Miałam bardzo niespokojną noc. Śniły mi się dziwne rzeczy. Jacyś straszni ludzie, wyglądający jak zombie i moja matka w ich postaci. Obudziłam się o pierwszej w nocy, a przez to, że nie mogłam zasnąć, poszłam na wieżę posiedzieć. Myślałam, że znajdę tam upragniony spokój, jednak się myliłam. Po jakiś pięciu minutach okropnie zaczęła boleć mnie głowa. Wróciłam więc do pokoju i siedziałam na łóżku obok śpiącego Newt'a, zwijając się z bólu. Dopiero po trzech godzinach udało mi się zasnąć. To przez to jestem dziś tak okropnie nie wyspana. Siedzę pod moim ukochanym drzewem i staram się nie myśleć o moim dzisiejszym koszmarze. Ten sen naprawdę był przerażający. Normalnie pomyślałabym, że to tylko zwykły zły sen, ale czemu znalazła się w nim moja matka? I to, jako ten "żylasty" potwór. Pamiętam, że mowiła do mnie coś niezrozumiałego. Dało się usłyszeć tylko pojedyncze słowa.
Dreszcz...
Dobry...
Program...
Klucz...Właśnie. O co chodziło jej z tym kluczem? I co to jest "dreszcz"? Jaki znowu program? Miałam mętlik w głowie. Na chwilę przymknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, ktoś zasłonił mi widok. Popatrzyłam w górę. Tym kimś okazał się być Alby. Nie wiem, czego on ode mnie chce.
- Co jest? - zapytałam patrząc na niego zmęczonym wzrokiem. Ta noc mnie wykończyła.
- No świeżyno. Dziś zaczynasz praktyki - odpowiedział znudzony.
- Ogay, ustalmy coś - zaczęłam z zaciętą miną - Po pierwsze, nie jestem świeżyną i to, że nie podoba mi się to przezwisko powinien opanować już każdy. Jeśli tego nie rozumiesz, nie zwracaj się do mnie wogóle - wysyczałam, a on jedynie zjechał mnie kpiącym spojrzeniem i prychnął pod nosem. Ogay, wkurzyłam się. Za kogo on się ma? I tu już nie mówię o tym, że jest tu przywódcą. Jeśli dalej będzie mnie tak traktował, nie dostosuje się do jego pieprzonych zasad. Ja swoje też mam.
- Dziewczynko - zaczął z politowaniem - Co ty możesz, powiedz mi. Zabronisz mi tak mówić? - co za zjeb - Ja mogę wszystko, Ty nie możesz nic bez mojej zgody - ło, ło, łoo. Chyba się troszkę chłopaczyna zagalopował.
- Sranie w banie - udałam rozbawioną - Żebyś się chłopcze nie przeliczył - uśmiechnęłam się złowrogo. Widziałam wrzącą w nim złość. Z jednej strony ucieszyłam się. Przynajmniej wie, że nie może mną pomiatać. Ale z drugiej strony...
Mam przejebane.
- Nic nie mów, Alby. Dowiem się od Newt'a - wraz z moimi słowami, wściekły chłopak odwrócił się i odszedł. Uff, już myślałam, że posiedzę z tydzień w ciapie za brak szacunku do przywódcy, ale jak już mówiłam, ja również mam swoje zasady. Jedną z nich jest brak szacunku do osób, które nie szanują mnie. I bardzo ją sobie cenię.
...
Ustaliłam z Newt'em, że praktyki zacznę jutro. Wytłumaczył mi też na czym będą one polegać. Z racji tego, że jestem osobą bardzo niekumatą, zrozumiałam tylko połowę. Ale ważne, że cokolwiek, nie? Wiem napewno kilka rzeczy. Między innymi, że na tysiąc procent, nie będę sprzątać obsranych kibli po chłopakach, ani zakopywać nieboszczyków. Reszty stanowisk mogę spróbować. Może nie będzie aż tak źle. Ogay. Słyszę jak Patelniak krzyczy, lecz nie powiedziałabym, że jest to krzyk. To przypomina raczej okres godowy łosia. Wracając, Patelniak krzyczy o porze obiadowej, która tak swoją drogą, właśnie się zaczęła. Wstałam szybko i ruszyłam w stronę prowizorycznej jadalni. Musiałam się pośpieszyć, bo byłam dosyć blisko królestwa Siggiego, a już widziałam jak wszystkie zwierzęta biegną w stronę stołówki. Teraz to naprawdę dodałam gazu. Udało się, byłam pierwsza, a to znaczy, że tym razem zabraknie nie dla mnie, lecz dla jakiegoś innego biedaka. Tak, tak ostatnio to dla mnie nie starczyło, ale naszczęście Newt był tak miły i podzielił się swoją porcją. Tutaj opiekunowie zawsze dostają większe porcje jedzenia. Tak zarządził sobie buc Alby, ponieważ uważa, że są ważniejsi. Zaraz będą także grubsi. Ja osobiście uważam, że to mega niesprawiedliwe i wcale nie sądzę, że zwykli streferzy, w tym ja, są "mniej" ważni. Ale nie zamierzam nic z tym robić. Ktoś inny nie może? Ja już wystarczająco podpadłam Albiemu. Ale szczerze, nie żałuję.
CZYTASZ
Last Hope
Teen Fiction,,Jeśli się nie boisz, nie jesteś człowiekiem" *Opowiadanie inspirowane filmem "The Maze Runner"* © Plampela; 2018/2019