22.

3K 167 13
                                    

Dziś nieco krócej, muszę znów wdrożyć się w pisanie. Wybaczcie kilkumiesięczną nieobecność, miałam dużo zamieszania w życiu, ale już jestem ;)

- Racja. - przytaknęła mi Kamila, wzdychając ciężko. - Myślałam, że jest hetero. - dodała po chwili.

Już chciałam jej odpowiedzieć, ale szybko ugryzłam się w język, dosłownie i w przenośni. Poczułam słony smak krwi w ustach i skrzywiłam się. Nie mogłam opowiedzieć przyjaciółce o przeszłości Emily. To była jej tajemnica, nie miałam prawa tego rozgłaszać.

- Cóż... - próbowałam naprędce na coś wpaść, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. - Sama nie wiem, też tak myślałam. - odparłam koniec końców nie patrząc nawet w jej stronę. - To teraz i tak już nieważne.

- Myślę, że ważne. Ale skoro stało się to, co się stało, to widocznie tak musiało być i tego nie zmienisz. Wychodzi na to, że jakoś będziesz musiała sobie ją odpuścić i żyć dawnym życiem.

- Kama, ja nie próbuję niczego kontynuować. Obie zgodziłyśmy się trzymać między sobą należyty dystans, bo nie chcemy zranić Wojtka.

- Oh, ok. - chyba wcześniej mnie nie słuchała. - no to dobrze. W każdym razie, słodko razem wyglądałyście.

- Nie pomagasz... - warknęłam najeżona.

- Dobra już, dobra. Przepraszam.

Nic między mną a Emily nie miałoby możliwości się udać. To nie tak, że wyszła za jakiegoś tam faceta. Jej mężem był Wojtek. I, dodatkowo, była moją nauczycielką. Cokolwiek do niej czułam, musiałam jak najprędzej o tym zapomnieć i wrócić do starych nawyków... O ile było to w ogóle możliwe.

***

Usłyszałam hałas dobiegający z łazienki. Wyglądając zza rogu, zobaczyłam, jak Emily wrzuca pranie do pralki. Kompletnie nieświadoma tego, że ją obserwuję, nuciła cicho pod nosem. Jej ciepły głos sprawił, że mimowolnie się uśmiechnęłam... Potrząsnęłam gwałtownie głową, to wcale nie pomagało. Jak wcześniej zostało to ustalone, najlepiej było ignorować wszystko, co się z nią wiązało. Dość trudne, biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka dni miała zostać u mnie w domu, prawda?

Zrezygnowana wróciłam do salonu, żeby dokończyć zadanie domowe. W związku z zaistniałą sytuacją, próbowałam odrabiać zadania domowe u siebie w pokoju, ale tam zupełnie nie potrafiłam się skoncentrować. Przywykłam do nauki w salonie, z dość częstą pomocą Emily, która zdawała się ogarniać wszystkie przedmioty znacznie lepiej, niż ja.

Gdy zaczęłam obliczać jakiś matematyczny problem ukazany w zadaniu, złamał się rysik od ołówka. Westchnęłam, natemperowałam go i wróciłam do przerwanej czynności. Po chwili znowu to samo. Zaklęłam pod nosem z wściekłości pomieszanej z frustracją i próbowałam jeszcze raz. I, tak samo, jak poprzednio, rysik złamał się z głuchym trzaskiem, pozostawiając na kartce węglowe odpryski. Wściekła, rzuciłam nim o biurko.

- Pomóc ci? - usłyszałam nad sobą ciche pytanie. Z szybko bijącym sercem spojrzałam w górę, by zaraz mój wzrok natrafił na jej przepiękne oczy...

- Myślałam, że mówiłaś...

- Wiem, co mówiłam. - przerwała mi. - Ale nadal jestem twoją nauczycielką i moim obowiązkiem jest pomagać ci na tyle, na ile jestem w stanie. - wyjaśniła.

Potrzebowałam jej pomocy, nie przeczę, ale przebywanie tak blisko niej sprawiało, że miałam jedynie ochotę znów poczuć jej usta na swoich, a do tego nie mogłam dopuścić. Nie mogłam sobie tego robić. Po prostu nie mogłam, nie byłam w stanie. Byłam na to za słaba.

- Wiesz, mam coś do zrobienia... Gdzieś indziej. - pospiesznie zamknęłam zeszyt i podręcznik. Kobieta zmarszczyła brwi ze zdziwieniem, przez co wyglądała nad wyraz uroczo. Cholera jasna, naprawdę musiałam od niej wiać tak szybko, jak to było tylko możliwe. Nie chciałam, nie mogłam poddać się pokusie.

Dobry Boże, daj mi siłę.

Dla Ciebie zrobię wyjątek. ~ |teacherxstudent|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz