Rozdział 67

95 13 1
                                    

Obudziłam się rano z poczuciem winy.
Kuba właśnie się budził.

- Dzień dobry, kochanie- powiedziała otwierając oczy

- Dzień dobry.

- Na którą umówiłaś się z Agnieszką?

- Na 16. A o której masz samolot?

- 18.

- Jakie masz plany do tego czasy?

- Żadne, a co?

- Chce jechać do hotelu w którym zatrzymali się dziadek i babcia.

- Dlaczego?

- Chce z nimi jeszcze raz porozmawiać.

- Dobrze, pojedziemy po śniadaniu.

- Dziękuję- przytuliłam się do niego.

A on mnie pocałował.

- Dasz radę z organizacją ślubu? Mogę zostać.

- Dam radę. Agnieszka powiedziała że mi pomoże.

- No dobrze, ale pamiętaj że jak będzie się coś dziać, masz od razu dzwonić.

- Tak, pamiętam.

- Boję się.

- Czego?

- Nie chce cię zostawiać samą.

- Będę w dobrych rękach, spokojnie.

- Wiem, ale i tak się boję. Mam nadzieję że zdążę na poród.

- Zdążysz.

- Dobra, czas wstać.

Wstaliśmy, zrobiliśmy śniadanie, po czym ubraliśmy się i pojechaliśmy do hotelu w którym zatrzymali się moi dziadkowie.

- Dzień dobry, mam pytanie w którym pokoju zatrzymali się państwo Marshall?

- A pani to kto?

- Jestem ich wnuczką.

- Dobrze, są w pokoju 131, to na 2 piętrze.

- Dziękuję bardzo.

Będąc pod ich drzwiami, bałam się. Kiedy zapukałam otworzyła mi dziadek.

- Basia, choć tu.

- Co się stało? Emma.

- Możemy wejść?

- Tak, proszę. Myślałam że cię już nigdy więcej nie zobaczę.

- Chciałam z wami porozmawiać.

- Przepraszam cię wnusiu, nie chciałam przyjść do ciebie po pieniądze.

- Ale przyszłaś.

- Tak wiem, to okropne. Ale twój wuja, nam kazał. My tego nie chcieliśmy. Jest uzależniony od alkoholu. Nasze emerytury zabiera, aby przeznaczyć je na alkohol.

- Nie macie za co jeść.

- Czasem.

Trochę znałam moja babcie i wiedziałam kiedy mówi prawdę, a kiedy kłamstwa. Było mi ich szkoda.

- Czemu tego nigdzie nie zglosicie.

- Po co. To mój syn.

- A ciocia?

- Też pije, nie tak dużo jak on ale pije. Teraz wzięła się za siebie i poszła do pracy.

- A kuzynki?

- Uciekli i nie chcą mieć z nimi nic wspólnego.

Ktoś zapukał. To była recepcjonistka.

- Dzień dobry, chciałam państwa poinformować że doba hotelowa się skończyła. Mogą ją państwo przedłużyć.

- Nie, dziękujemy bardzo. Już opuszczamy hotel.

- Kuba możemy pogadać.

Wyszliśmy na chwilę za drzwi.

- Głupio mi pytać.

- Wiem co chcesz powiedzieć. Na jakiś czas mogą zamieszkać u nas.

- Na pewno.

- Tak jeśli ma to poprawić relacje między wami to tak.

- Dziękuję. Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Weszliśmy z powrotem do pokoju.

- Gdzie chcecie się teraz podziać?

- Nie wiem. Wracamy co Warszawy.

- Czym?

- Pieszo albo autostopem, bo na nic innego nas nie stać.

- Chyba oszalałaś. Mam propozycję.

- Nie Emmo, nie chcemy litości, za te 15 lat.

- Ale jesteście, moja jedyną najbliższą rodziną. Zabieramy was do domy Kuby, ale pod jednym warunkiem.
Urwiecie, choć na jakiś czas kontakt z ciocią i wujem.

- To nasz syn.

- Gdyby nim był, nie zachowywał by się tak, ani by was nie okradał.

- No dobrze, Emmo. Dziękujemy wam bardzo.

Wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Kuba zatrzymał się jeszcze na recepcji, aby zapłacić za pokój. Dojechaliśmy do domu w jakieś 20 minut. Weszliśmy do domu, Kuba pokazał im pokój gościnny. A ja porozmawiałam z babcią której się to nie podobało.  Ale kiedy jej wszystko powiedziałam, trochę się uspokoiła i powiedziała że dobrze robię. Dzisiaj trochę się źle czułam, więc obiad zrobiła babcia Felicja. Pomogłam też Kubie w pakowaniu. Choć mamy tak ubrania, to babcia Felicja uparla się żeby dać mu jakieś jedzenie, bo bała się że umrze z głodu. Przed obiadem przyjechał Piszczu z Tini. Ona niestety jedzie z nim, aby ich pilnować. Zjedliśmy obiad, potem coś słodkiego. I około 13 Kuba, Piszczu i Tini pojechali do Warszawy na samolot. A ja zostałam sama. Punktualnie o 16 przyjechała Agnieszka i pojechałyśmy na zakupy. Kupiłam sporo dodatków do pokoiku Oliwki. Nie mogłam się powstrzymać. Dokupiłam jeszcze łóżeczko, bo nasze nie dojechało do nas w czasie remontu. Jutro ma przyjść Dawid aby je złożyć. Nie mogłam uwierzyć że jeszcze dwa miesiące i zobaczę moje maleństwo. Nie mówiłam tego nikomu, ale też  trochę się boję że Kuba nie zdąży na poród. Do domu wróciłam około 20, nikt jeszcze nie szykował się do spania, więc wzięłam siebie coś do jedzenie i usiadłam koło nich. Poszłam spać prze północą.

______________________________________

Witam mam nadzieję że się rozdział podoba. Przepraszam za dzień opóźnienia, ale miałam problemy z internetem. Przepraszam za błędy. Do zobaczenia w poniedziałek.

JuliaP

Bezcenna Miłość  K.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz