|30|

261 39 5
                                    

- Cześć Oakes, co tam? - zapytała Sadie, zajmując miejsce naprzeciwko czarnowłosego chłopaka. Mężczyzna spojrzał na nią kątem oka lekko zmieszany, gdy cała banda Orlego nosa patrzyła na nią ze zdziwieniem.

- Właśnie, Oakes, powiedz mu, jak się świetnie razem bawimy - powiedział Basset, mocniej zaciskając dłoń na karku chłopaka.

Czarnowłosy jednak nie odezwał się nawet słowem. Jedynie siedział, wpatrując się w porysowany blat stołu.

- Naprawdę? Jakoś nie widać - odparła Sadie, przenosząc względnie znudzone spojrzenie na Basseta.

- Idź, zajmij się swoimi sprawami - warknął jeden z mężczyzn, siedzących po jej prawej stronie.

- Nie, to wy lepiej stąd odejdźcie - odparła, nie mając pojęcia, skąd wzięła się u niej taka odwaga. - Pamiętacie, jak ostatnio się skończyło, gdy chcieliście się popisać? Pragniecie powtórki z rozrywki? - zadrwiła, a Basset mocniej zacisnął szczękę.

- Skończyło się tak, że przez kilka dni nikt cię nie widział - zakpił ten sam mężczyzna co wcześniej, jednak dziewczyna, podająca się za chłopaka, nie zwróciła na niego uwagi. - Może to ty chcesz powtórkę?

- Co ty robisz? - odezwał się Kyler, materializując się koło niej. Nie mógł wytrzymać, siedząc w cieniu, gdy Sadie wręcz błagało o łomot. - Jak się na ciebie rzucą, zapomnij, że ci pomogę. Nawet nie kiwne palcem - zagroził, licząc, że to coś miało dać. Dziewczyna jednak była zbyt uparta. Zignorowała kompletnie słowa chłopaka, podnosząc mu jedynie ciśnienie.
Kyler nie rozumiał jej głupoty.

Jak mogła, z własnej woli, pakować się w takie kłopoty!? Jak!? Kiedyś miał ją za w miarę inteligentną dziewczynę albo przynajmniej potrafiąca coś zrobić, żeby przetrwać, ale teraz?! Na bogów, przecież ta banda facetów szykowała się, żeby rozkwasić jej twarz o pobliską ścianę. Ona nie miała szans!

- Ja się nigdzie stąd nie ruszam, chyba, że Oakes pójdzie ze mną - powiedziała, podnosząc nogi do góry i opierając je na stole, krzyżując je przy tym w kostkach dla wygody. Było to bardzo aroganckie z jej strony i pokazywało przeciwnikom, że tak naprawdę miała ich gdzieś.

Dobry ruch- pomyślał Kyler. - Gdybyś jednak w jakikolwiek sposób umiała się bić! - Postanowił zachować jednak to dla siebie. W sumie zaczynał być ciekawy, jak sytuacja się potoczy. Oczywiście w najlepszym przypadku, tylko lekko stratują Sadie. Jednak tak jak powiedział, nie miał zamiaru jej pomóc. Jak się sama pcha, to niech sobie sama radzi.

- No to my cię ruszymy - warknął Basset, szarpiąc za szyję Oaksa i odrzucając go na bok. Sam za to wskoczył na blat stołu i stanął tuż naprzeciwko Sadie, która nawet nie drgnęła.

Co się z nią działo!? - Kyler niczego nie rozumiał. Dziewczyna zachowywała się jak nie ona.

W tym czasie Oakes podniósł się z ziemi. Zwykle nie reagował na zaczepki tej bandy półgłówków, ale nie zamierzał pozwolić, żeby inni bili się za niego. Wcześniej czekał na to, jak sytuacja się rozwinie, ale gdy bójka była nieunikniona, postanowił być tym, który zada pierwszy cios. Oakes, podszedł do stołu i chwytając za przed ramię Basseta, ściągnął go na ziemię. Wykorzystując rozkojarzenie mężczyzny, szybko uderzył go pięścią prosto w nos, z którego pociekła krew.
Wtedy do bójki przyłączyła się reszta.
Tak to wszystko się zaczęło.

Sadie zerwała się z miejsca jak oparzona i cudem uniknęła w ten sposób uderzenia. Kątem oka zobaczyła jak Archer oraz Bartram dołączali się do potyczki, natomiast Kyler stał z boku, przyglądając się wszystkiemu. Żałował jedynie, że jako duch nie mógł jeść, bo oglądając to wszystko, naszła go ochota na suszone mięso. Widowisko było dla niego przednie, nie to, co dla Sadie, która zaczynała lekko panikować.

Duchowi przypominały się te wszystkie burdy w pubach, które często z nudów sam wywoływał, a zdarzało się to często.  Ponownie Kyler zatęsknił za starymi czasami, gdy to jeszcze był człowiekiem.

Sadie natomiast nie sądziła wcześniej, że rzeczywiście dojdzie do bójki. Nie do tego dążyła. Myślała, że na ostrej wymianie zdań to wszystko się zakończy, jednak teraz nie było już wyjścia.

Ze swojej prawej strony ujrzała biegnącą w jej kierunku postać, mężczyzna z grupy Basseta próbował ją staranować, jednak ona w ostatnim momencie zeszła z jego toru i nim się obejrzała, jej ciało samo wykonało kopnięcie na brzuch mężczyzny, który upadł na kolana. Goleń Sadie trafił idealnie w odsłonięty przez chłopaka brzuch. Dziewczyna miała ochotę w triumfie zacząć skakać, lecz nie było na to czasu. Już kolejna osoba próbowała ją dorwać. Dlatego szybkim kopnięciem unieszkodliwiła poprzedniego przeciwnika i zabrała się za następnego. Mężczyzna, wykorzystując okazję, rzucił się na nią od tyłu, łapiąc jej szyję w żelaznym uścisku. Sadie czuła tlen uciekający z jej organizmu, gdy przydupas Basseta próbował ją poddusić. Na chwilę spanikowała, nie wiedziała co zrobić, żeby się uwolnić.
Niedotlenienie odebrało jej zdolność logicznego myślenia, lecz nagle, gdy już myślała, że zaraz zemdleje. Jak mroczki pojawiały się już powoli przed jej oczyma, postanowiła zdać się na swoje przeczucie. Szybko cofnęła lewą nogę i przenosząc swój ciężar ciała na prawą, przerzuciła napastnika nad sobą. Mężczyzna poleciał na stół, który pękł na dwie części.

To musiało boleć — pomyślał Kyler, a na potwierdzenie jego słów, z poszkodowanego wydał się głośny jęk.

Sadie nie panowała nad własnymi ruchami. Przez chwilę myślała, że Kyler znowu ją opętał, lecz widziała go siedzącego na innym stole, obserwującego całe zajście. Te umiejętności, to co robiła, zdecydowanie nie było normalne. Każdy ruch, każdy skręt stopy wykonywał się sam kierowany jedynie przeczuciem dziewczyny, że tak należało, że to właśnie powinna zrobić. Co jeszcze bardziej ją szokowało, tych ruchów na pewno nie wyniosła z lekcji Rufina, bo jeszcze tego nie przerabiali.

Sadie stała obok zniszczonego stołu, rozglądając się na boki, oceniając sytuację. Bójka wciąż trwała. Lekko zdyszana dziewczyna dostrzegła Archera oraz Bartrama, którzy dołączyli się do potyczki. Obaj radzili sobie całkiem nieźle, tak samo, jak Oakes. Gdy Sadie już planowała ponownie wskoczyć w wir walki, za nią rozległ się krzyk, na którego dźwięk, wszyscy stanęli niczym wryci w ziemię.

- Co to ma do cholery być?! - wydarł się Rufin, stojący tuż za Sadie. Dziewczyna miała wrażenie, jakby oddech dowódcy owiewał jej odsłoniętą szyje, na co przeszły ją ciarki. - Wszyscy na zewnątrz! - ryknął, wychodząc z namiotu.

Sadie wraz z resztą, ze spuszczonymi głowami, niczym dzieci złapane na gorącym uczynku, wyszli.

- No to macie przesrane - zakpił Kyler.





Od autorki

I jak wam się podoba jak na razie?

Z racji tego, że doszła nam kolejna już postać, mam pytanie...

Czy to jest do ogarnięcia? W sensie, sama dobrze wiem jak to jest. Czyta się jakieś opowiadanie/książkę, lecz jest tam taki przemiał bohaterów, że nie ma opcji, by się w tym połapać. Dlatego pojawia się tu to pytanie, bo jednak trochę postaci jest i w kółko pojawia się ktoś nowy...

Dajcie znać w komach!

Do następnego!

TrzynastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz