Rozdział 19

245 12 5
                                    

Po naszych jakże głębokich wyznaniach razem wyszliśmy z pokoju uprzednio go zamykając. Szliśmy ramię w ramię co trochę mnie krępowało. No, bo to dla mnie zupełna nowość. Potem stało się coś czego się nie spodziewałam. Chłopak bez słowa złapał mnie za rękę i splutł nasze palce. Poczułam jak oblewa mnie rumieniec, dlatego odwróciłam głowę w drugą stronę lekko się uśmiechając. To zadziwiające jak bardzo zmieniła się nasza relacja. Z przyjaźni w nienawiść po związek. Żadne z nas się tego nie spodziewało. A jednak, życie lubi zaskakiwać.

Po dwóch minutach doszliśmy do mapiarni. Miałam plan. Wiedziałam co zrobić, by się stąd wydostać. Organizacja, która jak się dowiedziałam nazywa się D.R.E.S.Z.C.Z przesłała mi wszystkie informacje. Musiałam to tylko dobrze rozegrać.

Poprosiłam Hayden'a, żeby zawołał tu osoby, które wymieniłam. Chłopak wyszedł zostawiając mnie samą. Musi się udać. Wszyscy tak długo na to czekaliśmy. Zwłaszca teraz, gdy to możliwe i jest to być może jedyną szansą na opuszczenie tego miejsca. Wszystki zależało ode mnie. Byłam odpowiedzialna za cały plan i ich bezpieczeństwo.

Siedziałam na stole machając nogami, gdy drzwi otworzyły się z hukiem. Momentalnie uniosłam głowę i spojrzałam na grupkę ludzi stojącą przede mną. Weszli do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi i ustawili się naprzeciwko mnie zachowując odległość dwóch metrów. Gdzieś z tyłu dostrzegłam mojego chłopaka, który przecisnął się przez pozostałych i stanął tuż obok mnie. Chłopcy patrzyli na mnie wyczekująco czekając, aż coś powiem. Tylko, że ja nie wiedziałam zabardzo co. Podczas chwili samotności nie wymyśliłam nic konkretnego, co miałoby pomóc nam obmyślić plan. Nadmiar informacji miałam w głowie, ale problem w tym, że nie potrafiłam zawiele z nimi zrobić.

- Powiesz coś? - Alby uniósł brew.

Przetarłam twarz dłońmi i westchnęłam głośno. Próbowałam skleić sensowne zdanie, ale mój mózg odmówił mi dziś posłuszeństwa. W końcu postanowiłam się odezwać, bo chcąc nie chcąc coś powiedzieć musiałam.

- Słuchajcie, z waszej perspektywy noc w labiryncie może nie była najlepszym pomysłem i proszę nie karajcie mnie za złamanie zasady, bo wiem Alby, że chcesz to zrobić - popatrzyłam na niego sugestywnie, na co przewrócił oczami - Ale jak dla mnie było to naprawdę dobre posunięcie. Już podczas pobytu tam do mojej głowy zaczęły napływać pierwsze wspomnienia - zatrzymałam się, by przełknąć ślinę - Naprzykład jak siedzieliśmy wszyscy przed komputerami i tworzyliśmy wnętrze labiryntu.

W pokoju nastała grobowa cisza, a twarze innych zamarły. Nikt z nich nie spodziewał się tego, co po chwili powiedziałam.

- Śmialiśmy się do upadłego, gdy kreowaliśmy potwory, jakie miały zostać tutaj umieszczone. Nie wiedzieliśmy wtedy, że i my tu trafimy. Byliśmy wtedy dziećmi i nic nie rozumieliśmy. Z wiekiem zaczęło się to zmieniać. Poddawali nas przeróżnym próbom i eksperymentom, co po jakimś czasie przestało nam się podobać. Im byliśmy starsi tym bardziej się buntowaliśmy. Gdy osiągnęliśmy wyznaczony wiek, po kolei zsyłali nas do strefy, a my musieliśmy patrzeć jak nasi przyjaciele giną.

Na policzkach pojawiły mi się pierwsze łzy na sam widok tego obrazu przed oczami. Gdyby oni zobaczyli to, co ja zrozumieliby czemu płaczę. Oni zaś wywiercali we mnie dziury spojrzeniami, które przesiąknięte były smutkiem. Po chwili kontynuowałam.

- Kiedy pozbyli się już wszystkich, przyszedł czas na mnie - przełknęłam gulę w gardle - Byłam dla nich ważnym obiektem, pracowałam dla nich, dlatego mnie zostawili na koniec - Thomas chciał coś powiedzieć, alę przerwałam mu ręką - Thomas i Teresa też z nami pracowali. Jesteśmy trójką dzieci, które są odporne na wirus rozpowszechniony na całym świecie. Jesteśmy rodzeństwem.

Last HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz