Rozdział 4

17.3K 401 3.6K
                                    

Obudził mnie dźwięk mojego budzika. Wstałam, wzięłam szybki prysznic, a następnie położyłam się z powrotem w łóżku i przeglądałam telefon. Nim się spostrzegłam, była już 8:28. Poszłam więc razem z dziewczynami na stołówkę. Zjadłam dwie kanapki z serem i pomidorem. Gdy już kończyłam swoje śniadanie, na stołówkę weszli Taco i Quebo, którzy mieli ze sobą mikrofon.

-Dzisiaj czeka was pierwsze wyzwanie- oznajmił Quebo

-Na czym będzie ono polegało?- powiedział Filip 

-Będziecie musieli znaleźć pożywienie- odparł Taco

-Ale po co? przecież mamy jedzenie tutaj- powiedziała Oliwia

-Tak, ale ośrodek zostanie wyburzony, a resztę obozu spędzicie w dziczy

-ŻE CO KURWA? Pojebało was?- powiedział Mikołaj

-Żartowałem, w dziczy spędzicie tylko tydzień. A ty, Mikołaj, jeśli jeszcze raz odezwiesz się bez pytania, to stąd wylecisz- oznajmił Taco.

Nie byłam zachwycona, ale chce to wygrać, albo przynajmniej być w top 6. Najbardziej zależy mi na tym, żeby Amelia lub któryś z jej przydupasów nie wygrały. 

-O 11 rozpoczynamy zadanie. Będzie ono trwało 4 godziny. Oczywiście nie musicie spędzić całego czasu w lesie. Jeśli uzbieracie co najmniej koszyk owoców, grzybów lub czegokolwiek, to będziecie mogli wrócić do ośrodka. Osoba, która nie zbierze nawet jednej maliny lub wrzuci do koszyka trawę lub inną niejadalną rzecz, przegra- oznajmił Quebo.

Następnie wszyscy rozeszli się do pokojów. Postanowiłam porysować, gdyż sztuka to moja pasja. 

-Ładnie rysujesz- powiedziała Ola

-Dzięki- odparłam

-Wiesz... Podobasz mi się- oznajmiła

-Poważnie? Ty mi też- odpowiedziałam

Nim się spostrzegłam, nasze usta połączył ognisty pocałunek, ale na nim się skończyło. Następnie dokończyłam rysunek.

 Była już 10:57, więc poszłam na miejsce zbiórki. Udaliśmy się do pobliskiego lasu. Quebo i Taco wręczyli nam po koszyku i kazali zebrać coś do jedzenia. 

-Ale tu nic nie ma- powiedziała Zuza

-To czegoś poszukaj, ja pierdole- odparł wyraźnie zirytowany Taco

Razem z dziewczynami poszłyśmy wgłąb lasu i naszym oczom ukazały się trzy krzaki pełne malin. Zaczęłyśmy szybko obrywać z nich owoce, gdyż nie miałyśmy zamiaru chodzić po lesie przez cztery godziny. Wszystkie koszyki się zapełniły i jeszcze trochę zostało. Oddałyśmy nasze koszyki. 

Maja i Ola udały się do pokoju, a ja zostałam w lesie, gdyż chciałam porysować w odosobnieniu. Wyjęłam mój szkicownik, kredki, ołówek i zaczęłam rysować. Nie były to grzeczne rysunki. Rysowałam nagą Olę. Jej ciało było takie boskie! Dotychczas uważałam że jestem hetero, ale przy niej odkryłam siebie na nowo. 

Niespodziewanie za mną zjawiła się banda idiotek. 

-Co tam bazgrzesz?- powiedziała Amelia

-Chuj cię to obchodzi- odrzekłam

Lena wyrwała mi mój szkicownik i w tym momencie wszystkie parsknęły śmiechem.

-Od dzisiaj nazywasz się Lesbaja- powiedziała Amelia rechocząc ze śmiechu

-Ale to było suche laska, weź dorośnij- odrzekłam, po czym wzięłam mój szkicownik i odeszłam.

Niespodziewanie zostałam popchnięta i skopana. Lena i Paulina mnie kopały, a Karolina wrzuciła mój szkicownik do pobliskiego jeziora. 

-Masz nauczkę suko- powiedziała Amelia

-Ej, ale za to mogą nas wyjebać- powiedziała Oksana

-Przecież tutaj nie ma monitoringu, a Quebo i Taco są na drugim końcu lasu- odparła Amelia, po czym poszła razem ze swoimi laskami.

Wstałam i pobiegłam do Quebo i Taco.

-Zostałam pobita przez Amelię i jej dziewczyny- powiedziałam

-Przykro nam, ale nie masz żadnych dowodów, a wiemy, że się nie lubicie

Na te słowa rozpłakałam się i pobiegłam do swojego pokoju, w którym przepłakałam resztę dnia.

Letni obóz ||| Quebonafide i Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz