4

905 37 0
                                    

Jest godzina 3 nad ranem, a my wracamy do domu. Chłopaki uparli się na imprezę, więc poszliśmy potańczyć do klubu. Nie mieliśmy problemu z wejściem, ponieważ ochroniarz wpuścił nas po znajomości. Moi kuzyni się strasznie upili, wiec aktualnie wiszą na ramionach biednego blondyna, bo nie mają siły ustać na własnych nogach. Matthew też jest wstawiony, jednak jeszcze kontaktuje, co mnie bardzo cieszy.
Doszliśmy do drzwi, więc wyjęłam klucz z kieszeni pół żywego Briana i otworzyłam dom. Cała trójka rozłożyła się na kanapie i fotelach w salonie, a ja poszłam do kuchni po butelki wody.
Przy każdym z osobna postawiłam 'lek na kaca', po czym przykryłam tych śpiochów kocami.
Kiedy już trafiłam do pokoju rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

Po paru godzinach snu z zewnątrz zaczęły mnie oślepiać promienie słoneczne, które ściągnęły mnie niechętnie z łóżka. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic i wykonałam poranną rutynę. Weszłam na moje media społecznościowe i przeglądałam główną tablice na Facebooku. Moją uwagę przykuły nowe zaproszenia do znajomych:

Shawn Mendes zaprosił cię do znajomych
Cameron Dallas zaprosił cię do znajomych
Jack Johnson zaprosił cię do znajomych
Jack Gilinsky zaprosił cię do znajomych

Czuje się zaszczycona. A tak na serio, to jest podejrzane... Największe fejmy zapraszają do znajomych kogoś takiego jak ja?

Potwierdziłam znajomość z chłopakami i zauważyłam, że niektórzy zdążyli już do mnie napisać.

Jack Johnson: Cześć Sam, jak tam mija długi weekend?😁

Sam Eismont: Dobrze, pojechałam do kuzynów. A co tam u ciebie?

Odpowiedź otrzymałam niemalże od razu

Jack Johnson: To fajnie, ja siedzę u Mendesa i nie mam co robić, bo on cały czas siedzi na telefonie, jakby czekał na jakąś wiadomość. Popiszesz ze mną? 😋

Zgodziłam się i w trakcie korespondencji z JJ'em sprawdzam nową wiadomość od Camerona

Cameron Dallas: Hej, jak się czujesz Sam? Mam nadzieje, że nie gniewasz się za ten pobyt w szpitalu😪

Sam Eismont: Czuje się wyśmienicie i nie martw się o to, nie jestem zła.

Cameron Dallas: Uf, całe szczęście, bo już się bałem. Jak tam mija wolne?

Sam Eismont: Bardzo dobrze, dziękuje. A tobie?

Cameron Dallas: Szału nie ma. Po prostu leżę w łóżku i gram na konsoli. Popiszesz ze mną?

Zgodziłam się, No bo co? Nie mam na razie nic lepszego do roboty. Chłopcy śpią, a ja siedzę sama w pokoju...

Po paru godzinach pisania ze 'szkolną elitą' jest mi głupio, że pochopnie ich oceniłam. Są naprawdę spoko i nie są głupi, przynajmniej JJ i Cam. Zmieniłam do nich nastawienie z dnia na dzień. Jak to się stało? Nie mam pojęcia.

Trochę zgłodniałam, wiec zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kanapki. Na parterze usłyszałam to, czego chciałam za wszelką cenę uniknąć
-Ale mam kaca! - krzyknął Max, na co wywróciłam oczami
-Przy was stoją butelki z wodą. Macie je wypić i mi nie narzekać, zrozumiano? - powiedziałam wchodząc do salonu
Chłopaki tylko kiwnęli głowami, na znak, że zrozumieli i wzięli do rąk napoje.
Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok i poszłam do celu mojej wycieczki.

Około 13 wszyscy się ogarnęli, wiec postanowiliśmy wyjść na miasto.
Tak minął mi drugi dzień wyjazdu.

***

Następnego ranka postanowiłam odwiedzić moich dziadków. Przejechałam się autobusem i stanęłam przed pięknym, kremowym domkiem. Na powitanie dałam im mały prezent - ulubione perfumy dziadka i 3 różnorodne sadzonki kwiatów dla babci. Weszłam do środka, a do moich nozdrzy wdarł się przepiękny zapach ciasta.
-Upiekłam twoją ulubioną szarlotkę - powiedziała kobieta z uśmiechem na ustach
Kiedy przemierzałam salon w drodze do jadalni zatrzymałam się przy jednej ze ścian. Nad pięknym starym fortepianem wisiała cała galeria zdjęć, która pięknie komponowała się z wystrojem domu. Stanęłam przed fotografiami i zaczęłam wspominać.

-Nie smuć się, Sam - powiedział dziadek podchodząc do mnie
-Nie jestem smutna. Po prostu, nadal jest mi ciężko - powiedziałam a w oku zakręciła się łezka
-Pamiętaj, że tata zawsze będzie z tobą, będzie cię wspierał i kochał
-Wiem, ale to trudne pogodzić się z taką stratą. Nie mogę uwierzyć, że nie ma go już od siedmiu lat - łza zaczęła spływać po moim policzku
-Nie płacz, kochanie. Wiem, że jest ci ciężko, ale jesteś silną kobietą, dasz sobie radę - przytulił mnie

Moje życie od śmierci taty diametralnie się zmieniło. Przeprowadziłyśmy się z mamą do Kanady, gdzie oddaliłyśmy się od siebie. Na początku mama udawała, że wszystko jest dobrze, jednak później zaczęła więcej pracować, wiec nie było jej całymi dniami w domu i nie opiekowała się mną jak kiedyś. Czasem mam wrażenie, że ucieka przede mną, bo za bardzo przypominam jej tatę. Zawsze mówiła, że jesteśmy jak dwie krople wody.

Postanowiłam odejść od tego miejsca i zapomnieć na chwile o smutku. Usiadłam z dziadkami w jadalni i opowiadałam co u mnie. Po paru godzinach przesiedzianych przy stole usiadłam na drewnianym krześle przy fortepianie i zaczęłam grać. To śmieszne, ale od przedszkola umiem zagrać tylko jeden utwór. Co prawda znam się na nutach, ale jakoś nigdy nie nauczyłam się grać czegoś innego.

Moje palce stukały w klawisze, które tworzyły piękną melodię. Melodie, która przypomina mi tatę. Zawsze siadał na tym krześle i brzdąkał coś na pianinie. Pewnego dnia napisał utwór, który strasznie mi się spodobał. Spokojny i wolny. Kiedyś przekonałam go, aby mnie nauczył i stało się. Kiedy to gram, w jakiś sposób się z nim utożsamiam. Czuje się bezpiecznie, czuje, że tata jest wtedy bliżej niż kiedykolwiek. Ta melodia znaczy dla mnie więcej, niż tysiące zdjęć i wspomnień.

Inspiration S.M & MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz