Rozdział 65

103 10 2
                                    


Rano wstałam wyspana, co odkąd jestem w ciąży zdarza się rzadko. Babcie gdzieś wyszły od rana. Kiedy zeszłam na dół Kuba, robił coś na laptopie.


- Co robisz?

- Sprawdzam.

- Czemu sprawdzasz sale?

- No na nasz ślub.

- Co ? Nie rozumiem.

- Zapomniałaś o naszym ślubie?

- Nie no coś ty.

- Sama mówiłaś że ślub połączymy z chrzcinami Oliwki.

- Przecież wiem co mówiłam. Ale nie spodziewałam się że ty się tym zajmiesz.

- To facet nie  może być czymś zajęty.

- Może. Co masz?

- Więc, wybrałem kilka sal...

- A to ślubu nie zaczyna się od gości?

- Nie wiem, ale możemy od tego zacząć.


Zrobiliśmy listę gości i wyszło nam koło 100 osób. Nie mam dużej rodziny. Jedyne kogo napisałam to moja ciocia (  siostra mamy )z rodziną, brata mamy i ich dzieci z rodzinami. Z ciociami i wujkami i dziadkami ze strony taty nie mam kontaktu, przez cały czas obwiniali mnie i mamę o śmierć taty. Kiedy zmarła mama, nie odbierali ode mnie telefonów, a jak już odebrali to mówili mi " To twój problem". Myślałam wtedy że chociaż dziadkowie okażą pomoc, ale guzik z tego. Jedyne co o nich wiem to to że dziadek wpadł w  nałóg alkoholowy po śmierci taty. Chciałam im kiedyś pomóc, ale nie chcieli tego. Więc z mojej rodziny może przyjdzie jakieś 30 osób, od Kuby 40. Kuba chciał jeszcze zaprosić kilku piłkarzy z BVB i reprezentacji, a ja omal nie zapomniałam o rodzicach Tini. Oni tyle dla mnie zrobili, po śmierci mamy przyjęli mnie pod swój dach i traktowali jak swoją córkę. Odkąd pamiętam zawsze marzyło mi się o tym że tata odprowadzi mnie do ołtarza. Mam nadzieję że tata Tini na to się zgodzi albo Łukasz, albo jeszcze wuja Kuby, a w ostateczności może Dawid się zgodzi. Od razu zamówiliśmy zaproszenia. Jutro chcemy udać się do księdza. 



                                                                             - Rano-                                                                                                               


Wyszliśmy z domu, mówiąc babcią że jedziemy do sklepu. Po nie całych 10 minutach byliśmy na miejscu. 


- Szczęść Boże.

-Szczęść Boże, witaj Kuba. Co cię do mnie sprowadza.


Widać że Kubę każdy zna w Truskolasach. 


- Chcemy wziąć ślub.

- To wspaniale. Mama była by z ciebie dumna.  Chcecie od razu ustalić termin?

- Tak.

- Jaki was interesuje?

- Myślałam o czerwcu.

- Piątek czy sobota?

- Sobota.

- Dobrze, może być 8 czerwca?

- Tak.

-Świetnie, nauki w naszym kościele odbywają się w każdy czwartek i sobotę o godzinie 18.00. Ale wiem że niedługo was może tu nie być bo obowiązki piłkarskie wzywają. Więc tak w tajemnicy, przymknę na to oko.  Ale ci, nikomu nic nie mówić.

- Dobrze. A mamy też takie pytanie. Czy ślub możemy połączyć z chrzcinami?

- Oczywiście, ile maleństwo będzie mieć miesięcy?

- Prawie 2 

- To jeszcze Kuba ojcem nie został?

- Nie a czemu ?

- Ktoś gadał na wsi, że ci się córeczka urodziła.

- Nie, jeszcze nie.

- Aha, błędne plotki chodzą.

- Dziękujemy bardzo. 

-Z bogiem.

Z bogiem.

Ksiądz odprowadziła nas do drzwi, nikogo nie było.

- Nikogo nie ma wiec Kuba opowiadaj co u ciebie. Dawno cię u mnie nie było.


Gadaliśmy z księdzem Tomkiem jeszcze jakieś 2 godziny. Po czym poszliśmy na zakupy, między czasie zadzwoniła Dawid i powiedział że obiad dziś u mnich. Wróciliśmy do domu, zabraliśmy babcie i pojechaliśmy do nich. Na miejscu był już wuja Brzęczek z żoną.




________________________________________________________________________________


Dziękuję za przeczytanie, mam nadzieję że się podoba. Przepraszam za błędy. Do zobaczenia jak dobrze pójdzie w środę. 


JuliaP



Bezcenna Miłość  K.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz