprytny i okazuje mu szacunek do Bjorna Żelaznobokiego, to chcesz przyjść, czy nie?- zapytał, z rękoma złożonymi przed klatką piersiową.

-Nie sądzę

- Dobrze, kontynuuj knowanie śmierci Lagerthy, zobaczmy, jak daleko może iść Ivar Bezkości Wszyscy bardzo chcemy zobaczyć, jakie inne plany poniesiesz w następnej kolejności.- Sigurd zamknął drzwi, widząc twarz swojego brata, rażącego jak głodny lew górski.

Ivar nie mógł sobie przypomnieć, kiedy dokładnie zaczął myśleć o zabiciu Sigurda, ale teraz to była ciągła myśl. Może nawet większa niż zabicie Lagerthy ... Jak mógł nie chcieć ujrzeć śmierci pomszczenia swojej matki ? Prawdę mówiąc, znali ją lepiej i dłużej niż ich ojciec, a mimo to jej śmierć przeszła niezauważona przez większość miasta, w tym większość jej dzieci. Chwilowe pragnienie Ubbe, by zobaczyć, jak obecna królowa umarła, była prowadzona przez logikę: zabiłeś moją matkę, więc zabiję cię. Pewnego dnia. Bez pośpiechu i bez prawdziwego pragnienia. Sigurd po prostu nie dbał o to, a ich pozostały brat, Hvitserk, również się tym nie przejmował. Czy ich nie wychowała? To prawda, trzeba przyznać, że ich matka zawsze zwracała szczególną uwagę na Ivara, ze względu na jego stan, i prawdą było również, że po jej ostatnim spotkaniu z Wędrowcem nigdy nie była taka sama, ale nadal. Niosła je wszystkie w brzuchu. Karmiła je wszystkie piersiami. Kochała je najlepiej, jak mogła. "Będziesz pomszczona, matko, może nie dzisiaj, ani jutro, ale pewnego dnia spojrzysz na ciało Lagerthy i się uśmiechniesz."

Więźniowie zostali pociągnięci do miasta jak muły. Na rynku mężczyźni, kobiety i dzieci zostali rozdzieleni, a widok tego wszystkiego sprawił, że serce dziewczyny zaczęło boleć ze smutku. Matki trzymały się swoich dzieci i oddzielały się od nich od tyłu. Dzieci wrzucano do klatek, jakby były owcami, czekając na swoją kolej na platformie. Mężczyźni zostali sprzedani najpierw, a potem kobiety.

Tam w tłumie ujrzała piękną kobietę, a za nią inne kobiety w zbroi i trzymające tarcze za boki, patrząc tylko na towary z rynku i dokonując wyborów. Minęła dziewczynę, nie rzucając na nią drugiego spojrzenia, ale można było powiedzieć, że kupcy dali jej wszystko, o co poprosiła, gdy zaczęli szybko wypuszczać swoje oferty. Był tam również blondyn z łodzi, nie kupujący niczego, tylko patrzący, gdy przechodził obok pięknej kobiety. Za nim podążała niewielka grupa młodych mężczyzn, z których dwóch nie widziała w łodzi. Ich oczy zastanawiały się nad ciałami kobiet i znała dokładnie tego rodzaju niewolników, których szukali, nawet jeśli jeden z nich trzymał kurczowo młodą dziewczynę pod pachą jak głodny pies na soczystej szynki.

Słońce przesuwało się po niebie i w końcu było oczywiste, że nikt jej nie kupi. Niektóre inne kobiety zostały sprzedane, ale była mała grupa, która została odłożona na bok.

Dziewczyna miała nadzieję, że zostaną skazani na śmierć na tyle szybko, by zakończyć ten koszmar (zamiast zostać zabranym do innego miejsca, aby cała aukcja zaczęła się od początku), dopóki kupiec nie wziął jej pod ramię i nie odciągnął od grupy. Nie potrafiła powiedzieć, czy czuła się bardziej przygnębiona, niż kobiety za nią, ale wciąż jeszcze raz spojrzała na twarze sąsiadów, których już nigdy nie widziała.

Została przekazana jednemu z mężczyzn, z którymi wcześniej widziała blondynkę. Miał krótkie włosy i czystą twarz z brodą i wąsami. Błękit w jego oczach był prawie biały obok reszty oka, a jego skóra była tak blada, że ​​przypominała jej wełnę.
"Czy to jest to, do czego zostałam zredukowana?" pomyślała, gdy ten wręczył handlarzowi kilka monet i mocno złapał ją za ręce.

Podjechał do domu w centrum miasta, prawdopodobnie największego z nich. Pośród wszystkich futer, tarcz i broni w ścianach i na słupach znajdował się stół, pośrodku w pobliżu paleniska, w którym siedzieli trzej młodzieńcy i pili

-Och, czy to nasza nowa zabawka?

-Nie, ona jest niewolnicą, ale nie sądzę, żeby mówiła w naszym języku, nie odpowiedziała nic do słów, które powiedziałem- odpowiedział Ubbe. Przycisnął ją do siedzenia i przytrzymał w miejscu za ramiona.

Spojrzała na ich twarze: jedną, którą widziała w łodzi. Ten, który ją kupił, a drugi, najmłodszy najwyraźniej, był wcześniej na rynku. Ale ostatnia, ta, której nie widziała na łodzi ani od kiedy wysiadła z łodzi. Zapamiętałaby go, gdyby widziała.

-Nie widzę, jak ona nie jest zabawką, jeśli jest niewolnicą.

Hvitserk wyciągnął do niej rękę i złapał kosmyk kruczoczarnych włosów.

-Pamiętaj. Ona naprawdę nie musi mówić w naszym języku, aby robić to, co mam na myśli.

- Jak ona będzie wypełniać rozkazy, jeśli ich nie dostanie, mój drogi bracie?

-To prostsze niż myślisz, Ivar - odpowiedział. Hvitserk spróbował dotknąć jej twarzy, ale odsunęła się, nawet jeśli Ubbe nadal trzymał ją w miejscu.

-Jakby wiedział cokolwiek o kobietach

Ivar spojrzał na Sigurda zabójczym spojrzeniem, a nie było to czymś niezwykłym, ale dobrze wiadomo, że nie drwi z Bezkości gdy trzyma coś w swoich rękach. Ubbe wiedział bardzo dobrze, że jego mały brat Ivar miał niesamowitą wyobraźnię, by prawie wszystko zmienić w broń.

- Wystarczy, Sigurd, jest późno, a ta będzie wymagała dużo pracy, nazwijmy to nocą, a jutro zagram z nią grę z odgadywania.

-Wzywam pierwszą rundę!

Ubbe zachichotał, gdy odciągnął dziewczynę w kąt, gdzie przywiązał ją do słupa. Świetnie, pomyślała, wracając do tego samego badziewia, co w łodzi. Usiadła na ziemi, gdy mężczyźni skończyli to, co pili i zostawili. Ku jej zaskoczeniu mężczyzna z bladoniebieskimi oczami  odszedł ze stołu i poczołgał się daleko, obok tego, który ją kupił, gdy szeptali. Jego nogi były w bezruchu za plecami, robiąc hałas, gdy się poruszał. Pozostała dwójka odeszła od stołu trochę później i to ją martwiło. Oboje mieli żółte włosy, jeden na ramieniu, a drugi nieco bliżej jego górnej części pleców. Patrzyli na nią przez najdłuższy czas i nienawidziła każdej minuty, wiedząc, że jej koszula nie pomaga w jej sprawie. Rozmawiali, żartowali i śmiali się, a potem odeszli; w końcu została sama.

Teraz albo nigdy.

******
Również poprawiony

The Beauty and BonelessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz