Rozdział 6

448 27 12
                                    

Jane: Po lewej! Zwolnij!

Kenny: Zamknij się!

Luke: Ej, przyciszcie się trochę!

Kenny: Jej to powiedz!

Sprzeczka Jane i Kenny'ego, obudziła Clementine. Gdy zaczęła odzyskiwać przytomność, zauważyła, że jest w środku samochodu. Za kierownicą siedział Kenny, a Jane obok niego, trzymała w ramionach AJ'a.

Clem lekko uniosła głowę, widząc, że obok niej siedzi Luke, cały i zdrowy, a jej nogi leżą na jego kolanach. Mężczyzna spojrzał w jej stronę, a gdy tylko zauważył, że dziewczynka nie śpi, wzdrygnął się z zaskoczenia.

Luke: Ej, obudziła się.

Clementine podniosła się, czując w lewym obojczyku ból. Na kurtce, była plama krwi.

Jane: Hej.

Kenny: Clem! Dzięki Bogu!

Clementine: Gdzie jedziemy?

Kenny: Jedziemy już kilka godzin.

Jane: Doznałaś szoku i zemdlałaś. Jak się czujesz?

Clementine: Boli.

Jane: Popiecze, ale nic ci nie będzie. Nie znalazłam pocisku. Pewnie przeszedł na wylot.

Clementine: Co się stało?

Kenny: Ten rusek cię postrzelił!

Jane: Musieliśmy uruchomić samochód, by cię ogrzać.

Kenny: Spodziewałem się tego po rusku, ale żeby Mike?! Wiedziałem, że coś knują.

Jane: Nie sądziłam, że się do tego posuną.

Luke: I pomyśleć, że im tak bardzo ufałem...

Kenny: Ta, wszyscy się co do nich pomyliliśmy.

Luke: Nie wierzę, że Mike i Bonnie mogli nas zostawić bez niczego. Z całej grupy tylko Kenny nie traktował Arvo dobrze, a ukarał nas wszystkich.

Kenny: Nie musisz mi mówić. Mówiłem od początku, by mu nie ufać! To przecież jego ludzie nas zaatakowali! Postrzelili Mike'a, a on jeszcze z nim odjechał. Kto inny miałby ukraść nam jedzenie i strzelać do dziecka? Powinniśmy unikać takich śmieci.

Luke: Żałuje, że wtedy na odchodne w niego nie strzeliłem. Nie wierzę, że ktokolwiek jest takim potworem, że mógłby strzelać do dziecka.

Clementine: Czy Bonnie nic nie jest?

Jane: Uciekli pieszo.

Kenny: Tego nie dostali, dzięki tobie i Luke'owi. Musze przyznać, dobrze się spisałeś, dupku.

Luke: Dzięki, staruszku.

Jane: Dajcie spokój.

Clementine: Nie wierzę, że to zrobili.

Jane: Pewnie nie wiedzieli, co robią. Poza próbą ucieczki.

Kenny: Na szczęście, już ich z nami nie ma.

Clementine: Widziałam, jak przystawiłeś maczetę do gardła Bonnie. Naprawdę miałeś odwagę to zrobić.

Luke: Chciała zabrać nam zapasy, musiałem coś zrobić.

Inna historia Clementine i Luke'a: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz