28.

191 9 0
                                    

Ogród botaniczny był jednym z wielu moich ulubionych miejsc w tym mieście.

Często tutaj przychodziłem i spędzałem popołudnia,

jednak patrząc na ciebie, widziałem, że nie bardzo wiedziałaś dlaczego się tu znajdujemy.

Mimo to oglądałaś każdą roślinę z uwagą, a także wąchałaś każdy kwiat z kolei.

,,Nie rozumiem, co miałeś na myśli, mówiąc, że mieszają się tu wszystkie uczucia" - odezwałaś się w końcu,

a ja naprawdę od momentu, w którym się tu znaleźliśmy,

czekałem aż zadasz to pytanie.

Złapałem cię za dłoń i poprowadziłem w odpowiednie miejsce.

Zerwałem jedną różę z krzewu i zacząłem się jej przyglądać.

Widziałem, że także na nią patrzysz.

,,Z czym kojarzy ci się ten kwiat?" - zapytałem, wręczając ci roślinę o pięknych, czerwonych płatkach.

,,Z miłością" - wzruszyłaś ramionami, dając mi do zrozumienia, że jest to oczywista odpowiedź.

Nagle cicho syknęłaś, a ja przeniosłem wzrok na twoją dłoń, którą uniosłaś do góry.

Z twoje wskazującego palca leciała krew.

Delikatnie złapałem za twój nadgarstek i przyłożyłem zraniony palec do swoich ust, aby złożyć na nim delikatny pocałunek.

Przez cały czas utrzymywałem z tobą kontakt wzrokowy

i widziałem jak na twoje policzki wstępują rumieńce.

,,Miłość często sprawia nam ból" - powiedziałem, puszczając twój nadgarstek. - ,,Obok wspaniałego uczucia, którym obdarzamy drugą osobę jest często cierpienie, a czasem nawet i nienawiść."

,,Dwie skrajne emocje" - szepnęłaś, a ja jedynie kiwnąłem głową, zgadzając się z tobą.

Poszliśmy dalej.

Zerwałem kolejną roślinę i ci podałem.

,,Co sądzisz o tym?" - zapytałem.

Widziałem jak marszczysz nos, gdy uważnie oglądałaś kwiatka.

,,Jest dosyć..." - powiedziałaś ostrożnie i spojrzałaś na mnie, jakbyś bała się, że urazisz mnie swoimi słowami - ,,...dziwny."

,,A jak z zapachem?" - kolejne pytanie opuściło moje usta, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

Przyłożyłaś roślinę do swojego nosa i zaciągnęłaś się zapachem.

Widziałem jak na twoją twarz wpływa grymas zniesmaczenia,

a twoja reakcja była taka sama jak moja, gdy pierwszy raz zauważyłem tego kwiatka.

Odsunęłaś od siebie roślinę i spojrzałaś na mnie.

,,Jakby ktoś umarł, a zwłoki zaczęły się już rozkładać."

Zaśmiałem się cicho z tego porównania, jednak było one bardzo trafne.

,,Co o nim myślisz?"

,,Cóż..." - na chwilę przeniosłaś wzrok na roślinę, która ciągle znajdowała się w twoich dłoniach, jednak później spojrzałaś na moją osobę - ,,na pewno nie chciałabym dostać takiego prezentu na rzadną okazję."

,,Lekko cię obrzydza, prawda? I z wyglądu i z zapachu" - delikatnie pokiwałaś głową. - ,,A co powiesz, jeżeli powiem ci, że ten kwiat wypuszcza tylko jeden liść, który osiąga do siedmiu metrów wysokości i prawie pięciu metrów średnicy."

Widziałem jak patrzysz na mnie zaciekawiona.

,,Imponujące" - szepnęłaś, obracając kwiatem między palcami.

,,Do tego" - kontynuowałem - ,,kwiatostan pojawia się raz na kilka lat, a gdy ten kwiat w pełni się rozwinie można go oglądać jedynie przez trzy dni, ponieważ po tym czasie przechodzi w stan spoczynku."

,,Przez zapach i nieatrakcyjny wygląd jest tak bardzo pomijana."

,,Co teraz czujesz, Melody?" - twoje spojrzenie skakało między kwiatem a moimi oczami.

,,Jest mi przykro" - wzruszyłaś ramionami.

,,Czujesz coś jeszcze?"

,,Jestem szczęśliwa, że pomimo tych okropnych aspektów, na które każdy zwraca uwagę jest wspaniały. Wspaniały w swojej brzydocie."

,,Nie mógłbym powiedzieć tego lepiej niż ty to właśnie zrobiłaś" - uśmiechnąłem się. - ,,Dokładnie to samo myślę."

Odszedłem kawałek i czułem twoje spojrzenie na moich plechach, gdy przypatrywałaś się moim ruchom.

Zerwałem kolejnego kwiatka i podszedłem do ciebie.

,,To dla ciebie" - powiedziałem, wręczając ci fioletowego anemona.

Uśmiechnęłaś się i odebrałaś ode mnie roślinę.

,,Moje ulubione kwiaty."

,,Moje także."

Są moimi ulubionymi, ponieważ tobie najbardziej się podobają.

,,Mogłabym zabrać te kwiaty ze sobą?" - zapytałaś.

Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.

,,Myślisz, że można zabierać stąd rośliny?"

,,Nie można" - odpowiedziałem szczerze, a ty posłałaś w moją stronę lekko przerażone spojrzenie

i widziałem jak chciałaś odłożyć wszystkie trzymane przez ciebie rzeczy.

Złapałem szybko twoje nadgarstki i spojrzałem w twoje oczy.

,,Ale moja mama jest właścicielką tego ogrodu, więc my możemy zabrać nawet cały krzew" - dodałem, śmiejąc się cicho.

Widziałem jak na twoją twarz wpływa lekki uśmiech, a przerażenie i zdenerwowanie od razu minęło.

,,Jak się nazywa ten kwiat?" - zapytałaś wskazują na najbrzydszą roślinę.

,,Dziwidło olbrzymie."

,,Bardzo trafna nazwa" - zaśmiałaś się.

Przysięgam, że mógłbym słuchać tego dźwięku przez długie lata.

Twojego wspaniałego,

perlistego śmiechu,

który jest jak światło, które wskazuje mi, gdzie powinienem iść.

Kochaj || Luke Hemmings ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz