Prolog

3.8K 201 95
                                    

|Proszę nie zwracajcie uwagi na komentarze, bo napisałam ff od początku. |

Patrzyłam w okno i czułam jak zaczyna mnie ściskać w żołądku. Pierwszy raz leciałam samolotem i nie byłam wcale podekscytowana, wolałabym leżeć w swoim łóżku i podziwiać jakiś sławnych aktorów, na portalach społecznościowych.
Najlepiej jedząc jakieś fast foody i rozmawiając z Elizabeth.
Ona rozumie mnie jak mało kto, no ale nie to jest mi dane.
Chmury wyglądały jak biały puch, ładny widok, ale co mi po tym skoro to mógł być mój ostatni widok?

Spadniemy i umrzemy! Ciągle sobie wyobrażałam najgorsze scenariusze w głowie. Momentalnie zaczęłam histeryzować, że moje marzenia o pięknym ślubie, chomiku i o trójce dzieci nigdy się nie spełnią. Swój żywot zakończę właśnie tak? Zamknięta w samolocie?

— Skarbie, w porządku? — zapytała mnie mama.

Nie odpowiadałam dłuższą chwilę. Próbowałam uspokoić oddech, zamknęłam lekko oczy i zagryzłam wargę. Musiałam się trochę uspokoić, bo za pewne wyglądałam jak jakieś głupie dziecko, bojące się dosłownie wszystkiego.

— Tak, jasne. — odpowiedziałam z udawanym uśmiechem. — Na prawdę nie mogliście inaczej tego załatwić?

Sabine wywróciła oczami, po czym położyła dłoń na moim kolanie.

— Kochanie, mówiłam ci już. Ciocia Kaia potrzebuje naszej pomocy przy piekarni. Jak bidulka ma sama sobie poradzić?

— Tak, tak wiem. Mąż ją zostawił, jedną rękę ma w gipsie. Poza tym ma problemy z pracownikami, a ona wam pomogła, kiedy się urodziłam i znalazła dla nas dom we Włoszech, bo ,,taniej i lepiej". Zastanawia mnie tylko dlaczego nie możemy wysłać jej pieniędzy, czy coś w tym stylu? — drążyłam temat nie utrzymując kontaktu wzrokowego.

— Och, przestań! Będzie bardzo fajnie, idziesz do bardzo dobrej szkoły, poza tym Paryż to ciekawe miejsce! Może nauczysz się panować nad złością?

Zachichotała, a ja spojrzałam na nią dziwnie. Jaką złością? Czasami przerażało mnie jej poczucie humoru.

— Spójrz, mimo piękna Paryża, jest tam bardzo niebezpiecznie. Władca Ciem opętuje ludzi, wtedy stają się super-złoczyńcami. Ale na szczęście Paryża strzegą Biedronka i Czarny Kot. — uśmiechnęła się jeszcze bardziej.

— Co?

— Ech... Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale w tym mieście codziennie pojawiają się super-złoczyńcy i super-bohaterzy.

Patrzyłam na nią myśląc czy przypadkiem nie zażywała wcześniej jakiś dziwnych, kiczowatych środków.

— Dobrze się czujesz, mamo? — zapytałam zmartwiona, a ona skwasiła minę.

— Marinette, mówię samą prawdę! — oburzyła się kobieta, a ja zwróciłam wzrok ponownie na chmury.

Jak miałam sobie wyobrazić coś tak absurdalnego? Bohaterzy bronią mieszkańców Paryża? Przed jakimiś super-złoczyńcami? Przecież to prawdziwe życie, a nie filmy marvela.

— Czarny Kot? — powtórzyłam dla pewności.

Sabine kiwnęła głową, a ja zaśmiałam się cicho.

— Powiedz mi jeszcze, że ma na sobie doczepiane, czarne uszy.

Przez resztę lotu wymyślałam wizerunek i jego i Biedronki. Jeżeli wszystko to, co mówiła mama jest prawdą, zapowiada się ciekawy pobyt w Paryżu, albo intensywne leczenie mamy. Nie wykluczam żadnej opcji.

XXX

Hejcia kochani, pisałam to fanfiction bardzo dawno temu, pomyślałam tak sobie, że mam do niego jakiś sentyment....
Także zamierzam je poprawić, dużo może się w nim zmienić, także zapraszam do czytania.

Pisze głównie dla mojego przeznaczenia (kto wie ten wie)
wymień użytkownika

Love me, ok? [ Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz