19.

3.3K 177 31
                                    

Czy ktoś mnie tu jeszcze pamięta? ;') Wybaczcie nieobecność, źle mi się układało.


*Wiktoria*

Wróciłam do domu zapłakana kupując po drodze paczkę fajek. Weszłam do siebie do pokoju, rzuciłam torebkę na podłogę i zapaliłam papierosa. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam, co powinnam myśleć. Nie mogłam zmusić się, by przestać płakać. Miałam ochotę połknąć paczkę tabletek i popić wódką, choć wiedziałam, że nigdy nie zdobyłabym się na samobójstwo. Gdy wypalałam kolejną fajkę, zaczęłam nerwowo przeszukiwać szuflady. Nie cięłam się już bardzo długo, lecz tamten dzień po prostu doprowadził mnie do takiego stanu, że nie byłam w stanie dłużej się powstrzymywać. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc szybko porzuciłam ten pomysł, który po chwili i tak wydał mi się bardzo niedojrzały i głupi.

Rozpoznałam głos Emily, ale nie chciałam jej w tamtym momencie widzieć. Nie chciałam widzieć nikogo. Znów zalałam się łzami i położyłam z powrotem do łóżka nie planując wyjścia spokoju do momentu, aż kobieta nie opuści murów mojego domu. Po pewnym czasie poczułam jednak zapach naleśników i automatycznie zaburczało mi w brzuchu. Oplotłam go rękami i wykrzywiłam brzuch w pewnego rodzaju grymasie. Nie chciałam schodzić na dół, Emily nie powinna oglądać mnie w tak złym stanie, ale chyba po prostu nie miałam innego wyboru, bo nie jadłam nic od samego rana i mój organizm natarczywie domagał się nawet najmniejszej porcji energii.

Poddałam się i zrezygnowana po cichu wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się na parter. Zobaczyłam nauczycielkę siedzącą w ciszy na kanapie w salonie, jedzącą posiłek.

Nieśmiało podeszłam do niej i usiadłam po przeciwnej stronie, za ławą.

- Jak się czujesz? - spytała po chwili.

- Jest ok. - ucięłam, nie chcąc mówić jej, co tak naprawdę siedziało mi w głowie.

- Błagam cię, porozmawiajmy.

- Emily, proszę, wolałabym nie. - powiedziałam kończąc temat.

Zjadłam niechętnie kilka naleśników i wróciłam do pokoju. Nie zamknęłam drzwi na klucz mając nadzieję, że kobieta i tak prędzej, czy później pójdzie do siebie. Położyłam się na łóżku i okryłam mięciutkim kocem. Zamknęłam oczy i wegetowałam tak do samego wieczora.

Znów usłyszałam pukanie do drzwi, lecz tym razem nawet się nie odezwałam. Zauważyłam poruszającą się klamkę i pospiesznie odwróciłam się na drugi bok nie chcąc nikogo widzieć.

- Wiktoria? - poczułam, jak łóżko delikatnie ugina się, gdy Emily na nim usiadła.

- Zostaw mnie. - powiedziałam i zacisnęłam mocno oczy starając się powstrzymać kolejną falę szlochu.

- Porozmawiaj ze mną. - prosiła, lecz ja znów nie zareagowałam. Nie wiem, ile czasu tak siedziałyśmy, ale na dworze zdążyło się ściemnić i rozpadało się już na dobre.

*Emily*

Gdy powoli traciłam nadzieję, że dziewczyna zechce powiedzieć mi cokolwiek i już miałam się poddać i wyjść z jej pokoju, ta nagle się odezwała:

- Byłam z nim tyle czasu, z czego przez jego większość mnie bił i wyzywał, a także zgwałcił. Wytrzymałam tyle tylko po to, żeby na koniec dowiedzieć się, że mnie zdradza. Czym sobie na to zasłużyłam?

- Niczym, przecież to nie twoja wina...

- Jakim człowiekiem mnie to czyni? - kontynuowała, jakby mnie nie usłyszała. - Gdzie popełniłam błąd? - urwała na chwilę, po czym usiadła na łóżku i spojrzała mi w oczy. - Wiesz, dlaczego zdecydowałam się z nim związać? - spytała a ja jedynie pokręciłam głową i czekałam na to, co miała mi do powiedzenia.

- Zakochałam się w kimś. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego do nikogo. To się po prostu... Stało i nic nie byłam w stanie na to poradzić. Pomyślałam, że jeśli zwiążę się z kimś innym to łatwiej byłoby mi zapomnieć o tym wszystkim.

- Chciałabyś, żeby byli tu twoi rodzice? - spytałam. Nie wiem, skąd pojawiła się u mnie taka myśl i nie zdołałam ugryźć się w język.

- Tak. - odparła tylko i posmutniała jeszcze bardziej. - Ale oni nie mają o niczym pojęcia nie wiedzieliby, co robić. Chciałabym mieć kogoś, kto pomagałby mi i komu sama mogłabym pomagać. By ten ktoś trwał przy mnie bez względu na to, jak mi ciężko i odwrotnie. - znów spojrzała na mnie a ja poczułam, jak miękną mi kolana na jej słowa.

*Wiktoria*

- Wiesz, ja też nie bardzo wiem, co zrobić. - powiedziała nauczycielka spuszczając wzrok.

- Twoje towarzystwo mi wystarcza. To, że wiem, że mogę na ciebie liczyć w każdej sytuacji mi bardzo... pomaga. - powiedziałam, choć nie do końca wiedziałam, jak to wszystko właściwie ująć w słowa.

Kobieta niepewnie złapała mnie za obie dłonie i zaczęła kreślić na nich kółka palcami.

Cholera, czemu to właśnie ona musiała sprawiać, że czułam się w taki sposób? Dlaczego nie ktoś inny? Jeśli już miałam się w kimś zakochać, dlaczego to nie mógł być ktoś w moim wieku, na pewno nie związany z Wojtkiem?


Postaram się wrócić do pisania.

Dla Ciebie zrobię wyjątek. ~ |teacherxstudent|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz