Część 4- Nikt tak jak Ty, nie potrafi podnieść mi adrenaliny

2.8K 80 9
                                    

Po krótkiej wizycie w mieszkaniu, gdzie wreszcie wziąłem prysznic i się przebrałem, wybrałem się do szpitala. Po drodze kupiłem parę drobiazgów dla Natalii.

Wszedłem do sali szpitalnej i zobaczyłem pielęgniarza ze strzykawką w ręce, próbującego coś wstrzyknąć do kroplówki mojej partnerki.

- Co jej podajesz? - zapytałem z ciekawości. 

Mężczyzna najwyraźniej nie spodziewał się mojej obecności, zauważyłem jak jego rękę wędruje w stronę pleców. Złapałem za broń

- Rzuć to i ręce szeroko! - wrzasnąłem.

Mężczyzna na początku nie miał zamiaru ustąpić i nadal trzymał pełną strzykawkę już wbitą w linię kroplówki Natalii.

- Rzuć to i odsuń się od niej, odwróć się tyłem i łapy szeroko, albo użyję broni!- dałem mu do zrozumienia.

Mężczyzna rzucił na ziemię strzykawkę. Podbiegłem do niego, 

- Łapy szeroko! - zakułem go w kajdanki i wezwałem Stefana i mundurowych.

Natalia obudziła się podczas całej akcji i wyglądała na zaskoczoną, widziałem, że najchętniej by mi pomogła gdyby nie te wszystkie kabelki i linie kroplówki. 

- Wszystko będzie dobrze Natalia- rzuciłem wyprowadzając mężczyznę z jej sali.

Posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.

- Głowa!- rzuciłem do mężczyzny.

- Jak się nazywasz i dla kogo pracujesz?- dodałem.

- Nie Twoja k.. sprawa psie!- warknął.

Popchnąłem go w dół,

- To się jeszcze okaże- oznajmiłem dobitnie. 

 Na korytarzu pojawili się mundurowi i Stefan.

- Zabierzcie go na komendę- rzuciłem do mundurowych.

- Wszystko w porządku? - zapytał Stefan.

- Tak, na szczęście pojawiłem się tutaj w odpowiednim momencie. Nawet nie wiem co by było gdybym się spóźnił. A jeszcze jedno, chodź. 

Wyciągnąłem rękawiczkę i złapałem strzykawkę, po czym zabezpieczyłem ją i podałem ją Stefanawi. 

- Zabierz to do analizy. - powiedziałem.

 - Oprócz tego, jak wrócisz na komendę, to wspomnij szefowi, żeby wysłali kogoś do ochrony. Póki co ja tu zostanę.

- Dobra- rzucił rzeczowo . 

Zabrał dowód i odwrócił się w stronę Natalii.

- Część! Jak tam? Widać ostro komuś zaszłaś za skórę- rzucił.

Natalia pokręciła głową:

-  U mnie już lepiej. Wiesz ilu ludziom ja zaszłam za skórę?- odpowiedziała blondynka z lekkim uśmiechem.

Stefan się zaśmiał i popatrzył najpierw na Natalię, a później na mnie.

-  Na pewno nie jednemu. Dobra lecę. Trzymaj się Natalia. Narazie Kuba. - rzucił na odchodne.

- Część Stefan! - odpowiedzieliśmy z partnerką w jednym czasie, co nas trochę rozbawiło.

Podeszłem do drzwi, gdzie porzuciłem rzeczy, które przyniosłem dla partnerki.

 - Nie powiem, że się nie cieszę na Twój widok Kuba- powiedziała blondynka i dodała- Kolejny raz ratujesz mi życie. Dziękuję -popatrzyła mi prosto w oczy.

- Drobiazg, w końcu jesteś moją partnerką. Nie mogę Cię stracić, bo nikt tak jak Ty, nie potrafi podnieść mi adrenaliny, ani wyprowadzić mnie z równowagi- rzuciłem prawie się śmiejąc.

- Umhy , dobra, dobra, to samo mogę powiedzieć o Tobie- odpowiedziała z ironią w głosie. 

- Poza tym, nie mogę się doczekać kiedy mnie stąd wypuszczą. Nie potrafię tak cały czas bezczynnie leżeć - dodała. 

Zaśmiałem się, bo to była cała moja partnerka Natalia, nie mogła sobie dać na wstrzymanie. 

- No z tego co mi wiadomo, jeszcze tu trochę poleżysz. Mam coś dla Ciebie- odpowiedziałem. 

 Zza pleców wyjąłem mały bukiecik różnokolorowych kwiatów. Usiadłem na krześle koło jej łóżka. 

- Piękne, dziękuję- powiedziała z uśmiechem. 

- Może to nie róże takie jak jesteś w zwyczaju dostawać od.. - zacząłem

- Przestań Kuba, nie chcę nawet myśleć o tym człowieku - mruknęła i posmutniała.

Położyłem kwiatki na półce i złapałem ją za dłoń.

-  Natalia, obiecuję Ci, że ten człowiek już nigdy nic Ci nie zrobi - posłałem jej uśmiech.

Z torby którą ze sobą przyniosłem, wyłożyłem na półkę owoce, a po nich wyjąłem pudełko czekoladek.

- Mam coś co poprawi Ci humor-  wyciągnąłem otwarte pudełko w stronę blondynki.

- Kuba jak możesz? Wyjdę stąd gruba- zaśmiała się kobieta.

- Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić- puściłem do niej oczko i oboje zaczęliśmy się śmiać.

Siedziałem z nią nawet po tym, jak pod drzwiami sali pojawił się mundurowy, a właściwie do wieczora, bo za oknem już ciemniało. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nawet nie wiedziałem, że mamy tyle wspólnych tematów. Ten wieczór mógł się nigdy nie kończyć. 

Niestety usłyszałem głos salowej:

- Wizyty skończyły się dziesięć minut temu i będę musiała pana grzecznie poprosić o opuszczenie szpitala- powiedziała starsza, trochę otyła, szpakowata kobieta.

- Już, już wychodzę- rzuciłem i podniosłem się z krzesła.

- No to trzymaj się Natalia. O prawie zapomniałem, jutro spodziewaj się wizyty reszty kumpli i szefa komendy. Ja też wpadnę. Nie byłem do końca pewien tego posunięcia, albo raczej jej reakcji, ale przybliżyłem się do blondynki i delikatnie musnąłem ją w policzek. Widziałem, że lekko się uśmiechnęła. 

- Do zobaczenia Kuba- powiedziała cicho.

- Śpij dobrze- szepnąłem jej do ucha, po czym opuściłem salę i szpital.

Natalia i Kuba - życie na krawędzi [ZAKOŃCZONA - W trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz