#6

1.1K 71 10
                                    

Pump:
Uniosłem brew, widząc tego debila. To przez niego mnie stąd wypieprzyli. Jęknąłem cicho i wstałem. Zacząłem chodzić w kółko. Miałem ochotę go jebnąć w ten głupi ryj, tak żeby się już nigdy nie pozbierał. Jebany idiota. Skrzyżowałem ręce na piersiach.
- Jesteś jakiś popierdolony. Ty w ogóle wiesz co robisz? - mruknąłem i prychnąłem pod nosem.

Peep:
Śledziłem go i zastanawiałem się o co mu chodzi. To on wbiegł na scenę, nikt mu nie kazał. Mógł jak normalny człowiek usiąść z powrotem na miejsce i nic by się nie stało. Wziąłem głęboki wdech i wstałem. Postanowiłem się przejść. 
- To ty tam wbiegłeś, nikt ci nie kazał - rzuciłem na odchodne. Humor niestety mi się trochę zepsuł.

Pump:
Odchyliłem głowę do tyłu i wziąłem głęboki wdech. Wyjąłem paczkę fajek z kieszeni i zapaliłem jedną z nich. Momentalnie się zaciągnąłem. O taak... Teraz jestem troszkę spokojniejszy niż wcześniej.
- Weź już kurwa nie pierdol. Masz mnie przytulić - wymamrotałem.

Peep:
Uśmiechnąłem się pod nosem. Może on jest w ciąży i stąd te wahania nastroju. Podszedłem powoli. Zabrałem mu fajkę i też się zaciągnąłem. Ach, nikotyna potrafi nieźle oczyścić umysł.
- Nie zasłużyłeś na przytulenie - wystawiłem język. Musi mnie jakoś przekonać.

Pump:
Zmarszczyłem brwi i usiadłem mu na kolanach. No nie, kurwa. Ma mnie tulić tu i teraz. Koniec kropka, bo ja już postanowiłem. Zrobiłem smutną minkę i popatrzyłem mu w oczy. To na pewno zadziała.
- No prooooszę - jęknąłem.

Peep:
Przekrzywiłem głowę. Był całkiem przekonujący. A mi... w sumie nie zależy. Przytuliłem go mocno, chichocząc. Był jak taka malutka, mięciusia dzidzia.
- Zadowolony? - zapytałem cicho.

Pump:
Uśmiechnąłem się szeroko. Ja zawsze dostaję to, czego chcę. Wiedziałem, że tym razem po prostu nie może być inaczej. Jestem kurwa największym szczęściarzem na ziemi.
- A teraz zaniesiesz mnie do mojego autka - mruknąłem.

Peep:
Wywróciłem oczami. Daj palec, weźmie całą rękę. Jęknąłem cicho. Nie chciało mi się go nigdzie zanosić. Zresztą, tak odjedzie i mnie zostawi? Chuj niech tylko spróbuje! Mimo wszystko wziąłem go na ręce i powoli podszedłem do jego samochodu. Jakimś cudem udało mi się otworzyć drzwi i położyć go za kierownicą.
- I co, teraz mnie zostawisz? - zaśmiałem się i oparłem o wciąż otwarte drzwi samochodu.

Pump:
Uniosłem brew i zmierzyłem wzrokiem chłopaka. Co? No sam nie wiem, czy go ze sobą zabierać. Czasami jest bardzo, bardzo wkurwiający. Zmierzyłem go wzrokiem i pociągnąłem za nadgarstek. Potem zepchnąłem go na miejsce pasażera. Niech siedzi.
- Nie. Jedziesz, kurwa, ze mną. Bez dyskusji - syknąłem.

Peep:
Zadowolony spojrzałem na chłopaka. Czyli zabawa wciąż trwa. Świetnie i tak nie miałem nic do roboty. Usadowiłem się wygodnie i wciąż na niego patrzyłem. Swoją drogą nie był taki brzydki.
- Więc... Gdzie mnie zabierasz?

Pump:
Zmarszczyłem brwi i wyjąłem ze schowka mój pistolet. Chciałem się nim trochę pobawić. Uwielbiałem takie cacuszka. Przekręciłem broń w palcach i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Sam nie wiem. Będę jechał przed siebie - mruknąłem.

Peep:
Ze zrezygnowaniem wziąłem głęboki wdech. Nie przepadałem za tymi zabawami bronią. Wolałbym, żeby ją odłożył. Byłem pewny, że prędzej czy później on zrobi komuś tym krzywdę, albo co gorsza sobie ją zrobi. Odwróciłem wzrok, chciałem mieć jak najmniej udziału w tej chorej zabawie.
- Byle szybko - zaśmiałem się pod nosem. To jedno naprawdę kochałem, szybką jazdę.

Pump:
Pokiwałem głową i zacząłem jechać główną ulicą najszybciej jak tylko mogłem. Jechało tam mnóstwo samochodów. Ścisnąłem pistolet i wystrzeliłem nim w górę. Pocisk poleciał tak wysoko, że nie było go w ogóle widać.
- No dobra, a teraz trzeba tylko wybrać kogo odstrzelić - powiedziałem i zacząłem się głośno śmiać.

Peep:
Głośno krzyknąłem i cieszyłem się z nabierania prędkości. Nie wszystko było idealnie, bo oczywiście Pump musiał strzelać. Naprawdę tego nienawidziłem. Tzn pójść na strzelnice albo do lasu i raz na jakiś czas tam poużywać broni było czymś bardzo fajnym. Ale to był środek miasta, biały dzień, a ten idiotka musiał się popisywać.
- Możesz mnie - zaśmiałem się cicho.

Pump:
Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem strzelać na oślep. Jedna z kul trafiła w szybę jakiegoś budynku. Druga chyba w jakieś auto, a pozostałe? Sam nie wiem. Chyba zaginęły w akcji. Wziąłem głęboki wdech. Potem zacząłem jeździć bez trzymanki. Było jeszcze zabawniej.
- Niee... Jednak wolę strzelać gdzie popadnie. Przynajmniej nie wiem, w co trafię - powiedziałem.

Peep:
Wytrzeszczyłem oczy w zdumieniu. Nie, ja naprawdę stąd wysiadam. Jebany idiota! Nigdzie z nim nie jadę. Co innego strzelanie w niebo, ale w samochody, budynki? On mógł kogoś zabić. Tego było za wiele.
- Zatrzymaj się gdzieś, wysiadam - powiedziałem stanowczo. Może dalej robić co chce, ale ja na to patrzeć nie będę. Nieodpowiedzialny gówniarz. Mam nadzieję, że nie zafundował nikomu pogrzebu lub pobytu w szpitalu.

Pump:
Uniosłem brew i parsknąłem śmiechem. Niech on nie będzie takim sztywniakiem. Nigdzie go nie wysadzam. Nawet nie ma o czym marzyć. Przyspieszyłem jeszcze bardziej i zacząłem wyprzedzać wszystkie auta jakie jechały przede mną. To była świetna zabawa. Nawet przejechałem kilka razy na czerwonym świetle!
- Chuj ci w dupę! - krzyknąłem.

Peep:
Moja złość sięgała zenitu. Nie miał prawa decydować o czyimś życiu. A mógł je dla swojej jebanej zabawy komuś odebrać. A co jeżeli trafił w jakiegoś ojca? Dzieci i żona przyjdą do domu i usłyszą, że najbliższą im osobę zabił jakiś gówniarz. Napłynęły mi łzy do oczu. Chciałem po prostu wysiąść i nigdy więcej go nie zobaczyć.
- Masz się zatrzymać, bo zadzwonię po psy - wysyczałem.

Pump:
Parsknąłem śmiechem. On chyba sobie jaja robi. Przecież zabawa dopiero się rozkręca. Ja nie mam zamiaru się zatrzymywać. Poza tym, o co mu chodzi? Ja nic złego nie zrobiłem. Po prostu chciałem postrzelać. Nikomu się nic nie stało, więc niech wyluzuje, bo aż mi go żal. Zachowuje się naprawdę żałośnie.
- A dzwoń, mam to gdzieś - powiedziałem i pokazałem mu środkowy palec.

Peep:
Widząc, że nic nie zdziałam, przybrałem inną taktykę. Jeśli przestanę się do niego odzywać zaraz się znudzi i sam mnie wyrzuci. Odwróciłem się od niego i oparłem o drzwi. Zabawa zabawą, ale to co robił było po prostu chore. Pociągnąłem nosem i szybko przetarłem łzy, które napłynęły do moich oczu. Zwykle tak reagowałem, gdy się mocno wkurwiłem. Wziąłem głęboki wdech i nieco się uspokoiłem. Byle szybko się na mnie wkurwił, teraz to mi bardzo potrzebne.

Pump:
Uniosłem brew i spojrzałem na chłopaka. Ej... Co jest z nim nie tak? Przecież jest zabawnie. Pistolety są zabawne. Strzelanie jest zabawne. Cały świat jest zabawny. Wziąłem głęboki wdech i odstawiłem moją spluwę. Zobaczymy, czy teraz ta mała boidupa przestanie wyć. Uśmiechnąłem się szeroko i podrapałem po karku.
- No już nie strzelam. Pasuje? - mruknąłem.

Peep:
Spojrzałem na niego i z ulgą zobaczyłem jak odkłada broń. Od razu szeroko się uśmiechnąłem i niewiele myśląc dałem mu buziaka w policzek. To było takie miłe, że zamiast mnie stąd wypierdolić po prostu przestał.
- I to bardzo pasuje - powiedziałem zadowolony.

Pump:
Zaśmiałem się pod nosem i przekrzywiłem głowę. Lubię dostawać buzi. Wziąłem głęboki wdech i nieco przyspieszyłem samochodem. Obym w nic nie jebnął. Zacząłem drzeć mordę najgłośniej jak się da.
- Z drogi dziwki! - wrzasnąłem.

Peep:
Zaśmiałem się głośno i zaraz przyłączyłem do chłopaka. Zacząłem głośno krzyczeć wszystko, co mi ślina na język przyniosła. Teraz to ja się mogłem bawić. Adrenalina od razu podskoczyła, dźwięk silnika przyprawiał mnie o dreszcze, przechylająca się wskazówka licznika coraz bardziej na prawo sprawiała, że czułem się jak król życia. Nie myślałem o możliwości wypadku, mimo wszystko ufałem temu idiocie.

Pump:
Wziąłem głęboki wdech i podniosłem wysoko ręce. Nie panowałem nad kierownicą, bo niby po co? Przecież na pewno nic mi nie będzie! Kurwa, ale jazda! Nagle jednak zaczęliśmy skręcać na pobocze. Próbowałem złapać za kierownicę, ale ta zaczęła się kręcić tak szybko... Byłem w kropce. Nie wiedziałem co robić. Nie chciałem przecież umierać! Mam tylko 17 lat i całe życie przed sobą! Zacząłem szybko oddychać. Usłyszałem jakiś huk. Jebnęliśmy w drzewo. Potem już nic nie pamiętałem. Obudziłem się w jakimś jasnym miejscu. Nie wiedziałem gdzie jestem. Wzdrygnąłem się. Wszystko mnie bolało.
- Eeeesketit - wymamrotałem cicho.

Zakazana miłość | Lil Pump x Lil PeepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz