Rozdział 42

156 8 0
                                    

Emma

Kiedy wstałam od razu Tini zaczęła się wypytywać.

- Czy to dziecko Kuby?

- Nie listonosza.

- Nie żartuj sobie.

- Nie żartuję.

Spojrzała na mnie oczami pełnymi złości.

- Oczywiście że to dziecko jest Kuby.

- Nie mogłaś od razu.

- A ty musiałaś zadać takie głupie pytanie?

- Dobra mogłam się nie pytać. Jak się czujesz?

- Jak na razie ok.

- Masz zamiar powiedzieć o tym Kubie?

- Nie wiem.

- Powinnaś mu to powiedzieć, ma prawo wiedzieć. A w ogóle, przemyślałaś sobie to co ci powiedział?

- Tak przemyślałam.

- I co?

- Jeszcze do końca nie wiem.

- Boże.

- Co?

Kuba

Nie mogę spać po nocach. Wróciłem do Dortmundu, ale nie chodzę jeszcze na treningi. Nie mogę się na niczym skupić. A moja babcia, coraz bardziej mnie dobija. Co chwilę się pyta co u Emmy. Oczywiście nie powiedziałem jej że się roztaliśmy się. Teraz jej tego nie powiemy tym bardziej że słabo się czuje.

Trzy dni później

Emma

Rano zadzwonił do mnie telefon, był to nieznany numer.

- Dzień dobry, czy to pani Emma Marshall.

- Tak to ja, coś się stało.

- Pan Jakub Błaszczykowski, nie odbiera telefonu. A jego babcia trafiła do szpitala.

- Co się stało.

- Jej stan jest stabilny, wpadła pod samochód.

- Już jadę.

Po trzech godzinach byłam na miejscu. Babcia Felicja właśnie odzyskała przytomność.

- Emmo. To ty?

- Tak babciu to ja.

- Gdzie Kuba?

- W Niemczech. Zaraz do niego zadzwonię. Jak się czujesz?

- Dobrze.

- Pójdę do niego zadzwonić.

Wyszłam z sali i skierowałam się do wyjścia. Wybrałam jego numer i...

- Emma.

- Chciałam Ci tylko powiedzieć że babcia jest w szpitalu.

- Co jej?

- Już jest dobrze. Pyta się o ciebie.

- Będę najpóźniej jutro. Dziękuję.

Rozłączył się, a ja wróciłam do sali.

Na zajutrz, obudził mnie Kuba. Który szedł właśnie do sali. Babcia jeszcze spała, więc wyszliśmy.

- Dziękuję, że zadzwoniłaś i że z nią byłaś.

- Nie ma za co.

- Czy...

- Przemyślałam wszystko, ale potrzebuję jeszcze czasu.

- Dobrze, dam ci go tyle ile potrzebujesz.

- No nie mam go za dużo.

- Co?

- Nie nic tak głośno myślę.

- Jesteś chora.

- Boże, o co wam wszystkim chodzi. Nie jestem chora.

Zadzwonił mój telefon. Odeszłam kawałek. Była to moja pani doktor. Po chwili wróciłam do Kuby.

- Muszę wracać do Warszawy.

- Dobrze. A co mam powiedzieć babci.

- Wymyśl coś.

Wyszłam i skierowałam się do samochodu. Po kolejnych 3 godzinach byłam spowortem w domu. Tini na szczęście wyjechała do Łukasza. Około 14 pojechałam do lekarza.

- Dzidzia, rozwija się prawidłowo. Zaczął się 4 tydzień.

-  A gdzie ono jest.

- O tutaj. Taka mała kropeczka.

Dała mi pani skierowanie na badania.

- Mam do pani pytanie?

- Tak.

- Czy mogę leciec samolotem w czasie ciąży?

- Może pani. Ale niech pani poczeka tydzień. Chyba że jest to pilne?

Kiwnełam głową.

- Dobrze. Może pani lecieć,ale jak pani wróci proszę od razu do mnie przyjść.

- Dobrze.

Wyszłam z gabinetu   pojechałam do domu. Spakowałam się i pojechałam na lotnisko. Kupiłam bilet na najbliższy lot do Dortmund który była za godzinę. I poszłam do bramek. Kiedy siedziałam w samolocie. Zastanawiałam się czy dobrze robię. Ale chcę aby moje dziecko miało ojca. Wierzę Kubie, w to co mówił w kawiarni. Po 2 godzinach byłam na miejscu. Tym razem z lotniska odebrał mnie Reus.

- Hallo.

- Hallo.

Prze cała drogę rozmawialiśmy. Pojechaliśmy na stadion, bo zaraz mieli trening. Usiadłam na trybuny i oglądałam.

______________________________________

Witam wszystkich, mamy kolejny rozdział. Postaram się dziś wstawić kolejny. Mam nadzieję że się podoba. Przepraszam za błędy i do zobaczenia niedługo.

JuliaP

Bezcenna Miłość  K.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz