14|Czy to są gum...Ciociu!

1.4K 134 259
                                    

| Bardzo dziękuję wam, za tak wielką aktywność pod ostatnim rozdziałem <3 Nawet nie wiecie jak mnie to cieszy!|

Ku zaskoczeniu wszystkich tego dnia się nie spóźniłam do szkoły i to nie przez wizytę Agresta, tylko dlatego, że o piątej rano zaczęło padać, a ja miałam otwarte okienko i wybudził mnie nieprzyjemny deszcz.  A miałam dużo czasu, przed szkołą. Ubrałam swoje ulubione czarne dżinsy z dziurami na kolanach i zielony top, odkrywający kawałek mojego brzucha. Wcale nie planowałam wyglądać tak genialnie, ale cóż jakoś tak wyszło. Włosy rozpuściłam i ułożyłam w miarę znośnie.

Oczywiście zajęło mi to nie więcej, niż trzydzieści minut, dlatego miałam jeszcze dużo czasu. Posprzątałam trochę w pokoiku i nawet znalazłam czarną rozpinaną bluzę, którą bez wahania założyłam. Zjadałam porządne śniadanie, z ciotką do której już nie mam żalu o to, że wpuściła blondyna do mojego pokoju i z tatą. Mama chyba jeszcze spała. Potem wyszłam i spotkałam Adriena, który ,,przypadkowo" stał tuż obok piekarni, chociaż nawet nie miał jej po drodze. Udałam, że wierzę w jego beznadziejne wymówki , które stały się już dla mnie typowe  i poszliśmy razem do szkoły. Lekcje mijały wolno i chyba każdemu z nas nie odpowiadała pogoda panująca za okami, tylko nużyła. Ale tak oto docieramy do ostatniej lekcji.

Historia była takim przedmiotem, którego powinno nie być, ale jak już jest to niech będzie przynajmniej znośna. Siedziałam obok zmęczonej Alyi, która wspominała coś o problemach rodzinnych i jakiejś wyprowadzce, ale nie było to nic pewnego. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, zaproponowałam jej pomoc, ale nie jej chciała mówiąc, że jestem rozwiązaniem jej problemów i bez mojej pomocy.

Wtedy jeszcze nie rozumiałam...

Nałożyłam kaptur na głowę i kiedy Mulatka poszła do toalety zaczęłam rozmyślać nad spotkaniem z Czarnym Kotem. Cieszyłam się, naprawdę się cieszyłam. Czekałam na ten piątek, całe szczęście miałam ręce pełne roboty, a to jakieś wypracowanie, a to kończenie projektu na konkurs talentów, wszystko to skutecznie odciągało moje myśli od piątku.
Uśmiechnęłam się na samą myśl, że od spotkania dzieliło mnie zaledwie parę godzin. Gdybym mogła odleciałabym na pewno.
Ostatnio było dosyć sporo ofiar akum przez co nasi bohaterowie ciągle byli w ruchu, może i nie powinnam się z tego cieszyć, ale dzięki temu mogłam podziwiać ich w akcji - go w akcji.
Nawet kręciłam materiał na biedrobloga, kiedy Alya musiała gdzieś zniknąć, sama nie wiem co jej wypadło, ale to i tak mi nie przeszkadzało.
Poczułam, że moje policzki przybierają czerwonych barw, kiedy tak rozmyślałam, więc zanurkowałam głębiej w kaptur i wtedy usłyszałam chrząknięcie.

- Hej Mari. - odwróciłam się na ten cieniutki głosik, a moim oczom ukazała się Rose. - Ładnie dziś wyglądasz, nie zauważyłam wcześniej, że twoja bluza ma na kapturze kocie uszy. To takie słodkie! Gdzie ją kupiłaś?

Zaraz... Kocie uszy? Moja dłoń powędrowała w owe miejsce i faktycznie! Wyczułam sztywne, trójkątne i stojące elementy. Czyżby to ta bluza, którą robiłam w starym domu na dzień pomocy dla schronisk? Ale wtopa. Dobrze, że Czarny Kot tego nie widział, chyba spaliłabym się ze wstydu. Nie wiem co bym mu wtedy powiedziała, pewnie by uznał że ma jakąś głupią fankę i nie odwiedziłby mnie więcej.

- Em...Sama zrobiłam. Był taki dzień w schronisku, gdzie byłam wolontariuszką przez krótki czas, w którym skupialiśmy się na konkretnych zwierzętach i szukaniu domów dla nich. - podrapałam się nerwowo po ręce. - No i ja wzięłam dzień, kiedy były kociaki, są takie urocze.

Kiedy to powiedziałam poczułam na sobie wzrok dosłownie wszystkich, włącznie z nauczycielką, która już dawno zrezygnowała z prowadzenia lekcji.

- Wow, słyszysz Juleka? - uśmiechnęła się podekscytowana.

- Faktycznie. Super. - odezwała się dziewczyna poprawiając włosy do przodu.

Love me, ok? [ Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz