Rozdział 27

380 25 10
                                    

Po ok. 1,5 tygodnia od dołączenia Luka do Nowego Ładu, stan AJ'a na przemian ulegał poprawie i pogorszeniu. Leki od Lingarda zdawały się pomagać chłopcu, jednak nie na długo. Gdy tylko stan AJ'a się pogarszał, leki przynosiły mu jedynie ulgę, a nie ozdrowienie.

Luke tak jak Clem, miał wypalony symbol grupy na lewym nadgarstku, zakrytym rękawem bluzy i kurtki. Nie zyskał sympatii nikogo, poza Clintem, Lingardem i Avą. W oczach Davida, Maxa, Lonniego i Badgera był złodziejem, nie ważne, czy uważali, że to brat Clem, czy nie.

Tego wieczora, z nieba padało odrobinę śniegu. Po udanym poszukiwaniu zapasów i polowaniu, grupa zatrzymała się w lesie, rozpalając ogień i rozbijając namioty.

Clem nie pozostawiła AJ'a w fabryce, zabrała go ze sobą. Widząc jak malec tracił siły, wiedziała tak samo jak Luke, że nie mogą dalej polegać jedynie na Lingardzie, ani na Nowym Ładzie. Tego wieczoru, podczas gdy David, Clint, Ava, Badger, Max, Lonnie i kilka innych osób spędzało czas przy ognisku, Luke, Clem i AJ wymknęli się ze swojego namiotu.

Clementine: Znajdziemy ci lekarstwo, AJ. Nie obchodzi mnie co mówią.

Luke: Gotowa?

Clementine: Na wszystko. Muszę tylko znaleźć odpowiedni lek.

Luke: Pamiętasz, co Lingard mówił.

Clementine: Wankomycyna to jego ostatnia deska ratunku. Jeśli nie rozproszysz Davida, nie uda mi się tego zdobyć.

Luke: Spróbuje ich zagadać. Ale musisz działać szybko. Nie zatrzymam ich, jeśli będą chcieli odejść.

Clementine: Postaram się. A teraz idź.

Luke spojrzał na AJ'a, głaszcząc go po jego ciepłym policzku.

Luke: Trzymaj się, głuptasku. Wydobrzejesz, już my o to zadbamy. Idź, Clem.

Luke podszedł do ogniska, zaczynając zagadywać resztę grupy. Clem zaniosła kaszlącego AJ'a do miejsca, gdzie leżały skrzynki i pudła z medycznymi rzeczami.

Clem posadziła AJ'a na jednym z pudełek, niemal podskakując gdy zobaczyła nieprzytomnego Lingarda leżącego na rozkładanym łóżku.

AJ ponownie kaszlnął, zaczynając niespokojnie piszczeć.

Clementine: AJ, proszę. Musisz być cichutko.

Clementine spojrzała na chłopca, nucąc mu tę samą melodię, co zawsze. Pogłaskała jego ciepły policzek, wycierając go z łez.

Clementine: Ciii... właśnie tak, maluchu.

Osłabiony chłopiec zdołał się uspokoić. Clementine zbliżyła się do apteczki z lekarstwami Lingarda, mając w kieszeni spodni nazwę leku, którego szukała.

Clementine: Kwas... walproinowy... nie tego szukam. Rywaroksaban... nie o to chodzi.

Dziewczyna wyjęła z apteczki strzykawkę, przyglądając się jej z niepokojem.

Clementine: Obym tylko nie musiała tego użyć...

Clementine po chwili wyciągnęła niewielkie opakowanie leku, którego szukała.

Clementine: Tu jest.

Widząc, że będzie musiała użyć strzykawki, zaczęła się bać coraz bardziej. Wzięła strzykawkę i lek, odwracając się w stronę AJ'a.

Clementine: Trzymaj się, głuptasku. To ci pomoże.

Clementine napełniła strzykawkę lekiem. W tym samym czasie, usłyszała odgłosy dochodzące z rozkładanego łóżka. Do doktor Lingard się wybudzał. Clementine była przerażona myśląc, że gdy tylko ją zauważy, zacznie wołać jednak on zachował spokój.

Inna historia Clementine i Luke'a: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz