Obudziłam się około 8 rano. Z racji że nie byłam głodna, nie poszłam na ognisko. Zamiast tego postanowiłam pobiegać, ponieważ przez ostatnie dni za dużo sobie pozwalałam. Wyszłam z namiotu i zaczęłam biec. Miałam do okrążenia dwa kółka wokół jeziora, czyli ponad 5 kilometrów. Gdy już kończyłam drugie okrążenie, usłyszałam dziwny szelest w krzakach. Wybiegł z nich jakiś typ, który podążał w moim kierunku. Zaczęłam uciekać w kierunku obozu. Z racji że jestem sprawna fizycznie a on był lekko otyły, uciekłam mu.
Postanowiłam zgłosić to Quebo i Taco.
-Gonił mnie jakiś obleśny typ, który prawdopodobnie chciał mnie skrzywdzić- oznajmiłam.
-To dzisiejsze wyzwanie. Czterech uczestników zostało do niego wylosowanych. Polega ono na obronie przed napastnikiem, który chce wciągnąć cię do samochodu i porwać. Osoby, które nie odeprą ataku, zostaną odwiezione do punktu eliminacji- powiedział Taco.
-Tylko skąd on wiedział, że akurat teraz pójdę pobiegać?
-Widzieliśmy cię biegnącą w kierunku jeziora, więc daliśmy mu znak- powiedział Quebo- Jeśli komukolwiek o tym powiesz, odpadniesz- dodał.
Nieco uspokojona wróciłam do namiotu. Rozmawiałam z Frankiem, Dawidem, Emilią, Sandrą i Olą, ale nikomu nie mówiłam o wyzwaniu, poza tym nie wiem, kto został wylosowany.
Niespodziewanie do naszego namiotu podszedł Taco. Poprosił Franka, by poszedł do lasu zebrać jagody, gdyż będą im potrzebne.
Franek nieco zdziwiony wyszedł z namiotu i udał się w kierunku lasu. Dawid również miał zaniepokojenie na twarzy, nie wiem czemu. Być może też już coś przeszedł w lesie.
*Franek pov*
Wziąłem koszyk i wyruszyłem w kierunku lasu. Coś mi tu śmierdzi i mam wrażenie że coś jest nie tak, ale nie wiem co. Nie chcę jednak wylecieć, więc zacząłem zbierać owoce.
Zrywając jagody poczułem mętlik w głowie. Niby kocham Emilkę, ale to wszystko wydaje mi się jakieś takie sztuczne i wymuszone. To już nie jest to co dawniej. Mam wrażenie, że jesteśmy ze sobą tylko dla dobra sojuszu. Moje serce dziwnie bije przy Dawidzie, a on sam zachowuje się w mojej obecności inaczej niż na początku obozu. Ale ja przecież nie mogę mieć chłopaka, gdyż byłbym zakałą w oczach moich rodziców.
Niespodziewanie usłyszałem szelest w krzakach obok. Wybiegł z nich jakiś typ, który zmierzał w moim kierunku. Klęczałem sparaliżowany strachem. Myślałem, że to morderca lub pedofil, albo oba naraz.
Był coraz bliżej. Widziałem już jego oczy. Przygotowałem się na najgorsze. Zacząłem płakać, ale on był niewzruszony. Niespodziewanie coś go powaliło na ziemię. Okazało się, że to był Dawid. Zaczął go kopać i bić, a on uciekł.
-Nic ci nie jest?- zapytał wyraźnie zaniepokojony, za mocno zaniepokojony.
-Yyyyy... nie- odparłem zakłopotany- Tak w ogóle skąd się tu wziąłeś?
-Postanowiłem przejść się do lasu i zobaczyłem jakiegoś typa, który się do ciebie zbliżał. Bardzo cię lubię, więc postanowiłem cię obronić.
Nasze spojrzenia stworzyły jedność, poczułem zawstydzenie, ale i jakieś dziwne uczucie.
Pocałunek się zbliżał. Chciałem tego. Usłyszeliśmy szelest liści. Zaczęliśmy się z tego nieszczerze śmiać i się od siebie odsunęliśmy. Okazało się, że to był kamerzysta, ale na szczęście nie uchwycił naszego zachowania, gdyż zasłoniło nas drzewo.
Oddaliliśmy się nieco od siebie i poszliśmy do Taco i Quebo, którzy powiedzieli nam, że to było tylko wyzwanie.
*Roksana pov*
Zostałam wysłana w celu złowienia ryby. Umiem to robić, ponieważ mieszkam nad jeziorem i większość mojej rodziny żyje z łowienia ryb, więc i ja to potrafię. Wzięłam wędkę i zaczęłam polowania. Po 15 minutach udało mi się złowić małą rybkę. Lepsze to, niż nic. Włożyłam ją do torby i poszłam w kierunku obozu.
Poczułam dotyk na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam zakapturzonego, grubego faceta, który zaczął się do mnie dobierać. Niestety zadarł z nieprawidłową osobą. Kopnęłam go moim glanem w krocze tak, że aż zapiszczał. Zwijał się z bólu a ja poszłam dalej. Dałam Taco moją rybę i poszłam do swojego namiotu.
*Maja pov*
O 17 usłyszałam podwójny gwizdek, który oznacza eliminację. Pojedynczy oznacza czas na posiłek, a potrójny ewakuację. Stawiłam się na placu jako ostatnia z czterech osób.
-Maju, dzięki twojej kondycji fizycznej udało ci się uciec przed porywaczem, jednak co byś zrobiła, gdyby tutaj nie było żadnego obozu? Prędzej czy później i tak porywacz by cię dogonił. Mimo to zostajesz.
-Franku, gdyby nie twoja bliska relacja z Dawidem, zostałbyś porwany. Mimo to zostajesz.
-Roksano, dzięki twojej zimnej krwi nie spanikowałaś i obroniłaś się przed napastnikiem, zostajesz.
-Leno, przez twoje podejście do obozu, które wyraziłaś słowami: ,,Wiem, że to tylko część tego obozu i że masz na celu mnie przestraszyć" mogłaś zginąć. Przecież mógł to być prawdziwy napastnik, a wtedy dałabyś się porwać bez walki. Przykro mi, ale odpadasz.
-Aha, zajebiście. Bardziej zjebanego wyzwania wymyślić się nie dało? To przecież oczywiste, że to wasz prywatny teren, który jest chroniony przez ochroniarzy z bronią i że przypadkowi ludzie nie mają tu wstępu- powiedziała Lena.
-Dobra, skończyłaś? Zapraszam do loży obserwatorów. A wy zostańcie- powiedział Taco.
Na miejscu zjawiła się reszta uczestników.
-Jurorzy ocenili wasze wczorajsze prace. Jednogłośnie stwierdzili, że najlepsza była praca Amelii, która malując palcami zachowała proporcje ciała Mai, i mimo że Maja nie wyglądała na nim korzystnie, i tak ten rysunek był najlepiej wykonany.
Nie byłam zaskoczona, gdyż ten rysunek faktycznie dobrze jej wyszedł. Jestem jednak wkurwiona, gdyż drużyna plastików ma zamek w drzwiach. No cóż, będzie jeszcze jedna okazja.
Poszłam do swojego namiotu. Już za 2 dni otwarcie pensjonatu, który jest już niemal zupełnie ukończony. Przez resztę dnia nie wydarzyło się już nic wartego uwagi.
CZYTASZ
Letni obóz ||| Quebonafide i Taco Hemingway
Fanfiction17- letnia Maja razem z 20 innymi uczestnikami są uczestnikami letniego obozu, w którym główną nagrodą jest 500 tysięcy złotych i wspólna płyta z Taconafide. Czy między uczestnikami powstanie coś więcej? Tego dowiesz się po przeczytaniu.