Tydzień XIII

5.8K 458 18
                                    

    Snape nie miał zbyt wielkiego pojęcia gdzie się znajdują, jednak podejrzewał, że musi to być Szkocja. Roślinność była podobna do tej w Hogwarcie i udało mu się znaleźć parę składników rosnących w obrębie kilkuset metrów od ich domu, których mógł używać w swoich eliksirach. Siedział właśnie na tarasie, odpoczywając i pijąc ciepłą herbatę, kiedy powietrze rozciął głośny krzyk.

Zerwał się szybko, przewracając filiżankę i wyciągając różdżkę. Po trzech miesiącach znał już każdy rodzaj krzyku Pottera, ale to było coś nowego. Poza tym, nie powinien jeszcze obudzić się ze swojej popołudniowej drzemki.

Zatrzymał się zszokowany w progu jego pokoju. Wyglądało na to, że Potter urósł, a jego krzyk był spowodowany faktem, że jego ubranko nie urosło razem z nim. Wpijało mu się w szyję, nadgarstki i kolana.

Szybko przeciął je za pomocą zaklęcia i wyciągnął chłopca z kojca. Był niezaprzeczalnie cięższy i odrobinę wyższy. Jego płacz po chwili umilkł.

— Hej — pisnął.

— Wydaje mi się, że musimy wezwać dyrektora.


* * *


— No i?

Tym razem to Snape stał u boku pielęgniarki podczas badania Harry'ego.

— Nic z tego nie rozumiem — powiedziała zirytowana. — To niemożliwe, żeby urósł tak dużo za jednym razem. Jesteś pewien, że nic mu nie zrobiłeś?

— Oczywiście, że nie — warknął. — Nie sądzisz, że gdybym mógł, przemieniłbym go od razu w siedemnastolatka?

— Niesamowite — sapnął Dumbledore. — Wydaje mi się, że Harry znów przechytrzył Toma. Zaklęcie się nie utrzymuje.

— Słucham?

— Zaklęcie Toma — jakiekolwiek ono było — nie jest stałe. Wygląda na to, że naturalne moce chłopca zwalczają je i jestem pewien, że Harry wróci do dawnej postaci nawet bez naszej pomocy.

— Ile czasu to zajmie?

— Wiesz tyle, co ja, Severusie.

— 'Vres — powiedział Harry.

Mistrz eliksirów uniósł brew, spoglądając na chłopca. Jego głowa była w okolicach kolan mężczyzny.

— Słucham?

— 'Vres! — wykrzyknął, machając piąstkami.

— Cudownie! Jego mowa się poprawia.

Poppy ukucnęła przy Harrym, spoglądając mu w oczy.

— I nie tylko to, Albusie. Według moich badań jest teraz zdrowym trzylatkiem i powinien robić to, co inne dzieci w jego wieku.

— A to znaczy? — zapytał Snape, lekko przestraszony.

— Psocić, odkrywać nowe rzeczy. — Pielęgniarka wstała, czochrając włosy chłopca. — Poznawać świat.

Snape pobladł widocznie.

— I chyba najwyższa pora dać mu to. — Pomfrey wyciągnęła z kieszeni małą parę okularów i wsunęła ją delikatnie na nos chłopca.

Harry potrząsnął głową, próbując dostosować się do dziwnego uczucia. Zmarszczył nos, rozglądając się i uśmiechnął, gdy jego wzrok padł na dorosłych.

— 'Vres! — krzyknął, wyciągając w górę ręce.

— Profesor Snape, panie Potter.

— 'Vres — powtórzył Harry uparcie.

Mężczyzna pochylił się nad nim.

— Ty — powiedział, szturchając go w klatkę piersiową — Harry Potter. Ja — wskazał na siebie — profesor Snape. I nie zapominaj o tym.

— 'Ape.

— Snape.

— 'Ape!

— SNAPE! — Snape poczerwieniał ze złości.

— To będzie długa rozmowa — wyszeptała Poppy.

— Wyjdźmy, póki nie zwracają na nas uwagi.

Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)

Opieka nad dzieckiem | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz