Weszłaś dzisiaj do szkoły, trzaskając drzwiami.
Byłaś wkurzona, a nikt nie wiedział dlaczego.
Przez twoje zachowanie, prawie nie zwróciłem uwagi, że byłaś całkowicie przemoczona.
Twoje mokre loki kleiły się do twojej pięknej twarzy, a twoje ciało dygotało przez mokre ciuchy.
Słyszałem jak trzaskałaś szafką po tym, jak nie znalazłaś tego, czego szukałaś.
Usłyszałem jak mówisz do Lucy, że nie masz nic na przebranie.
Lucy także nie miała ciuchów na zmianę.
Nie bądź na mnie zła, że podsłuchiwałem.
Po prostu stałem dosyć blisko i słyszałem waszą rozmowę.
Poczułem w sobie przypływ odwagi, więc chciałem do ciebie podejść i dać ci moją bluzę.
Także mógłbym ci dać moje dresy, które zawsze trzymałem w szafce.
Już zrobiłem pare kroków w twoją stronę,
gdy Olivier stanął przed tobą.
Zarzucił swoją bluzę na twoje zmarznięte ramiona, a ty podziękowałaś mu za ten miły gest.
Uśmiechałaś się w jego stronę.
Czułem kolejne ostrze wbijające się w moje serce i nawet myśl o tym, że to ja jestem na miejscu Oliviera, nie poprawiała mojego humoru.
Bo nigdy nie będę na jego miejscu.
Odchodząc, dowiedziałem się, że twój zły humor wziął się z tego, że spóźniłaś się na autobus, a twój starszy brat nie chciał podwieźć cię do szkoły.
Musiałaś biec w ulewie.
Pomyślałem, że mogłaś zadzwonić do mnie.
Przyjechałbym nawet gdybyś mieszkała w innej części miasta.
Ale wtedy przypomniałem sobie,
że nie masz mojego numeru telefonu.
A nawet gdybyś go miała,
nie wiedziałabyś jak mnie zapisać.
Skąd miałabyś wiedzieć jak mam na imię, gdy od roku się do ciebie nie odezwałem?