Rozdział 22

346 26 3
                                    

Po tygodniu, nastał listopad. Od czasu rozdzielenia z Christą, poznania grupy Luka, porwania przez Carvera oraz narodzin AJ'a minął już rok. Zaś od wydarzeń w Savannah, już 3 lata.

Kenny, Luke, Clementine i AJ wciąż żyli w namiotach przy palenisku pośród drzew i śniegu. Mały Alvin zakładał ubrania, które wiele miesięcy wcześniej podarował mu zarządca Wellington, Marcus.

Nosił ciemno turkusową bluzkę z długimi, zielonymi rękawami, ciemno beżowe spodnie farmerki, granatową apaszkę z pionowymi, jasnoniebieskimi paskami i jasno brązowe buty.

Clementine wciąż nosiła podartą niebieską kurtkę od Bonnie, Luke brązowo pomarańczową bluzę na którą zakładał niebieską, puchową kurtkę, oddaną kiedyś Clem przez nieznajomego. Kenny miał na sobie brązową czapkę, opaskę na oko i zieloną kurtkę, tak jak zawsze.

Tego wieczoru, po zjedzeniu kolejnej kolacji z mięsa królika, grupa przesiadywała przy ognisku. AJ owinięty kocami, siedział w namiocie z Clem, podczas gdy Luke i Kenny pilnowali obozu.

Chłopiec siedział w namiocie, mając przed sobą niewielką kartkę i kilka kredek. Malec rysował tak zawzięcie, że Clem usiadła obok niego.

Clementine: Co tam rysujesz, głuptasku? Mogę zobaczyć? Ech, wiesz, że nie jestem najlepsza w tą grę... no, ale postaram się zgadnąć co to jest. Tylko daj mi chwilę... zaraz coś wymyślę...

Dziewczyna spojrzała na kartkę, widząc na niej jedynie kolorowe szlaczki.

Clementine: Czy to... piesek? To piesek, prawda?

AJ pokręcił główką, wskazując malutkim paluszkiem na Clem.

Clementine: To ja...?

AJ przytaknął.

Clementine: Wygląda całkiem... jak ja. No dalej, spróbujesz powiedzieć Clem, AJ? No dalej, spróbuj. Clem.

Maluch jednak nic nie powiedział.

Clementine: Nie jesteś zbyt rozmowny, co głuptasku? Kenny i Luke mówią, że już powinieneś zacząć mówić, ale... cóż, nie martw się. Zaczniesz, gdy będziesz gotowy.

Dziewczyna usłyszała na zewnątrz huk.

Clementine: To było dziwne.

Clem wyszła z namiotu, jednak na zewnątrz widziała jedynie spokojnych Luka i Kennego.

Clementine: Coś się stało?

Kenny: To pewnie tylko ktoś wystrzelił z broni. To gdzieś daleko, nie martw się.

Luke: Myślałem, że już śpisz.

Clementine: Jakoś z głuptaskiem nie możemy zasnąć. Próbowałam go namowić do mówienia.

Kenny: I jak?

Clementine: Nadal nic.

Kenny: Przysięgam, to dziecko rzadko kiedy nawet piszczy.

Clementine: AJ jest ocalałym. Wie, że wydawanie dźwięków tylko go zabije.

Kenny: Tak, ale to dziecko. Dzieci nie powinny się przejmować takimi rzeczami. Bardzo ciężko namówić go do mówienia. Duck gadał jak najęty w jego wieku. Nie były to pełne zdania, ale jednak coś.

Luke: Martwię się trochę o AJ'a. Nie powinien zacząć już mówić?

Kenny: Chyba. Ale dajmy sobie jeszcze trochę czasu, nim zaczniemy się martwić.

Inna historia Clementine i Luke'a: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz