15.

3.4K 192 55
                                    

*Wiktoria*

Patrzyłam jak Emily upuszcza termos i jak kawa rozlewa się wokół jej stóp. Prawie się zaśmiałam, ale jakoś udało mi się powstrzymać. Jej oczy były niemalże przyklejone do moich. Widziałam w nich gniew. Spuściłam wzrok, gdy przechodziliśmy obok niej. Wiem, że jestem głupia. Ale zakończenie toksycznej relacji naprawdę nie jest takie łatwe. Próbowałam, naprawdę.

Zadzwoniłam do Kuby w sobotę po tym, jak wyszłam z domu Emily, by po mnie przyjechał. Byłam przerażona i po prostu wymamrotałam, że chcę z nim zerwać. Czekałam, aż mnie spoliczkuje, ale tak się nie stało. Chłopak zatrzymał się na poboczu i zaczął płakać. Jego zielone oczy przepełnione były bólem, smutkiem, wręcz rozpaczą. Powiedział, że jestem wszystkim co ma i jeśli mnie straci, nic innego mu nie zostanie i się zabije. Wiedziałam, że mną manipuluje, lecz część mnie nie była pewna, czy byłby zdolny się zabić. Bez wątpienia postradał zmysły. Nie byłabym w stanie znieść myśli, że zabił się z mojej winy. Właśnie dlatego odpuściłam, poddałam się. Zrobiło mi się strasznie przykro z powodu tego wszystkiego. W końcu obiecałam Emily, że z nim zerwę i złamałam tę obietnicę a ona teraz pewnie mnie nienawidzi. Myśl ta sprawiła, że prawie się rozpłakałam.

- Kochanie, wszystko ok? - spytał zmartwiony chłopak.

- Tak. - uśmiechnęłam się słabo.

Tego dnia miałam jedną lekcję z Emily, lecz nie odważyłam się na nią pójść. Nie byłabym w stanie spojrzeć jej w twarz po tym, co stało się rano. Pobiegłam zatem do szafki po płaszcz i wyszłam ze szkoły o godzinę wcześniej, bo angielski był na ostatniej lekcji.

Od tamtego dnia ani razu nie widziałam się z Emily. Konsekwentnie nie chodziłam na zajęcia z nią, bo nie potrafiłam zebrać się na odwagę. Okazało się jednak, że dziwnym trafem mój ojciec się o tym dowiedział i obiecał, że jeśli nie przestanę opuszczać zajęć, to zabierze mnie ze sobą do innego miasta. Jego zapewnienie sprawiło, że z miejsca się opamiętałam i uczęszczając na lekcje z Emily siadałam w ostatniej ławce, a po dzwonku na przerwę wychodziłam z sali jako pierwsza.

***

Minęły dwa tygodnie, odkąd ostatni raz rozmawiałam z Emily i nie mogłam przez to na siebie patrzeć. Jednocześnie jednak wiedziałam, że nie mam innego wyjścia, tak po prostu musiało być.

Wróciłam do domu po zajęciach i totalnie wyczerpana zrobiłam sobie kawę, po czym odblokowałam telefon. Miałam dwa smsy, jeden od Kuby – napisał, że wpadnie do mnie za niedługo. Drugą wiadomość napisał ojciec chcąc się dowiedzieć, czy byłam w szkole. Odpisałam mu, że tak i poszłam wolnym krokiem na górę, by się przebrać w coś luźniejszego. Właśnie miałam włączyć telewizor, gdy usłyszałam zatrzaskujące się drzwi wejściowe. Wstałam i podeszłam w tamtą stronę. Mój humor drastycznie się pogorszył, gdy zobaczyłam Kubę. Musiałam się z nim jakoś rozstać. Emily przekonała mnie, że zasługuję na kogoś lepszego, niż on. Ściągnął z siebie cienką kurtkę i powiesił ją na wieszaku, po czym podszedł do mnie, by pocałować mnie w policzek na powitanie. Odsunęłam się i nie pozwoliłam mu na to.

- Coś nie tak? - spytał zdziwiony.

- Musimy porozmawiać. - powiedziałam.

- No, w pewnym sensie właśnie to robimy.

- Nie, mówię serio. Powinieneś chyba usiąść.

Chłopak skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę.

- Wolę jednak zostać tu, gdzie jestem.

- Jak wolisz. - Dasz radę, Wika. - Chcę z tobą zerwać. - tak, najlepiej prosto z mostu, gratuluję taktu.

Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę a jego wyraz twarzy był nieodgadniony. Po jakimś czasie zaśmiał się, wyminął mnie i poszedł w kierunku kuchni.

- Kuba, mówię poważnie! - krzyknęłam i poszłam za nim.

- Nie prawda. - powiedział z uśmiechem. - Nie bądź idiotką, Wika. Już ci mówiłem, co się stanie, jeśli to zrobisz.

- Nie, to ty wychodzisz na idiotę! - puściły mi nerwy. - Jeśli byś się zabił tylko dlatego, że byśmy zerwali, to proszę bardzo! Jeśli chcesz zostawić siostrę bez starszego brata i matkę bez syna, to droga wolna. Jesteś egoistycznym dupkiem i mam cię już naprawdę dość! - starałam się brzmieć tak przekonująco, jak to tylko było możliwe.

Chłopak powoli podszedł do mnie ani razu nie odrywając swojego spojrzenia od moich oczu. Aż w nim kipiało od gniewu. Gdy znalazł się kilka centymetrów ode mnie, spojrzał na mnie z góry.

- Jesteś tego pewna, Wiktoria? - wyszeptał mi do ucha a ja aż się wzdrygnęłam.

- T... Tak. - wyjąkałam.

Bez ostrzeżenia podniósł mnie tak, jakbym była lekka jak piórko i rzucił mnie na szklaną ławę, którą kupiła moja prababcia dobre kilkadziesiąt lat temu. Słyszałam brzęk szkła, gdy wylądowałam na plecach. Krzyknęłam przeraźliwie z bólu. Kuba po prostu podszedł do mnie i zaczął kopać mnie po brzuchu, żebrach i głowie. Próbowałam zasłaniać się rękoma, by siła ciosów była mniejsza, ale nie dawało to zbyt wiele. Poczułam krew napływającą do ust, więc wyplułam ją odruchowo. Przypadkiem trafiłam w twarz chłopaka i choć jego mina była bezcenna, szybko pożałowałam tego, co zrobiłam, bo Kuba mnie podniósł za mankiety koszulki i uderzył moją głową o ścianę. Do oczu napływały mi coraz to nowe fale łez. Złapał mnie za szyję i ścisnął mówiąc, że nigsy nie pozwoli mi odejść. Zaczynało brakować mi powietrza, zrobiło mi się ciemno przed oczami i wtedy uścisk osłabł.

Leżałam na potłuczonym szkle nie mając siły się poruszyć. Głowa mi pulsowała, całe ciało było obolałe. Czułam, jak ciepła ciecz rozlewa mi się po plecach. Nie trudno się domyślić, że to krew. Zamknęłam oczy i czekałam na nadejście ciemności, która przejęłaby nade mną pełną kontrolę i sprawiła, że odpłynęłabym w błogi niebyt. Wiedziałam, że nigdy nie uwolnię się od Kuby. Nigdy. Spokojna i cicha ciemność zaczęła wkradać się do mojego umysłu ostrożnie, acz stanowczo. Nim jednak w całości mnie pochłonęła, usłyszałam głośny krzyk. Znałam ten głos.

- Wiktoria!

Dziś nieco krótszy rozdział, wybaczcie. Ale przynajmniej coś się zadziało ;) I przepraszam, że tak późno :/

Dla Ciebie zrobię wyjątek. ~ |teacherxstudent|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz