Peep:
Pokiwałem ochoczo głową. Jak dla mnie to my byśmy mogli u niej zamieszkać. No dobra, bez przesady. Po prostu mógłbym być tu jak najczęściej. Spojrzałem na zegar i zmarszczyłem brwi. Kurde, robiło się późno. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko zleciało tych parę godzin. No nic, musimy się już zbierać.
- Tak, będziemy tu tak często, że zaczniesz nas mieć dość - zaśmiałem się. - Musimy się zbierać mamusiu i tak już się zasiedzieliśmy. Wstałem i pożegnałem się z mamą. Jak zwykle musiała mnie wyprzytulać i wycałować. Oj, Liza, ciągle traktujesz mnie jak dzieciaka. Ale w sumie to to nawet lubię. Tradycyjnie dostałem zapakowane jedzenie, żebyśmy nie pomarli z głodu.Liza:
Szkoda, że musieli już iść. Bardzo lubiłam takie wizyty. Czas leciał szybciej i czułam się mniej samotna. Zapakowałam im trochę jedzenia i dałam. Skoro tak chwalą, to niech jedzą. Musiałam dbać o ich linie. Pożegnałam się z synkiem i przytuliłam Gazzy'ego. Czułam, że będzie to na miejscu i może go nie wystraszy.
- Dziękuję za to, co dla niego robisz - powiedziałam cicho, tak, żeby Peep nie usłyszał.
Pump:
Wywróciłem oczami i zaśmiałem się pod nosem słysząc to ''mamusiu''. To było strasznie słodkie. Kiedy Peep wspomniał o tym, że jest późno, momentalnie zwróciłem wzrok w stronę zegara. No może i tak. Jest całkiem późno, a my musimy jeszcze dotrzeć do domu. Uśmiechnąłem się lekko, widząc, że jego mama pakuje nam jedzenie do domu. O tak! Jutro będzie wyżerka! Uniosłem wysoko brwi, czując, że ktoś mnie przytula. Byłem w szoku. Nie pomyślałem, że ta kobieta mnie aż tak polubiła. No cóż. To było bardzo miłe. Pokiwałem głową i wziąłem głęboki wdech. Fajnie, że docenia to, że się staram. W końcu chcę dla jej syna jak najlepiej.
- Proszę mi wierzyć, on robi dużo więcej dla mnie - odpowiedziałem równie cicho i skierowałem się do wyjścia.
Peep:
Złapałem Pump'a za rękę i skierowałem się do samochodu. Całe popołudnie wypadło bardzo dobrze. I dowiedziałem się kilku rzeczy o Pump'ie. Byłem bardzo zadowolony. No i to pożegnanie mamy z Gazzy'm... No miód na serce! Większość moich byłych nie miała nawet w jednej czwartej takich relacji jak oni.
- Prowadzisz? - uniosłem brew. Zwykle to ja prowadziłem w trosce o nasze życie, ale dzisiaj miałem wyjątkowo dobry humor.
Pump:
Uniosłem wysoko brwi i uśmiechnąłem się szeroko, kiedy zaproponował mi żebym prowadził. Byłem mega podjarany. Jestem ciekawy czy rozpieprzę to auto. Podbiegłem do samochodu chłopaka i otworzyłem drzwi. Wsiadłem do środka i przygryzłem wargę.
- Daj kluczyki - mruknąłem i zaśmiałem się pod nosem.
Peep:
Usiadłem na miejscu pasażera i zaczynałem żałować, że to zaproponowałem. Z drugiej strony był tak szczęśliwy, że chyba było warto. Muszę mu zaufać. Rzuciłem mu kluczyki.
- Chciałbym dojechać do domu żywy i w jednym kawałku. Samochód też - mruknąłem i się zaśmiałem. W imię ojca i syna i ducha świętego, amen. Żebyśmy to przeżyli.
Pump:
Parsknąłem śmiechem i przygryzłem wargę. Humor od razu bardzo mi się poprawił. Uwielbiałem szybką jazdę. Teraz też nie mam zamiaru sobie jej odpuścić. Po prostu nie ma mowy. Wziąłem kluczyki i od razu odpaliłem samochód. Jechałem najszybciej jak się dało. Wtedy czułem się taki... Wolny. Uwielbiałem to uczucie.
- Twój Bóg ci nie pomoże! Ja teraz jestem wszechmogący! - krzyknąłem.
Peep:
Zdrowy rozsądek został zupełnie zepchnięty przez adrenalinę. Kochałem szybką jazdę i cały mój lęk momentalnie wyparował. Nie dopuszczałem do siebie żadnej negatywnej myśli. Mogło być tylko dobrze. Zaśmiałem się głośno. Pump bogiem? Mało co zostałoby wtedy z tego świata.
CZYTASZ
Zakazana miłość | Lil Pump x Lil Peep
RomanceChyba zwariowałem już do reszty. Przysięgam, że jutro wypierdolę go na zbity ryj. Jego śmieszy taka zabawa mną? Myśli, że jak się zakochałem to to takie zabawne? Nie, Pump, nie jest. Bo to serio kręci, a ty się tylko bawisz moim kosztem. I po co ja...