Podjechałem pod twój dom kilka minut przed godziną siedemnastą.
Nigdy nie lubiłem się spóźniać,
ale za to miałem tendencję do tego, aby przyjeżdżać szybciej niż wymagałaby tego sytuacja.
Wysiadłem z auta i wszedłem po schodach, które prowadziły do drzwi wejściowych.
Wolałem zostać w samochodzie, ponieważ bałem się, że spotkam kogoś z twojej rodziny,
ale takie zachowanie nie miałoby sensu.
Gdy miałem zamiar zapukać,
drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się twoja osoba.
Uśmiechnięta,
lekko zarumieniona,
z iskierkami szczęścia w oczach,
w ślicznej sukience.
Wyglądałaś pięknie.
,,To jak? Idziemy?" - zapytałaś,
a ja po tym wiedziałem, że to będzie wspaniały wieczór.