Rozdział 14

341 19 6
                                    

Nie miałam już siły płakać. Nie miałam czym. To wszystko zbyt bardzo wpłynęło na moją psychikę. Nie potrafię sobie poradzić z moim zasranym i szczerze popieprzonym życiem. O ile zaczyna mi się cokolwiek układać, o tyle zaraz znów się wali. Jeszcze parę dni temu było tak dobrze, że prawie zapomniałam o problemach tego posranego świata.

Kurwa, dlaczego ja? Dlaczego nie jakaś inna, niczego nieświadoma dziewczyna?

Gdyby nie ten cały syf, nie płakałabym aż tak z powodu głupiego zachowania Hayden'a czy wysrania za mury chłopaka, którego praktycznie nie znam, bo tak naprawdę od początku jest mi obcy, tak jak każdy tutaj. I nawet, czy kiedykolwiek znałam się z kimś lub byłam z kimkolwiek stąd spokrewniona, nie pamiętam tego i nie czuję z nimi żadnej głębszej więzi.

To przytłaczające. Za bardzo przytłaczające.

Jednak wciąż jakaś część mnie wie, że jesteśmy rodziną. Może i niebiologiczną, ale rodziną. Wpajam sobie to ciągle do głowy i chyba wreszcie zrozumiałam tak naprawdę znaczenie tych słów. Albo chociaż po części. Nie pamiętam, jak to jest mieć mamę, tatę, brata czy siostrę, co tym bardziej utrudnia mi pojęcie tych słów. Ale staram się. Staram się najbardziej jak mogę, by choć trochę poczuć, że jesteśmy w tym gównie razem.

I tak, możliwe, że użalam się nad sobą i swoim nędznym istnieniem, ale nie potrafię inaczej. Wiedza, że mój wróg za parę godzin zniknie z mojego życia powinna mnie choć w małym calu uspokajać. Jednak tak nie jest. Nie jest tak ani trochę. Próbowałam, próbowałam się z tym pogodzić, ale szlag by trafił tą moją cholerną osobowość.

Jeszcze dołożyć do tego harmideru zielonookiego blondyna, który pojawił się w moim życiu przez przypadek. Gdyby nie ten cały wypadek, pewnie nie spotkałabym go wcale. I coraz częściej zaczynam zastanawiać się, czy poznanie go było błędem, czy też przeciwnie. Ten idealny pod każdym względem chłopak zawładnął moim umysłem już dosyć dawno temu. I szczerze, nadal nie potrafię ocenić, jakie żywię do niego uczucie. Bo pewne jest, że jakieś zaistniało. Ten pocałunek, który zniszczył między nami wiele... Cholera. Dlaczego do tego dopuściłam? Gdybym wtedy zareagowała może nic by się szczególnego nie stało, a między nami nadal byłoby tak, jak raptem parę dni wcześniej.

Czy naprawdę uczucia niszczą tutaj wszystko? Czy stwórcy tego właśnie chcą, abyśmy byli wypranymi z wszelkich uczuć wrakami człowieka? Na to też mają wpływ? Czy to poprostu my nie potrafimy poradzić sobie z durnymi problemami nastolatków.

Dosyć. Koniec tego rozmyślania, od którego zresztą już dawno boli mnie głowa.

Podnosząc się z podłogi, na której przesiedziałam pół nieprzespanej nocy, strzepałam niewidzialny kurz i szarpnęłam za klamkę drewnianych drzwi. Na dworze było jeszcze ciemno. Nie miałam pojęcia, która może być teraz godzina, ale obstawiałam czwartą nad ranem. Gdy wyłoniłam się z wnętrza chatki, poczułam lekki chłód na całym swoim ciele, ale nie przeszkadzało mi to. Właśnie takie powietrze lubiłam najbardziej. Najłatwiej mi się wtedy oddychało, z czym zresztą miałam coraz większy problem. Zarzuciłam na siebie szarą bluzę, którą wcześniej zgarnęłam z krzesła. Zatrzymałam się, by poprawić rozwiązujące się sznurówki butów sportowych. Swoje długie, już do wysokości bioder włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy. Rozciągnęłam trochę skostniałe ciało i bez zastanowienia ruszyłam do biegu. Musiałam się rozluźnić, pozbyć się wszystkich negatywnyh emocji. Czułam przyjemny wiatr. Od razu moja twarz wykrzywiła się w uśmiechu. Tego właśnie było mi trzeba.

Biegłam już piąte kółko wokół strefy, ale wciąż czułam niedosyt. To uczucie wolności było nieopisane. Nie chciałam przestawać. Zwolniłam nieco, by unormować oddech, po czym znowu nabrałam prędkości. Czułam gorąc na swojej twarzy. Wiedziałam, że mam wypieki na policzkach. Momentalnie zaczęłam śmiać się do samej siebie. Już dawno nie czułam się tak wspaniale. Po chwili uświadomiłam sobie, że dalej nie pobiegnę. Moje nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, a ja je dziś wyjątkowo skatowałam. Ale w żadnym wypadku nie żałuję tej akcji. Poraz pierwszy od pół roku poczułam się wolna jak ptak.

Last HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz