Rozdział 15

293 16 0
                                    

Nagle poczułam na sobie czyiś wzrok. Uniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła. Kiedy już myślałam, że mi się wydawało, w oddali dostrzegłam dobrze zbudowaną sylwetkę jednego ze streferów. Chyba zauważył, że również mu się przyglądam, ponieważ ruszył w moją stronę pewnym krokiem. Wstałam na równe nogi, otrzepując przy okazji spodnie i spojrzałam na niego. Był coraz bliżej, ale ja nadal nie mogłam odgadnąć, kto to. Dopiero kiedy światło księżyca pozwoliło mi na ujrzenie jego rysów twarzy wiedziałam, że powinnam stąd pójść.

Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam go widzieć. Zranił mnie swoimi słowami. Wycofałam się z zawrotną prędkością, przez co podknęłam się o spory kamień. Już miałam runąć na ziemię, gdy poczułam silne dłonie na swojej talii. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę i popatrzył mi głęboko w oczy.

Spuściłam wzrok, by tylko nie patrzeć w jego czarująco zielone tęczówki. Wiedziałam, że gdy tylko w nie spojrzę, odpłynę i poddam się. Nie mogłam do tego dopuścić.

- Popatrz na mnie - szepnął, a jego ciepły oddech owiał moją twarz. I wtedy cały spokój poszedł się pieprzyć, a moje ciało ogarnęła złość. Byłam niesamowicie zła na tego chłopaka. Zła, za jego zachowanie i zła na samą siebie, że dałam się tak omamić.

Uniosłam hardo głowę i z mordem w oczach spojrzałam w jego nic nie wyrażającą twarz.

- Jeśli przyszedłeś znów robić mi wyrzuty, że żyję, to lepiej odejdź już teraz - wysyczałam, nie szczędząc sobie jadu w głosie. W tej chwili poprostu nie mogłam na niego patrzeć.

Hayden pokręcił głową i dopiero teraz na jego zmęczonej twarzy dostrzegłam smutek.

- To nie tak, Di - westchnął, opuszczając ręce wzdłuż ciała - Przyszedłem Cię przeprosić.

Wmurowało mnie. Najpierw odwala takie coś, a potem przychodzi i jakby nigdy nic poprostu przeprasza? Ten człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, że przepłakałam przez niego prawie całą noc!

- Wiem, zachowałem się jak głupi szczeniak. Najpierw Cię pocałowałem, a potem byłem dla Ciebie nie miły. Wybacz - podrapał się po karku i niepewnie na mnie spojrzał.

- Nie miły? NIE MIŁY?! Właśnie dałeś mi do zrozumienia, że lepiej by było, gdybym nie żyła! Doprowadziłeś mnie do łez, ty draniu! - wrzeszczałam jak opętana, ale co miałam zrobić, skoro w środku roznosiła mnie wściekłość? - I ty uważasz, że byłeś nie miły? Zrównałeś mnie z ziemią!

- Dia, ja wiem, że zrobiłem bardzo źle. Bardzo, to mało powiedziane, ale uwierz mi, chciałem Cię tylko chronić. Nie chciałem, żebyś przeze mnie cierpiała tylko dlatego, że nie potrafię okazywać uczuć - uniósł się.

Prychnęłam pod nosem na jego słowa. Nie pomyślał o bardzo istotnej rzeczy.

- A nie pomyślałeś, że to właśnie przez twój zajebiście obmyślony plan będę cierpieć sto razy bardziej?!

Jasnowłosy stał z szeroko otworzonymi oczami. Wpatrywał się we mnie pusto.

- Nie, nie pomyślałem... - spuścił wzrok. Pokręciłam głową z politowaniem i bez słowa odeszłam.

Jeśli chce mnie odzyskać, będzie musiał się postarać.

Bo w gruncie rzeczy, ja wcale nie chcę go tracić.

...

Śniadanie dziś wyjątkowo mi nie smakowało. Teraz wiem, że pasztet nie znajdzie się na liście rzeczy, które lubię. Skończyło się tak, że siłą zjadłam połowę kanapki, ale w ostateczności przegryzłam to jabłkiem. Od samego rana nie miałam humoru. Czyli od momentu cholernej wymiany zdań z blondynem.

Last HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz