Rozdział 18

379 22 18
                                    

Marcus prowadził grupkę Clem przez miasteczko. W jego centrum, znajdował się 3 piętrowy, jasno brązowy budynek, na którym po jego prawej stronie na dachu znajdowała się biała wieżyczka na której szczycie znajdował się niedziałający zegar. Był to dawny ratusz.

Marcus: Oto mój dom. Zapraszam do środka.

Wszyscy weszli do budynku. To, co zobaczyli w środku zaskoczyło ich. Nie było tam narzędzi tortur ani litrów krwi na podłodze. Na środku pomieszczenia znajdowała się świeża, zielona choinka udekorowana bombkami, łańcuchami i kolorowymi lampkami. Na jej czubku znajdowała się złota gwiazdka, a pod choinką leżało kilka niewielkich pudełek.

Clementine widząc choinkę wytrzeszczyła oczy. Przypomniał jej się dzień, w którym razem z grupą trafiła do ośrodka narciarskiego, w którym spotkała Kenny'ego, a później pomagała Saricie i Sarze wieszać ozdoby na podobnej choince.

Marcus zaprowadził swoich gości na górę. Tam, znajdował się sporych rozmiarów stół przy którym stało całkiem sporo krzeseł, w tym krzesło dziecięce. Obok stołu znajdował się kominek, w którym płonął niewielki ogień ogrzewając pomieszczenie. Nad kominem powieszone zostały różnokolorowe skarpety.

Jednak to, co zaparło dech w piersiach grupy, był widok mnóstwa dań leżących w talerzach i miskach na stole. Tak wiele jedzenia w jednym miejscu, na jednym stole, grupa nie widziała już od tak dawna, że widok ten był dla nich przepiękny.

Marcus: Proszę, usiądźcie.

Luke, Clem i Kenny niepewnie podeszli do krzeseł i zajęli miejsca. Kenny położył trobę obok siebie, zaś Clem zdjęła z AJ'a koce i posadziła go w krześle dziecięcym, umieszczając go pomiędzy sobą, a Luke'iem. Kenny zaś, siedział obok Clem.

Na reszcie miejsc usiedli Dennis i Adam. Dennis zajął miejsce obok Luke'a, a Adam obok Dennisa. Edith usiadła pomiędzy Adamem, a małą Mariettą, która z kolei zajęła miejsce między kobietą, a Marcusem.

Marcus: Mamy Boże Narodzenie. Nie chciałem, byście w takim dniu byli sami.

Luke: To wszystko wygląda... pięknie. Aż... aż nie umiem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziałem coś takiego. Tak dawno nie obchodziłem żadnych świąt...

Clementine: Szkoda, że AJ nie będzie pamiętać swoich pierwszych świąt.

Marcus: Mam nadzieję, że gdy podrośnie, uda mi się was jeszcze zaprosić na kolejne święta.

Clementine: Dziękuje.

Kenny: To wszystko wygląda zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe.

Marcus: To jest prawdziwe, Kenny. Wesołych Świąt.

Obok każdego z talerzy, znajdował się niewielki kawałek opłatka. Gdy Marcus i Marietta wstali ze swoich miejsc, podzielili się opłatkiem składając sobie wzajemnie życzenia. Następnie, także Edith, Dennis i Adam wstali, by złożyć sobie życzenia. Widząc to, Luke, Kenny i Clementine także podnieśli się ze swoich miejsc.

Luke: No cóż... no więc... Wesołych Świąt, Clem...

Kenny: Hah... też ciężko ci przypomnieć sobie jak się składało życzenia?

Luke: Dawno nie musiałem.

Clementine: Nie szkodzi. Wesołych Świąt.

Luke wziął fragment opłatka od Clem, a ona od niego. Następnie, obydwoje odwrócili się w stronę Kenny'ego.

Kenny: No więc... no.... Wesołych, prawda?

Clementine zachichotała, wtulając się w Kenny'ego.

Inna historia Clementine i Luke'a: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz