Rozdział 52

113 17 3
                                    

                                                                  Emma

 


Obudziłam się rano, trochę obolała, po przespanej nocy na kanapie. Centralnie na moich kolanach spała Tini. Na szczęście po chwili zmieniła pozycję i mogłam wstać .Poszłam zobaczyć która godzina , była dopiero 8, do rehabilitacji mam jeszcze 2 h. Na stole leżała kartka od Kuby

Nie chcieliśmy was wczoraj budzić. Pojechaliśmy na trening, nie zapomnij o rehabilitacji. O 16 przychodzi pani architekt. Kocham cię. 

Poszłam się ubrać , po czym poszłam zrobić śniadanie. Dziś coś nie szło mi chodzenie, wszystko mnie bolalo, to pewnie przez to że spałam na kanapie. Nie chciałam ale musiałam obudzić Tini.

- Tini, obudź się.

-Co się stało? Gdzie jestem?

- U Kuby. Mogę cię o coś prosić?

- Tak

-To głupie, ale chyba przez to że spałyśmy na kanapie, trudno mi się chodzi i stoi, Zrobisz śniadanie?

- Nie mogłaś od razu mnie obudzić.

- No nie chciałam.

- Już idę.

- A i czy pojedziesz ze mną na tą rehabilitację?

- Tak, dlatego tu jestem.

- Dziękuję.

- Za co?

- Za to że jesteś.

Popatrzyłam się na mnie, po czy podeszłam do niej i ją przytuliłam.

- Inaczej bym nie mogła.

Kiedy Tini, skończyła śniadanie, wstaly babcie. Zjadłyśmy w miłej atmosferze śniadanie, a potem wypiłyśmy kawę. Po wypiciu kawy, poszłam przebrać się w jakieś sportowe ciuchy. Kiedy wsiadłam do samochodu, zrobiło mi się niedobrze ze stresu. Bałam się że powiedzą mi tam, że jadnak nie da się zrobić i nie będę sprawna. Dojechałyśmy na podany adres w jakieś 40 minut, bo były korki.  Co się okazało nawigacja doprowadziła nas pod stadion BVB. Byłam bardzo zdziwiona. Weszłyśmy na stadion, a tam czekał już na mnie rehabilitant.

- Guten Morgen

- Guten Morgen

- Witaj pani Emmo. Nazywam się Schmit i od dziś będę pani rehabilitantem. Niech się pani nie denerwuje, nie ma czego. Dojdzie pani sama, czy...

- Dojdę.

- Dobrze. Pani wchodzi z siostrą?

- Tak.

- Dobrze. Choćmy.

Poszliśmy do wielkiej sali ćwiczeń. Kiedy weszliśmy Pan Schmit kazał położyć mi się na kozetce.

- Czy dziś bania coś boli?

- Nie ale z trudnością mi się chodzi.

- Dobrze. Jest pani w ciąży prawda?

- Tak.

- Który to miesiąc?

- 3

- Dobrze już wszystko wiem. Możemy zaczynać?

- Tak.

- Jak jakieś ćwiczenia będzie bardzo trudno się je pani robić albo będzie bardzo boleć proszę to powiedzieć. Na początku będziemy ćwiczyć lekkie ćwiczenia i stopniowo będziemy je zwiększać.

Tylko lekko się uśmiechnęłam. Starałam się ćwiczyć z całych sił. Sesja trwała dziś tylko 40 minut, bo pani Schmit nie chciał mnie przemeczac już na pierwszych zajęciach. Pokazał mi też ćwiczenia które mogę ćwiczyć sama w domu. Po skończonej sesji. Wyszliśmy przed stadion. Akurat skończył się trening piłkarzy BVB.

- Kuba - zawołał Pan Schmit - Dawno cie u mnie nie widziałem. - żartował sobie.

- Tak jakoś wyszło. Już koniec?

- Tak dziś krótko. Proszę cię abyś ja pilnował. Aby się nie przemeczała. Z ćwiczeniami które jej dałem.

- Dobrze, będę ją pilnował. Jutro też na 10?

- Tak, a na którą masz treningi?

- 9.00

- yyy na 9 nikogo nie mam. Możemy przełożyć rehabilitację na 9 może być?  Trening trwa 2 h?

- Tak.

- Dobrze. Już wszystko wiem.

- Dziękuję bardzo. Do jutra

- Do jutra.

- I jak było?

- Dobrze.

- TINI?

- Dobrze. Najchętniej by z tamtąd nie wychodziła.

Pożegnaliśmy się i każdy pojechał do swojego domu. Gdzie czekał na nas pyszny deser który zrobiła babcia Felicja.

______________________________________
Zaczynamy maraton. Kolejny rozdział 2 gwiazdki. Przepraszam za błędy i do zobaczenia nie długo.

JuliaP

Bezcenna Miłość  K.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz