Usłyszeliśmy, że ktoś nas woła, więc wróciliśmy do reszty. Okazało się, że był tam też Cameron. Spojrzałam mu w oczy i szybko odwróciłam wzrok. Widziałam ból i rozczarowanie. Dlaczego musiał tu przyjść? Dlaczego teraz? Podszedł bliżej, ale swój wzrok zatrzymał na Shawn'ie. Patrzył się na niego zaciskając pieści.
-Musimy porozmawiać - powiedział do bruneta kompletnie mnie ignorując
-Nie. To my musimy porozmawiać - pociągnęłam go za rękęBlondyn stanął przede mną i zaczął mi się przyglądać.
-Cameron - pstryknęłam mu palcami przed twarzą
-Chciałaś porozmawiać. Czekam
-Zrywasz ze mną? - spytałam niepewnie
-George ci powiedział - stwierdził -Tak będzie najlepiej. Skupisz się na kimś innym - spojrzał się na grupkę naszych znajomych
-Nie mów tak. Nie chce się rozstawać
-Musimy, nie rozumiesz tego? Jesteś zakochana w kimś innym, a ja nie mogę nic na to poradzić! - zaczął krzyczeć -Jestem traktowany jak śmieć rozumiesz?! Odrzucasz mnie Sam! Nie rozumiesz, że nie mogę tego dłużej znieść?!Teraz cały park nas słyszał. Z każdym wypowiedzianym słowem przez Camerona moje serce rozpadało się na setki kawałków. Zaczęłam płakać, unikałam kontaktu wzrokowego, a on nadal krzyczał. Chciałam uciec, rozpłynąć się w powietrzu. Cokolwiek...
-Odpuść już - usłyszałam głos Shawn'a, który objął mnie ramieniem
-Bo co?! Pobijesz mnie?!
-Nie zamierzam. Jak ty ją traktujesz?! To twoja dziewczyna
-Już nie!Ałć. To bolało. Wiedziałam, że te słowa kiedyś padną, ale nie sądziłam, że to stanie się tak niespodziewanie. Pokręciłam głową i wyrwałam się z uścisku bruneta. Zaczęłam biec w stronę domu. Kiedy wyszłam z parku opadłam z sił na trawę.
Siedziałam sama, czułam na sobie wzrok ludzi przechodzących obok. Płakałam, trzęsłam się.
Wróciłam do domu o 2 w nocy. W salonie zastałam moją mamę, która obdarzyła mnie tylko przelotnym spojrzeniem i wróciła do poprzedniej czynności. Praca i praca. Dlaczego nie mogę mieć normalnej rodziny?! Ugh, nieważne. Weszłam do swojego pokoju i położyłam telefon na szafkę. Wyłączyłam go od razu po wyjściu z parku. Nie miałam i nadal nie mam ochoty na odpisywanie na wiadomości typu: nic ci nie jest? Jak się czujesz?
Wstałam o 5 rano. Wzięłam ze sobą piłkę i wybiegłam z domu. Kozłowałam, rzucałam do kosza i pomimo tego, że dopadło mnie zmęczenie nie przestawałam. Z każdym uderzeniem piłki o ziemie czułam jak moje emocje opadają. Po godzinnym 'treningu' poczułam siłę. Złość i smutek opuściły moje ciało. Starłam pot z czoła i wróciłam do domu.
To chyba najwyższa pora by włączyć telefon - pomyślałam.
Tysiące wiadomości i nieodebranych połączeń. Wszystko od Jack'ów, Shawna, Davida i George'a. Nie chciałam im odpisywać, bo przecież za niedługo zobaczymy się w szkole. Wczoraj myślałam o tym, czy zostać w domu, ale i tak nie uniknę Camerona, więc czy to miałoby jakiś sens?
Ogarnęłam się, Spakowałam i ruszyłam w stronę budynku. Korytarze świeciły pustkami. Bardzo mnie to zdziwiło dopóki nie spojrzałam na zegarek. 7.30 nigdy nie byłam tak wcześnie w szkole... Usiadłam na ławce i po prostu czekałam, aż któryś z moich znajomych sie pojawi.
Pięć minut przed dzwonkiem ujrzałam piątkę moich przyjaciół przemierzających korytarz w poszukiwaniu kogoś lub czegoś. Kiedy podeszli bliżej na chwile zamarłam. Chłopcy byli pobici. Niektórzy mieli podbite oko, rozciętą wargę, czy łuk brwiowy. Bez szwanku jedynie pozostał George, a najbardziej poszkodowany był Shawn. Nic nie mówiłam tylko rzuciłam się na nich. Przytuliłam każdego z osobna dziękując za wczoraj i przepraszając za mojego byłego chłopaka.
-To nie jest twoja wina - powiedział Shawn głaszcząc mnie po włosach -On znowu wziął
Te słowa odbijały się w moich uszach przez całą pierwszą lekcje.-Cześć Sam - usłyszałam za sobą, kiedy brałam książki z szafki
-Cześć Louisa - uśmiechnęłam się słabo -Dawno nie rozmawiałyśmy
-Masz racje - westchnęła -Odkąd Matt przyjechał nie widujemy się. Nawet tutaj. Ty masz chłopaków, a ja często przesiaduje na telefonie. Nie gniewasz się na mnie?
-Oczywiście, że się nie gniewam. Matt to twój chłopak i chce dla was jak najlepiej. Mam ostatnio dużo na głowie, nie miałam czasu się odezwać. Może pójdziemy dziś na kawę? Porozmawiamy jak kiedyś?
-Jasne - uśmiechnęła się -To mój ostatni dzień tutaj i chce go spędzić z tobą
-Co? Jak to?
-Powiem ci po lekcjach - puściła oczko i odeszłaPo 5 lekcji poszłam na stołówkę i usiadłam na moim stałym miejscu. Od paru miesięcy ja i David zadajemy się z drużyną szkolną - Tygrysami. Należą do nich nasi najlepsi przyjaciele. (Nazwiska już chyba znacie).
-Witaj Samantha - przywitał się JacobJak zawsze oficjalnie, ale za to go uwielbiam.
-Hej - uśmiechnęłam się -Co tam u ciebie?
-Wszystko dobrze, ale powinienem zapytać się o to ciebie. Jak się trzymasz?No i pięknie. Wybiła godzina użalania się nad Samanthą Eismont.
-Wszystko chyba już wiesz. Tygrysy nie maja przed sobą sekretów
-Chciałem usłyszeć coś od ciebie - wzruszył ramionami -Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to możemy pomówić o czymś innym.
-Właściwie, mam do ciebie sprawę. Chciałabym dostać się do drużyny
-Tygrysy to prawdziwi faceci. Będzie ciężko Sam - zaśmiał się
-Nie chodzi mi o was - parsknęłam śmiechem -Podpytałam trochę dziewczyn i jest sporo chętnych do damskiej drużyny. Twój tata jest dyrektorem, więc...
-Więc mogę z nim o tym pogadać? - przymrużył oczy -Niech ci będzie, ale robię to bo jestem ciekaw co z tego będzie, jasne? Nie myśl, że to dla ciebie
-Dziękuje - przytuliłam go z całej siły
-Nie dziękuj, robię to dla siebie - zaśmiał sięPo lekcjach udałam się do mojej ulubionej kawiarni, w której siedziała już Louie. Przywitałam się z nią i zamówiłam waniliowa latte.
-Opowiadaj co u ciebie - uśmiechnęła się
-Dużo by tu mówić - odwzajemniłam gest, jednak w środku byłam zaniepokojonaJak ona to wszystko przyjmie? Od początku naszej znajomosci mnie wspierała nie ważne co się działo, ale w ciągu ostatnich miesięcy moje życie przewróciło się do góry nogami.
-To chyba byłoby na tyle - wzruszyłam ramionami czekając na reakcje przyjaciółki
-Ważne, że teraz jest już dobrze. Masz przyjaciół, to chyba wystarczy. Cameron nie był ciebie wart, skoro zaczął się tak zachowywać. Pamiętaj, że masz mnie. Zawsze będę pod telefonem by cię wysłuchać - uśmiechnęła się
-Dziękuje - przytuliłam ja -Właściwie to Gdzie się przeprowadzasz? Dlaczego?
-Przeprowadzam się z rodzicami do Nowego Yorku. Tata dostał tam dobrą posadę, a ja będę bliżej mojego chłopaka. Jestem naprawdę szczęśliwa Sam. Kto wie, może kiedy będziemy pełnoletni zamieszkamy razem - posłała mi uśmiech
-Cieszę się waszym szczęściem, ale czy to znaczy, że widzimy się po raz ostatni?
-Na razie tak, ale nie martw się. Przecież Nowy York to twój drugi dom - przytuliła mnie -Będę tęsknić
-Ja tak samo - wtuliłam się w nią jak najmocniejPo chwili obie zaczęłyśmy płakać. To smutne, że musimy się pożegnać. Pomimo tych 'cichych dni' między nami nadal byłyśmy blisko. W jednym mieście. W jednym kraju. A teraz? Rozstajemy się na conajmniej pół roku. To moja jedyna prawdziwa przyjaciółka i nie mogę uwierzyć w to, że nie będzie jej teraz przy mnie, ale będę silna. Poczekam te pare miesięcy i znowu ją przytulę. Kocham ją. Jest dla mnie jak siostra.
CZYTASZ
Inspiration S.M & Magcon
FanfictionOna - młodsza, nie lubi być w centrum uwagi, mieszka z mamą On - starszy, popularny, z kochającą rodziną w komplecie Jak potoczą się ich losy, kiedy dowiedzą się o sobie nawzajem? *Odmłodziłam bohaterów na potrzeby fanfiction* ••••••• Hey 👋 ...