Rozdział 5

727 39 17
                                    

~tydzień później~

Tydzień temu Alby zdecydował, że będę pracować jako plaster. Podobno to właśnie tam radziłam sobie najlepiej. Wsumie, lubię tą pracę. Świetnie się w niej odnajduję, a Jeff i Clint są genialni. Zawsze jest z nimi ubaw. Woah, jestem w strefie już dwa tygodnie. Strasznie szybko mi to minęło. Jest tego niestety jeden minus. Dziś z ciapy wychodzi William. Na nowo czuje ogromny niepokój, ale wiem, że tym razem się do mnie nie zbliży. Tak powiedział mi Newt wraz z Minho i Thomas'em. Wierzę im. Chyba nie mam innego wyjścia, jak zdać się na nich. Czasami mam już dość towarzystwa samych chłopaków. Niektórzy są tak zboczeni. Raczej większa połowa. Poprostu koszmar.  Thomas i Newt są moimi najlepszymi przyjaciółmi. A Minho...cóż, nie wiem jak określić naszą relację. Chłopak raz zachwuje się jak skończony debil i idiota oraz okazuje mi to, jak bardzo mną gardzi. Lecz czasem, nie często, lecz to się zdarza, pokazuje się z zupełnie innej strony. Jest to mieszanka troski, radości, delikatności i przyjacielskości. Innymi słowy, on ukazuje swoją ludzką stronę. Tą jego skrytą część osobowości w nim uwielbiam. No, jest to ciężki typ człowieka. Naprawdę trudno do niego dotrzeć, przebić się przez ten mur do jego wnętrza, które jest czułe. Ja wiem, że jest to uczuciowy chłopak. A wiem to stąd, iż nie raz widziałam, jak przeżywa różne rzeczy. Chiałabym do niego dotrzeć, zdobyć jego zaufanie...

Chcę go zrozumieć.

...

Za niedługo kończę pracę i idę połazić z Minho i Thomas'em, bo Newt dziś nie ma czasu. Muszę jeszcze tylko opatrzyć jednego budola, który podczas przywiercania desek, rozciął sobie palce. Nie za ciekawie to wygląda, ale dobra, skończyłam. Pożegnałam się z plastrami i wyszłam z budynku. Dziś na dworze jest bardzo pochmurno. Prawdę powiedziawszy, zapowiada się na niezłą ulewę. Ale puki jest ogay, to trzeba wykorzystać ten czas. Minho i Tommy czekali już w wyznaczonym miejscu. Gdy mnie zobaczyli, od razu na ich buziach zagościł uśmiech. Czyli koreańczyk dziś znów człowiekiem.  Oczywiście odwzajemniłam uśmiech i ruszyliśmy na spacer. Przez jakieś pół godziny łaziliśmy bez celu po strefie. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Teraz przyszła pora na las. Weszliśmy do niego i tam dopiero zaczęła się szopka. Thomas wziął mnie na ręce i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam krzyczeć i śmiać się jednocześnie.

- Thomas, idioto! Postaw mnie w tej chwili! - piszczałam i uderzałam otwartymi dłońmi w jego plecy. Thomas buchał śmiechem, nie wspominając już o Minho. Wpadłam na genialny pomysł.

- Tommy proszę...jak mnie postawisz to dostaniesz niespodziankę - mówiłam przesłodzonym głosem. Liczyłam, iż mój plan wypali.

- Jaką? - zapytał. Mogłam wyczuć, jak na jego twarz wkrada się chytry uśmiech. Mój plan chyba działa.

- Zobaczysz - szepnęłam najbardziej namiętnie, na ile było mnie stać. Nawet nie wiedziałam, że tak na niego działam, ponieważ na jego ciele pojawiła się gęsia skórka.

- Nie mogę się doczekać - powiedział z uśmiechem odstawiając mnie na ziemię. Naiwny - No więc, jaka ta niespodzianka? - niecierpliwił się. Ja starałam się być poważna. W tym momencie musiałam być bardzo przekonywująca.

- O taka... - powolnie i z gracją podeszłam do chłopaka. Kątem oka zarknęłam na Minho, który stał w osłupieniu. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Wolno przejechałam ręką po klacie bruneta, stopniowo zjeżdżając w dół. Szatyn cały się spiął i głośno przełknął ślinę. Z satysfakcją uniosłam wzrok i dałam mu pstryczka w czoło. Wykorzystałam to, że Tommy stał w osłupieniu i podeszłam do Minho. Zrobiłam mu to samo co Thomas'owi. No, bo przecież nie mogłam go tak zostawić. To by było niesprawiedliwe. Chłopcy popatrzyli się na siebie i kiwneli porozumiewawczo głowami. O co... czy teraz to ja dostanę niespodziankę?

- No Tom, chyba musimy coś z nią zrobić - udawali poważnych, ale ja wiedziałam, że w środku dusi ich ze śmiechu - ona musi ponieść konsekwencje swoich czynów.

- Oj Dia, nagrabiłaś sobie - obydwoje posłali mi spojrzenie i stawiali pierwsze kroki w moją stronę. Ja momentalnie odwróciłam się i z piskiem zaczęłam biec przed siebie. Oni jednak byli tuż za mną.

- Przed nami nie uciekniesz, księżniczko - wykrzyczał Minho. Niestety las, jak na złość się nie kończył. W pewnym momencie poczułam, jak któryś z nich łapie mnie za rękę i zatrzymuje. Padłam na ziemię. Oni stali tuż nad moją głową. Po chwili kucnęli obok mnie i zaczęli mnie łaskotać. Zaczęłam się drzeć i histerycznie śmiać. Błagałam, żeby mnie zostawili, ale oni się uparli. W końcu, po pięciu minutach oderwali się ode mnie. Leżałam cała obolała i nie mogłam się podnieść, ale nie miałam im tego za złe. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Minho i Thomas pomogli mi wstać i z rozbawieniem mnie przytulili. To było takie prawe... W końcu zaczęło padać. Dosyć obficie. Mój humor momentalnie się poprawił. Ku zaskoczeniu moim i chłopaków, wybiegłam na środek strefy i zaczęłam śmiać się w niebo głosy. Obracałam się wokół własnej osi z rękoma uniesionymi ku górze. Oczy wszystkich streferów przeniosły się na mnie. Zaprzestali swoje prace, aby wzrokiem śledzić mój każdy następny ruch. Ja położyłam się na trawie i zaczęłam się w niej tarzać, śmiejąc się głośno. Turlałam się w kałużach. Dziś miałam na sobie biały podkoszulek i szare spodnie dresowe. Głupio mi przyznać, że nie noszę biustonosza, bo poprostu uważam, że jest mi nie potrzebny i jest mi w nim poprostu nie wygodnie. Gdy sobie o tym przypomniałam momentalnie popatrzyłam na swoją bluzkę. Była przemoczona do suchej nitki, a przez to lekko prześwitywała. Przeleciałam wzrokiem po streferach, którzy patrzyli we mnie, jak w obrazek. Przeraziłam się na myśl, że patrzą właśnie na mój mokry T-shirt. Boże, zawsze muszę zrobić z siebie taką idiotkę? Szybko wstałam, posłałam każdemu przelotny, nieśmiały uśmiech i odbiegłam od zbiegowiska. Wparowałam do łazienki. Odruchowo spojrzałam w lustro i spaliłam buraka. Po upewnieniu się, że wszystkie okna są zamknięte, ściągnęłam z siebie bluzkę i wycisnęłam wodę. Założyłam na siebie suchą koszulkę oraz spodnie. Palcami rozczesałam włosy i niepewnie oraz w kolorze czerwonym na twarzy, wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się do pokoju, który dzielę z Newt'em. Ociężale rzuciłam się na łóżko, twarz chowając w poduszkach. Po pięciu minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Pełna obaw o kolejny atak ze strony William'a, nie chciałam nikogo wpuszczać, ale na myśl, że może to być Newt, zawołałam.

- Proszę!

Drzwi się otworzyły. Nie myliłam się. Newt opierał się o próg ściany i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Gestem ręki zachęciłam go do podejścia do mnie. Czekoladowooki usiadł na skraju łóżka i posłał mi nieśmiały uśmiech. Ja po chwili niezręcznej ciszy, musiałam, poprostu musiałam zrobić debilną minę. Chłopak na ten widok, zaśmiał się. Odetchnęłam z ulgą, że udało mi się przerwać tą niezręczność.

- Słodziutka jesteś - powiedział. Jego twarz była teraz poważna. Również spoważniałam.

- Wiem - odpowiedziałam tracąc powagę i śmiejąc się z byle czego.

Pov Newt

Gdy wszedłem do pokoju, ujrzałem Dianę, leżącą na łóżku. Uśmiech wkradł mi się na usta. Gestem ręki zachęciła mnie, abym do niej podszedł. Usiadłem na skraju łóżka. Po chwili dziewczyna obróciła się na plecy. Przypomniałem sobie zajście z przed kilku minut i mimowolnie zrobiło mi się gorąco. A nie powinno. Dia ukazała swoją szczerość, gdy powiedziałem jej, że jest słodziutka. Zaśmiałem się leniwie na jej odpowiedź. Od niechcenia powiedziałem, że jestem bardzo zmęczony i chyba pójdę spać. Ale powiedziałem to raczej do siebie, bo dziewczyna już drzemała. Widocznie trochę się zamyśliłem. Bez namysłu poszedłem w jej ślady.

===========================
Dam, dam, daaam.

Tak jak obiecałam, rozdział pojawił się szybciej. Nie będę się tutaj rozpisywać. Mam nadzieję, że nie zawaliłam na całego. (Kocham tą piosenkę w mediach) 💕💕
Trzymajta się 😂

Last HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz