Snape nie miał zbyt wielkiego pojęcia gdzie się znajdują, jednak podejrzewał, że musi to być Szkocja. Roślinność była podobna do tej w Hogwarcie i udało mu się znaleźć parę składników rosnących w obrębie kilkuset metrów od ich domu, których mógł używać w swoich eliksirach. Siedział właśnie na tarasie, odpoczywając i pijąc ciepłą herbatę, kiedy powietrze rozciął głośny krzyk.
Zerwał się szybko, przewracając filiżankę i wyciągając różdżkę. Po trzech miesiącach znał już każdy rodzaj krzyku Pottera, ale to było coś nowego. Poza tym, nie powinien jeszcze obudzić się ze swojej popołudniowej drzemki.
Zatrzymał się zszokowany w progu jego pokoju. Wyglądało na to, że Potter urósł, a jego krzyk był spowodowany faktem, że jego ubranko nie urosło razem z nim. Wpijało mu się w szyję, nadgarstki i kolana.
Szybko przeciął je za pomocą zaklęcia i wyciągnął chłopca z kojca. Był niezaprzeczalnie cięższy i odrobinę wyższy. Jego płacz po chwili umilkł.
— Hej — pisnął.
— Wydaje mi się, że musimy wezwać dyrektora.
* * *
— No i?
Tym razem to Snape stał u boku pielęgniarki podczas badania Harry'ego.
— Nic z tego nie rozumiem — powiedziała zirytowana. — To niemożliwe, żeby urósł tak dużo za jednym razem. Jesteś pewien, że nic mu nie zrobiłeś?
— Oczywiście, że nie — warknął. — Nie sądzisz, że gdybym mógł, przemieniłbym go od razu w siedemnastolatka?
— Niesamowite — sapnął Dumbledore. — Wydaje mi się, że Harry znów przechytrzył Toma. Zaklęcie się nie utrzymuje.
— Słucham?
— Zaklęcie Toma — jakiekolwiek ono było — nie jest stałe. Wygląda na to, że naturalne moce chłopca zwalczają je i jestem pewien, że Harry wróci do dawnej postaci nawet bez naszej pomocy.
— Ile czasu to zajmie?
— Wiesz tyle, co ja, Severusie.
— 'Vres — powiedział Harry.
Mistrz eliksirów uniósł brew, spoglądając na chłopca. Jego głowa była w okolicach kolan mężczyzny.
— Słucham?
— 'Vres! — wykrzyknął, machając piąstkami.
— Cudownie! Jego mowa się poprawia.
Poppy ukucnęła przy Harrym, spoglądając mu w oczy.
— I nie tylko to, Albusie. Według moich badań jest teraz zdrowym trzylatkiem i powinien robić to, co inne dzieci w jego wieku.
— A to znaczy? — zapytał Snape, lekko przestraszony.
— Psocić, odkrywać nowe rzeczy. — Pielęgniarka wstała, czochrając włosy chłopca. — Poznawać świat.
Snape pobladł widocznie.
— I chyba najwyższa pora dać mu to. — Pomfrey wyciągnęła z kieszeni małą parę okularów i wsunęła ją delikatnie na nos chłopca.
Harry potrząsnął głową, próbując dostosować się do dziwnego uczucia. Zmarszczył nos, rozglądając się i uśmiechnął, gdy jego wzrok padł na dorosłych.
— 'Vres! — krzyknął, wyciągając w górę ręce.
— Profesor Snape, panie Potter.
— 'Vres — powtórzył Harry uparcie.
Mężczyzna pochylił się nad nim.
— Ty — powiedział, szturchając go w klatkę piersiową — Harry Potter. Ja — wskazał na siebie — profesor Snape. I nie zapominaj o tym.
— 'Ape.
— Snape.
— 'Ape!
— SNAPE! — Snape poczerwieniał ze złości.
— To będzie długa rozmowa — wyszeptała Poppy.
— Wyjdźmy, póki nie zwracają na nas uwagi.Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)
CZYTASZ
Opieka nad dzieckiem | Snarry
FanfictionOPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE - zostało znalezione na chomikuj.pl i przeniesione tutaj, by łatwiej się czytało :) Autor: Perfica Tłumaczenie: carietta Harry staje w ostatecznym starciu z Voldemortem, które... nie okazuje się ostateczne. Ku rozpaczy...