Rozdział 36

415 25 5
                                    

Javier odzyskiwał przytomność, słysząc i widząc coraz wyraźniej. Gdy otworzył oczy, zobaczył przed sobą trupa, a potem usłyszał strzał. Trup upadł, a Javier podniósł głowę, zauważając, że nadal jest na złomowisku, ale z lasu obok nikt nie strzela, a nad zastrzelonym trupem, stoi Luke, z pistoletem w dłoni. Widząc przytomnego Javiera, uklęknął przy nim wraz z Clementine.

Luke: Hej, hej... spokojnie.

Javier: Co się stało?

Clementine: Uciekli.

Javier: O Boże... Mariana.

Mężczyzna pośpiesznie wstał, rozglądając się. Kawałek za sobą, widział ciało bratanicy. Uklęknął przy niej, łapiąc ją za rękę.

Luke: Wykopaliśmy już dla niej grób.

Javier: Dziękuję.

Javier wziął Marianę na ramiona, niosąc ją do dołu, który Clementine wraz z Lukiem wykopała tuż przy złomowisku. Obok kupy ziemi i dołu, leżała łopata. Mężczyzna ułożył bratanicę w dole, krzyżując jej dłonie między klatką piersiowa, a brzuchem.

Luke: Jeśli chcesz, ja mogę to zrobić. To nie będzie problem, naprawdę.

Javier: Nie, nie... dzięki, ale... to ja powinienem to zrobić.

Javier wyszedł z dołu, stojąc nad ciałem dziewczynki, czując jak łzy, spływają mu po twarzy, by spaść na ziemię. Cały czas obok niego, stał Luke z Clementine, także ze smutkiem patrzący na Marianę.

Javier: Nigdy cię nie zapomnimy. Byłaś dobrą siostrą dla Gabriela. I... i... byłaś jak córka... dla mnie.

Otarł łzy, chwytając łopatę. Luke podszedł do Javiego, łapiąc go za ramię.

Luke: Javi... Dzięki, że zostałeś tu z nami. Wydaję mi się, że to prawdopodobnie uratowało nam życie.

Javier: Nie mogłem was tak zostawić.

Luke: To dlatego, że... dobry z ciebie człowiek.

Javier: Nie wystarczająco dobry, by ją uratować.

Clementine: Zyskałeś czas dla swoich ludzi. To nie poszło na marne.

Javier odłożył łopatę, by wyjąć z kieszeni spodni odtwarzacz bratanicy.

Javier: Poczekajcie chwilę... nosiła to wszędzie przez lata.

Javier uklęknął przy ciele dziewczynki, kładąc jej między dłonie odtwarzacz. Po tym, ponownie chwycił za łopatę, by zakopać jej ciało. Pokrywając dziewczynkę ziemią, nie mógł powstrzymać łez.

Javier: Jest... jest mi przykro... nigdy nie znalazłem dla ciebie tych batonów. Zasłużyłaś... na znacznie dłuższe życie. To ty powinnaś pochować mnie, pewnego dnia. Pewnego odległego dnia.

Gdy cały dół wypełniła ziemia, mężczyzna upuścił łopatę, by ponownie móc otrzeć łzy.

Clementine: Zrobiłeś wszystko co mogłeś.

Luke: Nie możesz się obwiniać o to, co się stało. Wierz mi, obwinianie siebie nic nie da. Twoja bratanica, ona... po prostu padła ofiarą człowieka, który jest potworem. Nikt z nas nie mógł nic zrobić.

Javier: Nie powinienem był do tego dopuścić.

Luke: Też straciłem rodzinę. Wiem, jak się czujesz. Moi rodzice zginęli na moich oczach. Teraz mam dla kogo żyć, ty też. Masz do kogo wrócić.

Inna historia Clementine i Luke'a: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz