Tydzień XXIII

5.6K 433 13
                                    

    — Profesorze?

— Tak, Potter? — Snape porządkował właśnie rośliny, które zebrał razem z chłopcem na spacerze. Gdy dopisywała pogoda, on i Harry wychodzili zaraz po obiedzie. Pomijając nieprzerwaną gadaninę Pottera i jego nieograniczone zapasy energii, przechadzki były dość przyjemne.

— Mogę pomalować?

— „Czy mógłbym pomalować" byłoby odpowiedniejszym sposobem zadania tego pytania.

— Czy mógłbym pomalować, profesorze? Proszę.

— Możesz. — Snape zebrał kilka ziół razem i powiesił je na haku, tuż przy swoim biurku.

Przez kilka zbawiennych minut panowała cisza, nim Harry wrócił, niosąc kartkę i pudełko pełne farbek. Położył je na stoliku, który Snape transmutował dla niego kilka tygodni temu. Było idealne dla sześciolatka. Z kuchni przyniósł szklankę wody, wysuwając język i starając się nie rozlać ani kropli. Gdy wszystko przygotował, zerknął na mężczyznę i uśmiechnął się szeroko, widząc, że ten go obserwuje.

Snape prychnął i wrócił do swojego katalogowania.



* * *


— Skończyłem!

— Hmm — wymruczał Severus, nie podnosząc głowy.

— Czy chciałbyś zobaczyć?

— Hmm.

— Profesorze, czy chciałby pan zobaczyć?

— Hmm.

Zapadła cisza. Snape kontynuował swoją pracę, jednak irytujące uczucie, które mówiło mu, że zrobił coś źle, nie dawało mu spokoju. Zmarszczył brwi i przyjrzał się notatkom. Wszystko zdawało się być w porządku.

Cichy szmer przyciągnął jego uwagę, podniósł więc głowę. Potter siedział przy stoliku, gapiąc się na otwarte tubki farb. Po chwili zaczął je zakręcać, starając się robić jak najmniej hałasu.

— Potter.

Harry spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi.

— Czy mógłbym zobaczyć twój obrazek?

Wielki uśmiech rozjaśnił twarz dziecka i Snape po raz kolejny poczuł się zadziwiony naturą chłopca. Nie pamiętał, żeby on w tym wieku wybaczał wszystko tak łatwo.

Harry podniósł kartkę za rogi, starając się nie umazać mokrą farbą. Podszedł do biurka i spojrzał na mężczyznę wyczekująco; Severus westchnął i posadził go sobie na kolanach.

— To dzisiaj. — Harry położył obrazek na pergaminie. — To jesteś ty — wskazał na długą, chudą figurę namalowaną czarnym kolorem. Oczy rysunkowego Snape'a były duże i okrągłe; wyglądał, jakby był czymś niezmiernie zdziwiony. — A to ja. — Harry namalował sobie niebieską szatę i ogromny czerwony uśmiech. Dwie postacie stały obok siebie, trzymając się za ręce. — A to jest strumień, to drzewo ze świecącymi liśćmi, to słońce i miejsce, gdzie widzieliśmy te kaczuszki, a to kamień, który wygląda jak pies. Możemy mieć psa?

— Nie. — Rozmawiali już o tym kilkakrotnie.

— W porządku — westchnął chłopiec. — Podoba ci się?

— Jest bardzo... ładny.

— Zrobiłem go dla ciebie.

— Dziękuje, panie Potter.

— Profesorze, obiecałeś nazywać mnie Harry!

Snape potarł grzbiet nosa.

— Wybacz, Harry.

— Nic się nie stało. Wiem, że czasami zapominasz. Powiesisz to, gdy wyschnie?

Severus rzucił szybkie zaklęcie, które wysuszyło rysunek i przyciągnął bliżej książkę od eliksirów.

— Proszę. Zadowolony? A teraz uciekaj — postawił Harry'ego na ziemi. — Poczytaj trochę przed obiadem.

Chłopiec skinął głową i odszedł, szurając nogami. Snape zacisnął zęby.

— Harry?

Potter odwrócił się szybko.

— Czy tutaj może być? — zapytał, trzymając rysunek przy zawieszonych ziołach.


Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)

Opieka nad dzieckiem | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz