Nie rozumiem jak mogłaś przewrócić się na prostej drodze.
Do tego, mając na nogach zwykłe trampki, a nie wysokie szpilki jak niektóre dziewczyny.
Coraz bardziej mnie zadziwiasz, Melody.
Jednak nie zmienia to faktu, że moje serce chyba się na chwilę zatrzymało, gdy zobaczyłem jak upadasz na podłogę.
Podbiegłem do ciebie.
To był zwykły odruch...
...albo naprawdę chciałem to zrobić.
Widziałem, że masz problem z podniesieniem się, więc ci pomogłem.
Syknęłaś z bólu i dopiero wtedy przeniosłem wzrok na twoją nogę.
Twoja kostka z sekundy na sekundę zmieniała kolor i wyglądała na zbitą.
Wiedziałem, że nie dasz rady iść o własnych siłach,
więc powiedziałem, abyś zarzuciła mi rękę na ramiona,
a ja oplotłem cię w pasie.
I razem poszliśmy do pielęgniarki.
Nie chciałem cię zostawiać, ale nalegałaś, abym wrócił na zajęcia.
Więc cię posłuchałem.
Gdy szedłem do sali zza rogu wyszedł Olivier, który widział jak trzymałem dłoń na twoim biodrze.
Słowo „wkurzony" to za słabe określenie na jego stan, w którym się znajdował.
Powiedział, że mam się do ciebie nie zbliżać i trzymać moje brudne łapy od twojego ciała.
Dokładnie to powiedział.
Nie należę do osób, które dają sobą pomiatać, więc odpyskowałem mu.
I przez moje słowa, i czyny oberwało mi się.
Olivier użył całej swojej siły, aby zadać ten cios i nawet nie pofatygował się, aby ściągnąć pierścienie ze swoich palców.
Później tylko się odwrócił i poszedł, a ja zostałem z lejącą się krwią z nosa i buzi,
a także lekko przeciętym policzkiem.
Wróciłem do pielęgniarki.
Byłaś zdziwiona, widząc mnie w takim stanie.
Przestraszona, spytałaś się, co mi się stało.
Wzruszyłem ramionami i - chociaż sprawiało mi to ból - uśmiechnąłem się.
Powiedziałem, że upadłem na schodach, gdy szedłem do góry.
Chyba mi w to nie uwierzyłaś...
Nie jesteś głupia, aby wierzyć w takie rzeczy.
Ale uśmiechnęłaś się i powiedziałaś, że:
,,Wyglądasz jakbyś wsadził twarz w talerz z dżemem truskawkowym."
Nawet w takich momentach potrafisz poprawić mi humor, Melody.