| Rozdział urodzinowy dla @Diablo002 Sto lat!|
Pov.Adrien
W dłoni trzymałem czerwoną różę - symbol miłości. Zestresowany skoczyłem na jej dach i rozejrzałem się dookoła. Raz się żyje...
Zapukałem w okienko i od razu zobaczyłem ją tam tak niewinnie otuloną tym różowym kocem. Podniosła szybko wzrok na mnie, a ja uśmiechnąłem się do niej. Wstała i mi otworzyła, a ja bez zbędnych ceregieli wskoczyłem na antresole i spojrzałem jej w oczy.
- Hej. - powiedzieliśmy w tym samym momencie i oboje się zarumieniliśmy. Podałem jej róże, a ona automatycznie ją przyjęła co mnie zachęciło do dalszych działań.
Może nie byłem wcale skreślony.
- Chciałem porozmawiać. - podrapałem się po karku. - Wiem, że nie chcesz mnie widzieć.
I gdzie ta cała odwaga? Co ja planowałem zrobić?
- T- to nie tak. - zmieszała się odwracając wzrok.
- Jak to? - zdziwiłem się, a ona westchnęła i gestem dłoni pokazała, żebym poszedł za nią.
Przenieśliśmy się na dół, a ona wstawiła różę do naczynia, gdzie nalała wody. Postawiła różę na parapecie w ciszy i przez chwilę wpatrywała się w jej płatki, po czym ją powąchała i uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję, jest piękna. - skrzyżowała ramiona na piersi i oparła się o ścianę.
- Drobiazg, Księżniczko. - wyszeptałem cicho tak jakbym bał się, że mnie skrzyczy. No w sumie to się bałem, bo kazała mi się tak już nie nazywać. Ale nie krzyczała, nawet wydawało mi się, że ucieszyły ją moje słowa. - Więc? Jak to jest? O co wtedy chodziło?
- Bo... Wtedy... Spanikowałam, po prostu. - wydukała, a ja miałem dziwne przeczucie, że to wcale nie był ten powód, ale kiedy spojrzała mi znowu w oczy to już nie chciałem się dłużej nad tym rozwodzić. Podszedłem bliżej i mocno ją objąłem, a jej kącik ust niebezpiecznie drgnął do góry. - Nie powinnam się tak wydzierać, wybacz Kotku. - dodała szeptem, a moje serce przyśpieszyło.
- To już nieważne, teraz liczy się to, że jesteśmy tutaj tylko ja, ty i ta róża w wazonie. - pogładziłem ją po policzku, a ona wtuliła się w moją dłoń. Zbierałem się w sobie na ponowienie mojego wyznania miłosnego.
- I rodzice czający się na dole wraz z ciotką.
- Co? - zapytałem zdezorientowany.
- Grają w warcaby. - doprecyzowała, a ja jakoś dziwnie się zestresowałem i ona to chyba zauważyła bo natychmiastowo poczochrała moje włosy i mrugnęła do mnie. - Nie są tacy straszni, serio.
Przełknąłem ślinę nie będąc przekonanym co do słuszności jej słów. Może i jej rodzina była miła, ale byłem potencjalnym zagrożeniem, skoro skradałem się do ich córki przez okno i jeszcze trzymałem ją tak blisko siebie chcąc zaraz wyznać swoje najskrytsze uczucia po raz kolejny.
- Tak jak już mówiłem... - odchrząknąłem. - Tylko ty, ja i ta róża-
- Pomijasz ważny element. - wypomniała, a ja westchnąłem ciężko. Była niemożliwa!
CZYTASZ
Love me, ok? [ Zakończone ]
أدب الهواةPokochanie kogoś czasami wydaje się absurdalne. A świat jest pełen absurdów. ,, - Tęskniłam. - przyznałam zerkając w oczy Czarnego Kota. - Ale byłam też na ciebie zła. - Bo nie przychodziłem? - Bo nie przychodziłeś. " Marichat&Adrienette Okładka:...