Rozdział 21

6.9K 188 1.3K
                                    

*Dawid pov*

Mam dość bycia seksualnym niewolnikiem. Dotarło do mnie, że plan Franka polegający na wyczuciu pigułki gwałtu poprzez zmysł smaku jest beznadziejny. Postanowiłem powrócić do idei zabójstwa Jakuba i wiem jak to będzie wyglądać.

Piętnaście kilometrów stąd znajduje się opuszczona wioska, a w niej mieści się stary, drewniany kościółek. Mój plan wygląda tak: Najpierw w jakiś sposób zdobędę samochód, zaparkuję go w pobliżu pensjonatu, a następnie wywabię Jakuba na zewnątrz, po czym zadźgam go nożem, a zwłoki umieszczę w worku. Po wszystkim pojadę pod kościół w tej wiosce i wrzucę do niego worek, po czym podpalę budynek, a następnie wrócę do pensjonatu. 

W środku nocy, gdy wszyscy spali, po cichu wyszedłem z pokoju przez okno i pobiegłem w kierunku pobliskiej drogi. 

Postanowiłem udawać autostopowicza. Ta droga nie była jakoś specjalnie uczęszczana. W ciągu godziny przejechały nią zaledwie trzy samochody, lecz żaden się nie zatrzymał. Gdy miałem już wracać, ujrzałem kolejny pojazd. Tym razem się zatrzymał. Była to stara furgonetka, a w niej siedział około pięćdziesięcioletni mężczyzna. Wyglądał trochę strasznie, ale i tak to ja mam nóż. 

Usiadłem na fotelu obok niego. Okazało się, że jedzie do Olsztyna i dokładnie to samo mu powiedziałem. Podczas trasy kilkukrotnie dotykał mnie po udzie, niebezpiecznie blisko krocza. Czułem się ekstremalnie niekomfortowo. 

Kierowca zjechał na boczną drogę i zatrzymał pojazd, po czym położył rękę na moim karku i pocałował. Czułem, że ta sytuacja wymyka się spod kontroli i jestem w pojeździe z gwałcicielem. Mężczyzna ścisnął moje krocze i włożył język do ust. Skorzystałem z okazji, że na chwilę się odsunął i był zwrócony torsem w moim kierunku. Sięgnąłem do kieszeni po scyzoryk (nóż był ukryty w lesie w zaroślach obok charakterystycznego kamienia) i wbiłem mu go prosto w brzuch. Polała się krew, a on sam stracił przytomność. Prawdopodobnie zmarł. 

Wyrzuciłem jego ciężkie ciało do przydrożnego rowu i odjechałem furgonetką z miejsca zdarzenia. Zaparkowałem ją na parkingu pensjonatu. Poszedłem po swój nóż, po czym bezszelestnie wszedłem przez okno do pokoju i położyłem się w łóżku.

*kilka godzin później*

Z racji że mamy dziś wolny dzień, dopiero się obudziłem, mimo że już 13:30. Wziąłem prysznic i tuż po ubraniu się, do mojego pokoju wszedł Jakub.

-Chodźmy na zewnątrz, bo w moim pokoju są ludzie- powiedział.

Zrobiłem to, co mi kazał. Poszedłem za nim po lasu. Łatwo mi poszło. Nawet nie musiałem się wysilać, a on sam wszedł w moją pułapkę. 

-Słuchaj, znudziłeś mi się- powiedział.

Ucieszyłem się, bo nie muszę się fatygować z zabijaniem go, ale wtedy dodał:

-Muszę cię zabić, bo za dużo o mnie wiesz.

Po czym wyjął nóż. To samo zrobiłem ja. Był nieco zszokowany, co wykorzystałem, wbijając mu nóż w serce. Podjechałem na miejsce vanem, po czym wrzuciłem do niego zwłoki, bo nie udało mi się zdobyć worków. 

Po 30 minutach byłem już w wiosce. Wszystko było już w ruinie, ale kościół jeszcze się trzymał. Otworzyłem drzwi i wciągnąłem do środka Jakuba. Oblałem wszystko benzyną, po czym wrzuciłem przez okno zapałkę. 

Odbiegłem na odległość kilkunastu metrów. Budynek kościoła już po minucie płonął niczym pochodnia. Z okien wydobywały się płomienie i dym. Drewniany krzyż na dachu był w ogniu. Wyglądało to niesamowicie. 

Gdy zawalił się dach, płomienie zaczęły sięgać kilkunastu metrów. Uznałem, że to już czas i wsiadłem do furgonetki, po czym odjechałem z piskiem opon. 

Zabiłem dzisiaj dwóch ludzi, ale nie czuje się z tym źle, bo zrobiłem to dla Franka. Jakub mógł go uczynić swoim niewolnikiem, a pedofil mógł go wykorzystać. 

Po dotarciu na miejsce wróciłem do swojego pokoju.

-Gdzie byłeś?- zapytał Franek.

-Na spacerze- odparłem.

-Powiedz prawdę. Znam ją- powiedział.

-No dobra. Zamordowałem Jakuba i wywiozłem jego zwłoki do opuszczonego kościoła, który podpaliłem- powiedziałem- Ale nie mów nikomu.

-Nawet nie miałem zamiaru. Dziękuję. W ostatnich dniach zaczął niepokojąco interesować się moją osobą. 

Uspokoiły mnie te słowa. Franek nie ma mi tego za złe, więc się na mnie nie gniewa.

Z racji że byłem wyczerpany, poszedłem spać. 

Letni obóz ||| Quebonafide i Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz