Ogród botaniczny był jednym z wielu moich ulubionych miejsc w tym mieście.
Często tutaj przychodziłem i spędzałem popołudnia,
jednak patrząc na ciebie, widziałem, że nie bardzo wiedziałaś dlaczego się tu znajdujemy.
Mimo to oglądałaś każdą roślinę z uwagą, a także wąchałaś każdy kwiat z kolei.
,,Nie rozumiem, co miałeś na myśli, mówiąc, że mieszają się tu wszystkie uczucia" - odezwałaś się w końcu,
a ja naprawdę od momentu, w którym się tu znaleźliśmy,
czekałem aż zadasz to pytanie.
Złapałem cię za dłoń i poprowadziłem w odpowiednie miejsce.
Zerwałem jedną różę z krzewu i zacząłem się jej przyglądać.
Widziałem, że także na nią patrzysz.
,,Z czym kojarzy ci się ten kwiat?" - zapytałem, wręczając ci roślinę o pięknych, czerwonych płatkach.
,,Z miłością" - wzruszyłaś ramionami, dając mi do zrozumienia, że jest to oczywista odpowiedź.
Nagle cicho syknęłaś, a ja przeniosłem wzrok na twoją dłoń, którą uniosłaś do góry.
Z twoje wskazującego palca leciała krew.
Delikatnie złapałem za twój nadgarstek i przyłożyłem zraniony palec do swoich ust, aby złożyć na nim delikatny pocałunek.
Przez cały czas utrzymywałem z tobą kontakt wzrokowy
i widziałem jak na twoje policzki wstępują rumieńce.
,,Miłość często sprawia nam ból" - powiedziałem, puszczając twój nadgarstek. - ,,Obok wspaniałego uczucia, którym obdarzamy drugą osobę jest często cierpienie, a czasem nawet i nienawiść."
,,Dwie skrajne emocje" - szepnęłaś, a ja jedynie kiwnąłem głową, zgadzając się z tobą.
Poszliśmy dalej.
Zerwałem kolejną roślinę i ci podałem.
,,Co sądzisz o tym?" - zapytałem.
Widziałem jak marszczysz nos, gdy uważnie oglądałaś kwiatka.
,,Jest dosyć..." - powiedziałaś ostrożnie i spojrzałaś na mnie, jakbyś bała się, że urazisz mnie swoimi słowami - ,,...dziwny."
,,A jak z zapachem?" - kolejne pytanie opuściło moje usta, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
Przyłożyłaś roślinę do swojego nosa i zaciągnęłaś się zapachem.
Widziałem jak na twoją twarz wpływa grymas zniesmaczenia,
a twoja reakcja była taka sama jak moja, gdy pierwszy raz zauważyłem tego kwiatka.
Odsunęłaś od siebie roślinę i spojrzałaś na mnie.
,,Jakby ktoś umarł, a zwłoki zaczęły się już rozkładać."
Zaśmiałem się cicho z tego porównania, jednak było one bardzo trafne.
,,Co o nim myślisz?"
,,Cóż..." - na chwilę przeniosłaś wzrok na roślinę, która ciągle znajdowała się w twoich dłoniach, jednak później spojrzałaś na moją osobę - ,,na pewno nie chciałabym dostać takiego prezentu na rzadną okazję."
,,Lekko cię obrzydza, prawda? I z wyglądu i z zapachu" - delikatnie pokiwałaś głową. - ,,A co powiesz, jeżeli powiem ci, że ten kwiat wypuszcza tylko jeden liść, który osiąga do siedmiu metrów wysokości i prawie pięciu metrów średnicy."
Widziałem jak patrzysz na mnie zaciekawiona.
,,Imponujące" - szepnęłaś, obracając kwiatem między palcami.
,,Do tego" - kontynuowałem - ,,kwiatostan pojawia się raz na kilka lat, a gdy ten kwiat w pełni się rozwinie można go oglądać jedynie przez trzy dni, ponieważ po tym czasie przechodzi w stan spoczynku."
,,Przez zapach i nieatrakcyjny wygląd jest tak bardzo pomijana."
,,Co teraz czujesz, Melody?" - twoje spojrzenie skakało między kwiatem a moimi oczami.
,,Jest mi przykro" - wzruszyłaś ramionami.
,,Czujesz coś jeszcze?"
,,Jestem szczęśliwa, że pomimo tych okropnych aspektów, na które każdy zwraca uwagę jest wspaniały. Wspaniały w swojej brzydocie."
,,Nie mógłbym powiedzieć tego lepiej niż ty to właśnie zrobiłaś" - uśmiechnąłem się. - ,,Dokładnie to samo myślę."
Odszedłem kawałek i czułem twoje spojrzenie na moich plechach, gdy przypatrywałaś się moim ruchom.
Zerwałem kolejnego kwiatka i podszedłem do ciebie.
,,To dla ciebie" - powiedziałem, wręczając ci fioletowego anemona.
Uśmiechnęłaś się i odebrałaś ode mnie roślinę.
,,Moje ulubione kwiaty."
,,Moje także."
Są moimi ulubionymi, ponieważ tobie najbardziej się podobają.
,,Mogłabym zabrać te kwiaty ze sobą?" - zapytałaś.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.
,,Myślisz, że można zabierać stąd rośliny?"
,,Nie można" - odpowiedziałem szczerze, a ty posłałaś w moją stronę lekko przerażone spojrzenie
i widziałem jak chciałaś odłożyć wszystkie trzymane przez ciebie rzeczy.
Złapałem szybko twoje nadgarstki i spojrzałem w twoje oczy.
,,Ale moja mama jest właścicielką tego ogrodu, więc my możemy zabrać nawet cały krzew" - dodałem, śmiejąc się cicho.
Widziałem jak na twoją twarz wpływa lekki uśmiech, a przerażenie i zdenerwowanie od razu minęło.
,,Jak się nazywa ten kwiat?" - zapytałaś wskazują na najbrzydszą roślinę.
,,Dziwidło olbrzymie."
,,Bardzo trafna nazwa" - zaśmiałaś się.
Przysięgam, że mógłbym słuchać tego dźwięku przez długie lata.
Twojego wspaniałego,
perlistego śmiechu,
który jest jak światło, które wskazuje mi, gdzie powinienem iść.