Tydzień XXIX

5.4K 428 25
                                    

    Snape klęczał przy strumieniu, wyciągając liście koniczyny z błota. Dzień był ciepły i pomimo że zaczynał się lekko pocić, czuł się dość zadowolony. I odrobinę głodny.

— Ręce do góry! — krzyknął Harry.

Snape wyprostował się, pocierając plecy.

— Co takiego?

— Jestem policjantem, a ty parszywym złodziejem. Ręce do góry, bo strzelam!

Cholerny Dumbledore i jego obsesja na punkcie mugolskich książek. Podczas ich ostatniej wizyty Poppy stwierdziła, że fizyczny wiek Harry'ego to dziesięć lat, ale umysłowo jest kilka lat starszy. Snape'owi podobało się to, że chłopak lubił czytać i ciekawiło go, czy zdołałby skłonić go do nauki eliksirów. Doszedł jednak do wniosku, że to zbyt wielka strata czasu.

— Mylicie się, panie oficerze — powiedział, wstając. — Jestem zarządcą banku, a prawdziwy złoczyńca zbiegł już z miejsca zdarzenia.

— Nie próbuj mnie oszukać, Czarny Psie. Twoje listy gończe wiszą w całym mieście.

Snape ugryzł się w język. Ach, ta ironia.

Chłopak złożył ręce tak, by imitowały broń.

— Poddaj się, Czarny Psie. Nie wywiniesz mi się tym razem.

Mężczyzna odwrócił się w jego stronę, podchodząc powoli.

— Tak sądzisz? — warknął.

— To ostatnie ostrzeżenie! Poddaj się lub giń!

No cóż, w zasadzie nie ma nic do stracenia.

— Wolność albo śmierć! — wykrzyknął, atakując.

— Bang! Bang, bang! Bang!

Zatrzymał się nagle, chwytając za klatkę piersiową. Skrzywił się, udając ból i upadł na kolana. Harry podskakiwał, śmiejąc się radośnie.

— Dorwałeś... mnie — wycharczał Snape, grając dalej. — Ty... przebrzydły glino.

Potter krzyknął i skoczył na niego, popychając ich obu w błoto.


     Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)

Opieka nad dzieckiem | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz