Moje spotkanie ze znajomymi dobiegło końca po jakichś dwóch godzinach, przez które bawiliśmy się świetnie. Trzeba przyznać, że mam zapurwistych przyjaciół. Moje myśli wogóle nie krążyły wokół Hayden'a, ani wygnaniu Galliego. Przez chwilę poczułam się wyluzowana. Odprężyłam się, o tak.
Ale skończyło się to szybciej niż myślałam, gdyż musieliśmy się zbierać na przygotowania. Przygotowania do wydalenia blondyna.
Tak więc stałam z obojętnym wyrazem twarzy, pośród innych, z wielkim i ostrym kijem w ręku. Kij miał mi służyć jako pomoc do wepchnięcia chłopaka za mury. Podobnie jak inni czekałam na przebieg wydarzeń. Chciałam mieć to już za sobą. Chciałam poczuć ulgę, której nie dane mi było poczuć.
Jak zawsze to Minho prowadził związanego w stronę wrót. Gdy zatrzymali się pośrodku kręgu, jaki stworzyliśmy kijami, mogłam lepiej przyjrzeć się mojemu oprawcy.
Jego twarz była lekko posiniaczona, a warga była nieco rozcięta. Widać było po nim skrajne zmęczenie. Zastanawiałam się nad tym, kto mógł go tak załatwić?
Jego oczy nie wyrażały nic. Żadnych emocji, tylko pustkę. Wiedział co go czeka i najwidoczniej już się z tym pogodził. Byłam zadziwiona jego postawą. Znając mnie, walczyłabym do końca, błagając o ostatnią szansę, a on?
On stał tam, jak gdyby nigdy nic i patrzył. Ale jedyne co mogłam wyczytać z jego oczu, to zawód, gdy rozglądał się znudzonym wzrokiem po naszych twarzach. Na mnie nie spojrzał ani na sekundę. Zasznurowałam usta w wąską linię i przymknęłam oczy, w myślach licząc do dziesięciu.
Niech to się już skończy, niech to się już skończy.
Ciaglę w głowie powtarzałam te zdania. Prawda była taka, że owszem chciałam, by było już po wszystkim, bym mogła zapomnieć i żyć dalej. Sęk w tym, iż byłam pewna, że nie zapomnę.
Po chwili wszyscy usłyszeliśmy głos naszego przywódcy.
- Słuchajcie, raczej nikt z Was nie jest na tyle ułomny, żeby jeszcze nie wiedzieć, po co się tu zebraliśmy - przewróciłam oczami na jego spostrzegawczość, po czym wróciłam do słuchania - Więc chyba nie muszę tłumaczyć co się zachwilę stanie.
Wszyscy zgodnie przytaknęli głowami. Tak naprawdę wiedzieliśmy każdy szczegół z jakiego powodu Gally zostaję wydalany, a Alby dobrze o tym wiedział, dlatego nie bardzo rozumiałam, po co cały ten jego wywód.
Niech to się już skończy.
- A zresztą - machnął lekceważąco ręką - Przejdźmy do działania.
Moje serce przyśpieszyło, a w głowie się zakręciło. Poczułam mrowienie pod powiekami, jednak moja mina wciąż pozostawała zacięta.
Skośnooki przeciął sznur obwiązany wokół Galliego. Wodę, którą trzymał w ręku rzucił do labiruntu. Przez chwilę panowała przytłaczająca cisza. Atmosferę można byłoby ciąć nożami. Cały ten stoicki spokój zakłócił tak dobrze znany mi krzyk czarnoskórego mężczyzny.
- Kije! - wykrzyczał najmniej wyczekiwane przeze mnie słowo. Wszyscy posłusznie unieśli swoje kije i skierowali je w stronę winnego. Nagle usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk informujący o momencie zamykania się bramy i poczułam ten silny wiatr. Włosy rozleciały mi się na wszystkie strony, lecz nie przejmowałam się tym. Było to najmniejsze moje zmartwienie w tym momencie.
I się zaczęło.
Minho złapał wysokiego chłopaka za barki i popchnął go w stronę prowizorycznego wyjścia. No, bo każdy wiedział, że wyjściem to nie było.
CZYTASZ
Last Hope
Teen Fiction,,Jeśli się nie boisz, nie jesteś człowiekiem" *Opowiadanie inspirowane filmem "The Maze Runner"* © Plampela; 2018/2019